czwartek, 20 lutego 2020

                                                         PARASITE




SIŁA ZAPACHU
Sukces Joon-ho Bonga nie jest przypadkowy. Jego wcześniejsze filmy takie jak „Zagadka zbrodni”, „Okja” czy przede wszystkim „Host” cieszyły się uznaniem świata filmowego, czyniąc z niego jednego z najbardziej rozpoznawalnych reżyserów Korei Południowej. „Pasożyt” to jednak najlepszy film, jaki Bong zrobił do tej pory- zawojował już Cannes ( Złota Palma ), Złote Globy, a niedawno Oscary.

Realizując niepokojąco uniwersalny problem nierówności klasowej, twórca filmu stworzył nie tylko doskonała i ostrą satyrę, ale także szokujący i dramatyczny thriller z wieloma zwrotami akcji i niespodziankami .Pasożyt zaczyna się jako dramat realistyczny o ubogiej rodzinie, która stara się znaleźć pracę we współczesnym Seulu. Pod koniec energicznych dwóch godzin (z kawałkiem) film przetoczy się przez czarną komedię, thriller, horror czy dramat egzystencjalny. Cały czas jednak zrozumienie głównych bohaterów na tyle się pogłębia u widzów, żeby ich ostateczny los uderzył nas z siłą tragedii. Pasożyt choć działa jako ostry komentarz na temat nierówności ekonomicznych i przemocy wyrządzonej przez kapitalizm, podchodzi do tych tematów dowcipnie i nieszablonowo; i -co szczególnie ważne- nigdy nie staje się filmem problemowym.

Od sceny początkowej Bong tworzy wyraźny kontrast wizualny między nierównymi kastami społecznymi w Korei. Czteroosobowa rodzina Kim żyje stłoczona w zagraconym, klaustrofobicznym mieszkaniu w piwnicy. Łazienka to nic innego jak otwarta toaleta na wysokiej półce, a pokoje, pełne pojemników na żywność i robaków, są ciasne i obskurne. Mieszkanie mieści się na końcu ulicy w biednej dzielnicy. Przez wąskie piwniczne okienko bohaterowie mogą podziwiać zaśmiecone zaułki i oddających mocz włóczęgów. Ki-taek, jego żona Chung-sook, syn Ki-woo i córka Ki-jung są bezrobotni i niemal pozbawieni pieniędzy. Aby utrzymać się przy życiu, składają kartonowe pudełka do pobliskiej pizzerii. Są w tym kiepscy, ale to nie ma tak wielkiego znaczenia -pensja, jaką płaci im lokalna restauracja za tę usługę, jest w rzeczywistości jedynym źródłem dochodu rodziny. Ich walkę o byt świetnie ukazuje scena biegania po mieszkaniu i polowania na WI -FI, które kradną z pobliskiej kawiarni. Metaforycznie ich byt można porównać do owadziego, co podkreśla ich siedzący tryb życia i cielesna bliskość. Czy to efekt niskich pomieszczeń czy mentalności pariasów, mamy wrażenie, że bardziej czołgają się niż chodzą. Zdają się być wyrzuceni poza społeczeństwo i pozbawieni praw obywatelskich. Bong bynajmniej jednak nie pomniejsza swoich bohaterów. Podobnie jak wszyscy bohaterowie jego filmów Kimowie są ludźmi zaradnymi, na swój sposób mądrymi i dumnym. Problem polega na tym, że zostali pochłonięci przez system, który nie ma litości dla tych, którzy ześlizgnęli się po drabinie społecznej, a teraz mieszkają w cementowym pudle bez drzwi. 

Ale fortuna sprzyja odważnym, zwłaszcza gdy odważni są uzbrojeni w elastyczną etykę i umiejętności oszukiwania. Pochodzący z wyższej klasy przyjaciel Ki- Woo przenosi się do Ameryki i prosi go o przejęcie pracy w nauczaniu nastoletniej córki biznesmena. Ki- Woo z fałszywym dyplomem w ręce przekracza próg domu Parków, by zostać nauczycielem angielskiego. Przekracza w ten sposób próg innego świata, kultywowanej wrażliwości i gładkich, wypolerowanych powierzchni, które jednocześnie oznaczają burżuazyjny sukces. Chłopak jest uprzejmy i sumienny, szybko zdobywa zaufanie swoich pracodawców. Jest też inteligentny, więc dostrzega szansę na znalezienie pracy dla całego klanu. Dzięki przemyślnej strategii i serii sztuczek Kimowie przeprowadzają inwazję na dom Parków. Wykorzystując naiwność i snobizm Parków, instaluje siostrę jako nauczyciela sztuki dla ich małoletniego syna. W ten sam sposób ojciec zostaje kierowcą, a matkę gospodynią, oczywiście ukrywając fakt pokrewieństwa między sobą. Plan działa płynnie, nawet jeśli oznacza to bezlitosne pozbawienie pracy obecnego personelu domowego.

W ten sposób poznajemy drugą rodzinę.W przeciwieństwie do rodziny Ki-taka, Parkowie mieszkają wysoko nad miastem w przestronnym, modernistycznym domu z gładkiego kamienia i szkła. Budowla jest wspaniała, przestronna i nowoczesna. Otoczona zadbanymi trawnikami, odcięta jest niemal od świata żywopłotami, wysokimi drzewami i grubymi betonowymi ścianami. To przestrzeń zamknięta, będąca swoistym azylem. Zaprojektowany i niegdyś zamieszkany przez słynnego architekta dom jest arcydziełem sterylności ze swoimi beżowymi ścianami, marmurowymi podłogami i rozległymi przestrzeniami. Jego spokojna uporządkowana atmosfera jeszcze bardziej kontrastuje z zagraconym, pełnym chaosu życiem Kimów. Dom wydaje się zresztą przedłużeniem ich samych, mieszkańcy niemal wtapiają się w otoczenie. 
  Koncepcja dwóch kontrastujących rezydencji, jednego ponurego podziemnego schronu, drugiego wyłożonego dziełami sztuki prywatnego „pałacu” na ogrodzonym podmiejskim wzgórzu jest mistrzowskim przykładem przywoływania różnicy klas. Są towary, na które najwyraźniej zasługują tylko bogaci. Pasożyt ponownie, jak „Snowpiercer”, układa klasy w taki sposób, że rozciągają się one od kanałów i piwnic do symbolicznego nieba. Jedna rodzina mieszka nad wzgórzami, a druga poniżej strefy powodziowej, dzieli ich przepaść nie do przebycia.


Początkowo wydaje się, że to rodzina Kimów symbolizuje tytułowych pasożytów. Żerując na naiwności, może głupocie pracodawców traktują ich jak dojną krowę. Ale reżyser dość szybko buduje poczucie, że pasożytami jest też rodzina Parków. Być może nie tyle są łatwowierni, jak wierzy Ki-taek, co zdefiniowani przez bezradność, niemal infantylizację, którą dają pieniądze. Zlecają swoje życie służbie, która gotuje, sprząta i opiekuje się dziećmi. Bogata rodzina wydaje się niezdolna do zrobienia czegokolwiek bez ich pomocy. Parkowie zaspokajają podstawowe potrzeby Kimów, aby żyć z jeszcze większym komfortem. Kto kogo więc oszukuje? Kto na kim żeruje?

Intrygujące jest to, że w „Pasożytach” nie ma złoczyńców – ale także bohaterów. Obraz Bonga nie czyni Kimów przestępcami ani nie heroizuje ich ofiar. Rodzina Parków choć przedstawiana jest satyrycznie jako nieświadoma, narcystyczna i pełna samozadowolenia grupa, nie jest tak naprawdę złym tej opowieści. Ojciec choć buduje wyrazisty obraz patriarchatu, jest osobą silnie kontrolującą, o ogromnej potrzebie ładu, elegancji i potrzebie granic, ukazany jest również jako ciepły, oddany ojciec, który zrobiłby dużo dla swoich dzieci. Infantylna, rozpieszczona żona i zmanierowane dzieci śmieszą, ale nie budzą naszej niechęci. Nawet jeśli ich pieniądze uczyniły ich nieco głupimi i znieczulonymi, nigdy nie są przedstawiani jako wyraźnie źli. Parkowie to raczej nieświadoma grupka, która tak naprawdę nie może odnosić się do cierpień Kimów, żyje po prostu w oderwaniu od rzeczywistości. Po prostu nie przejmują się problemami innych. Są zamożni, ale życzliwi, choć pani Kim odwraca ten tok rozumowania -„są mili, ponieważ są bogaci”


Dla rodziny Kimów Bong ma natomiast dużo sympatii. Chociaż są biedni okazują się także grupą inteligentnych cwaniaków, obdarzonych charyzmą i licznymi talentami. Są sprytni, zaradni i mają duże zdolności adaptacyjne. Są bezczelnie odważni i potrafią świetnie grać różne role. Nie możemy nie podziwiać tej rodziny za ich pomysłowość i poświęcenie się oszustwom. Jednak pomimo oszukiwania, bezduszności i wyzyskiwania Parków, wykonują swoje nowe zadania w dobrej wierze: nauczają, prowadzą samochód, sprzątają i gotują dokładnie tak jak wymagają tego ich pracodawcy. Mają też w sobie dużo pogody ducha i optymizmu. Nadrzędną zaletą okazuje się jednak ich żelazna solidarność – podejście do życia z maksymą „my przeciwko światu”. Tworzą nie tylko zgrany zespół, tworzą też zgraną rodzinę. Mają siebie i uczucia. I razem wiodą skromne życie, wyciskając z niego, ile się da. Kiedy we wczesnej scenie Kimowie tłoczą się w swoim domu podczas składania pudełek, a ich ciała niemal wysypują się z kadru, obraz podkreśla bliskość rodziny. Bong nie chce sentymentalizować wspólnoty Kimów ani ich ubóstwa, ale wyraźnie wskazuje na zasadzie kontrastu pewną izolację Parków. Często nawet nie dzielą tego samego ujęcia, rzadko przebywając wspólnie pomieszczeniu. Mimo tych zalet reżyser pokazuje też szkody, jakie ekonomiczne aspiracje Kimów wyrządzają ludziom, których wysiedlają z dotychczasowego życia. Bowiem aby awansować na tym świecie, trzeba kogoś sprowadzić na ziemię ( albo nawet pod)

To niejednoznaczne, nieoczywiste spojrzenie to chyba jest klucz do sukcesu filmu. W sposób zupełnie nienachalny, daleki od dydaktyzmu tworzy on metaforyczny obraz kapitalizmu jako pasożyta. Widzimy poziom nierówności, który prowadzi jedną rodzinę do życia w odgrodzonym od murów modernistycznym świecie fantazji, podczas gdy inna rodzina mieszka w piwnicy, którą dosłownie zalewa gówno. Jest to po prostu naturalny porządek rzeczy. Bogaci nie postrzegają siebie jako złoczyńców w świecie tak pełnym nierówności i nędzy, po prostu tego nie widzą, a ich uprzejme gesty – jako grupy, która cieszy się prawnymi, ale niemoralnymi przywilejami przyznanymi przez kapitalizm - nie mają dużej wartości, ponieważ w ich sytuacji nie wymaga to żadnego wysiłku. W zasadzie ich czysta uprzejmość staje się rodzajem tyranii. Film pokazuje, jak łatwo dobroć może przekształcić się w niezauważalne niemal lekceważenie cierpienia innych. To tworzy groteskowy obraz wyrafinowanej uprzejmości współczesnego społeczeństwa, za którą kryje się pustka. Ale Bong ukazuje również skomplikowane uczucia, jakie pracownicy mają wobec pracodawców, swoiste połączenie szacunku i pogardy. Kimowie nie odczuwają złej woli w stosunku do Parków, przynajmniej na początku. Pasożyt jest bezwzględny i całkowicie egoistyczny, ale nie jest celowo okrutny. Kimowie wydają się przestrzegać nakazów doboru naturalnego: organizm gospodarza ujawnia słaby punkt, który umożliwia infekcję, wykorzystują to więc i atakują.

W którymś momencie obie rodziny wydają się być zadowolone ze swojej sytuacji, spotykają się bowiem w tym samym miejscu. To efekt wspólnego marzenia o koegzystencji. I rzeczywiście ich związek na początku jest symbiotyczny, a Ki-taek, ze swoim doświadczeniem i charyzmą staje się niemal swego rodzaju powiernikiem dla szefa. Nawiązują oni interesujący związek, gdy obaj znajdują wspólny grunt jako głowy rodziny, pomimo ich przeciwstawnych pozycji społecznych. Stopniowo jednak pojawiają się pęknięcia. Ich źródłem okazuje się charakterystyczny zapach, który wydają się dzielić wszyscy Kimowie. To niezidentyfikowany zapach ubóstwa. Kimowie mogą sfałszować stopnie naukowe i wejść w role, przywdziać maski, ale nie mogą otrząsnąć się z dosłownego zapachu desperacji i biedy. Te wspomniane pęknięcia powodują, że światy obu rodzin zderzą się spektakularnie w finale z niszczycielską siłą

Pierwsza godzina Pasożyta ma energię szalonej komedii, gdy Kimowie wspólnie pracują nad przejęciem domu i majątku bogatej rodziny. I znienacka Pasożyt ewoluuje w coś mroczniejszego, dziwniejszego, bardziej wyrazistego, bardziej też rozpoznawalnego dla reżysera Snowpiercera. To, co z początku wydawało się komedią obyczajową, satyrą konfliktu klasowego zamienia się w tragedię, a uśmiech przekształca się w grymas. Historia przybiera złowrogi obrót,  sprawy stają się okrutne i gwałtowne.

Drugi akt rozpoczyna się od dłuższej sekwencji zwrotów akcji, komplikacji i rewelacji, co prowadzi do serii walk, pościgów i przemocy. Punktem wyjścia jest wycieczka kempingowa Parków. Rodzina Kimów postanawia skorzystać z nieobecności gospodarzy, urządzając biesiadę. Paradoksalnie chwila triumfu pozwala im przejrzeć się w zniekształcającym lustrze, które okrutnie ujawnia im, jak bardzo są nieszczęśliwi i ujawnia bogactwa, które mogą - i powinny - należeć do nich. Ludzka chciwość okazuje się potworem, który zjada koncepcję dobra. W momencie, kiedy bohaterowie zbliżają się do urzeczywistnienia tego marzenia, tym bardziej okazuje się ono niszczycielskie. Wydarzenia stawiają obie rodziny w innym świetle i zmuszają Kimów do zmierzenia się z zupełnie nowym zestawem problemów praktycznych i etycznych.

Jak wszyscy wiemy z najlepszych filmów o napadach nawet misternie skonstruowane plany nigdy nie idą dokładnie tak jak obliczono. W środku nocy pojawia się dawna gospodyni, twierdząc, że zostawiła coś w piwnicy. Architektoniczny cud, zaprojektowany przez poprzedniego właściciela, okazuje się skrywać schron, a ten tajemnicę w postaci męża starszej kobiety. Geun-sae ukrywa się tutaj od 4 lat, aby uniknąć wierzycieli pożyczkowych po biznesowej kraksie. Okazuje się w ten sposób, że pasożytów jest więcej. Dwie rodziny w potrzebie nie postrzegają się jednak nawzajem jak przyjaciele, ale jako wspólne zagrożenie. Następuje długa walka o kontrolę, aż Kimom udaje się zamknąć rywali z powrotem w piwnicy. Wtedy wraca do domu rodzina Parków, ponieważ burza zburzyła ich plany. Sama burza stanowi poetycką refleksję na temat nierówności warunków materialnych obu rodzin. Jednej rodzinie przeszkodziła tylko w pikniku, może ona wrócić do komfortu i odpoczynku, prysznica, przebrania i łóżka. Jutro jest kolejny dzień i nic się nie zmienia. Przywilej w najczystszej postaci. Druga rodzina straciła wszystko; nie mają domu, nie mają dokąd pójść, zmuszeni są pozostać w schronisku i zastanowić się nad swoją nędzą. Woda stała się symbolicznym ostrzeżeniem, w jednej chwili zmiotła całe życie Kimów i sprowadziła ich z powrotem do podziemnego świata.

Krytyka kapitalizmu, która wyłania się z filmu, jest głęboka, a po zakończeniu boleśnie nierozwiązana. Bong wykorzystuje przeplatane historie obu rodzin i ich relacji, aby podkreślić, że prawdziwe źródło ich problemów ma charakter strukturalny. Nie ma związku między bogatymi a biednymi. W kapitalistycznej Korei Południowej, państwie, które ukazuje się światu jako latarnia sukcesu i dobrobytu - pariasi, przegrani czy po prostu biedni zostają zmieceni pod dywan. Od nędzy nie da się uciec. To wir wstydu, bólu i głodu. Miażdży duszę i wypacza cały światopogląd. Czuje się, jakby wszyscy toczyli wojnę przeciwko sobie, dlatego rodzina Kimów jest gotowa zrobić wszystko, co w jej mocy, aby związać koniec z końcem. Muszą być zaradni, przebiegli, nieuczciwi, nie ma bowiem wiele miejsca na refleksję moralną, kiedy nie można zagwarantować sobie jutrzejszego posiłku. W odwróceniu fortuny rodziny Kim nie ma też żadnej satysfakcji, tylko ujawnienie systemu, który stawia rodziny i jednostki przeciwko sobie w bezlitosnej rywalizacji o malejące zasoby finansowe. Film ma wiele do powiedzenia na temat służebności i hierarchii społecznych. I stawia wiele pytań. Czy pasożyt powinien uciec od pasożytnictwa, jeśli pozostanie niezauważony? Czy ofiary zasługują na to, co się z nimi dzieje tylko dlatego, że nie zauważyli pasożytów? Czy pasożyt zasługuje na sukces? Najważniejsze być może jednak pytanie brzmi : czy nie wszyscy jesteśmy pasożytami, próbując podnieść (lub utrzymać) nasz status w społeczeństwie? Na swój sposób jesteśmy uwięzieni przez system, chociaż niektórzy z nas są uwięzieni w pozłacanych klatkach, podczas gdy inni żyją wśród szczurów.

Opowiadana historia otrzymała niebanalną formę. Pasożyt to przede wszystkim perfekcyjny, dobrze wyważony, oszałamiająco nakręcony i świetnie skomponowany obraz. Jesteśmy świadkami magicznej wirtuozerii Bonga Joon-ho oraz bogatego zakresu technik wizualnych, gatunków i zwrotów narracyjnych. Zaskakuje przede wszystkim różnorodność gatunkowa. Pierwsza część- jak wspominałem- ma charakter komedii satyrycznej o farsowym charakterze. Nagle film nabiera cech horroru, potem tragedii, potem wraca do horroru, cały czas  dodając elementy komedii slapstickowej, ponurego dramatu rodzinnego i kryminalnego absurdu jak z filmów braci Coen. Można odszukać tu echa filmów Finchera czy rodaka Bonga- Park Chan- wooka, ale też można dostrzec coś z lodowego spojrzenia Michaela Hanneke i Yorgosa Lanthimosa.

Łącząc wiele tradycji narracyjnych, nadaje Koreańczyk obrazowi swój własny styl, który sytuuje się blisko bajki. Podziemne mieszkanie, robaki, znikający amerykański przyjaciel, bogata księżniczka zamknięta w swoistym zamku – to tylko niektóre elementy tego bajkowego świata. U Bonga mają one jednak nową jakość. Na przykład magiczny przyjaciel Ki-woo wręcza mu nie tylko przepustkę do niedostępnego świata bogactwa i przywilejów, ale także tradycyjną rzeźbę z kamienia, która ma przynieść dobrobyt. Wśród niewielu rzeczy, które udało im się uratować z potopu, jest właśnie symboliczna skała, która staje się dla Ki-woo jedyną nadzieją w okrutnym świecie, który po raz kolejny odepchnął ich na bok. Kamienna rzeźba nikomu jednak nie przynosi nic dobrego, ostatecznie trafia do fabuły w makabryczny i ironiczny sposób. W Parasite niemal wszystkie elementy mają charakter metaforyczny, ale bynajmniej nie prowadzą do oczywistego finału, Zamiast happy endu mamy okrutną, krwawą apokalipsę. 

Tę swoistą bajkowość osiąga także sposobem filmowania. Sugestywne kąty kamery, światło, kolor i inne elementy mówią o nastrojach bohaterów i zajmowanym przez nich miejscu społecznym (o czym jest nawet mowa w ścieżce dźwiękowej). Muzyka, dzięki kompozycji Jaeila Junga, czasami przynosi lekkość, czasami niepewność, czasem dystans. Wciąż oczekujesz, że Parasite zmieni się w coś oczywistego, ale wciąż ewoluuje w coś innego. Mutuje jak prawdziwy pasożyt próbujący utrzymać się na ciele swojego gospodarza.


Intrygujące dla mnie jest to, że nie wyczerpuje to głębi spojrzenia Bonga. W kulminacyjnym punkcie obrazu dochodzi do ostatecznego zwarcia, gdzie trzy strony konfliktu ścierają się w idealnie zsynchronizowanym balecie agresji i prymitywnych emocji. Dzieje się to na przyjęciu urodzinowym, które dzień po burzy urządza pani Park. Pozornie wszystko zmierza w stronę sielanki. I kiedy mężczyźni przywdziewają indiańskie pióropusze, odnajdując swoistą nić porozumienia, z głębi posiadłości, niczym klasyczny potwór z filmów grozy, wyłania się Geun-sae i dokonuje ostatecznego aktu nienawiści. Kluczowa jest jednak konfrontacja pana Parka i pana Kima. Nie dowiemy się, czym się kierował Kim – taek, popełniając morderstwo, ale tu kryje się być może klucz egzystencjalnej wykładni obrazu Bonga.

Czy to jest reakcja na fałsz i obłudę tego świata czy upust długo tłumionych emocji? Samoświadomość, że jego rodzina jest biedna, niedoceniana i marginalizowana i że nigdy nie staną się Parkami ? Czy to odwieczna walka o byt czy instynkt samozachowawczy ludzkiego gatunku? Niezależnie od odpowiedzi, kluczem jestem zapach. Tysiące lat cywilizacji, a wszystko sprowadza się do atawistycznego kierowania się zmysłem powonienia.  

Film kończy się narracją Ki-woo, który po spędzeniu czasu w szpitalu wraca z matką do mieszkania w piwnicy. Pomimo wszystkiego, brutalnej przemoc , dramatycznych wydarzeń Ki-woo nie traci nadziei. Nie przestaje marzyć. W ostatnich ujęciach filmu widzi on migoczące światło dochodzące z domu Parków. To jego ojciec za pomocą alfabetu Morse'a informuje go, że wciąż żyje jako pasożyt, ukrywając się w piwnicy, podobnie jak kiedyś Geun-sae, żywiąc się jedzeniem, które kradnie nowym właścicielom. Obiecuje, sobie, że pewnego dnia zarobi wystarczająco dużo pieniędzy, aby kupić ten dom, uwalniając w ten sposób swojego ojca. Sekwencja jest dwuznaczna, nie mamy pewności, czy to dzieje się naprawdę czy to tylko marzenie. Tak kończy się „komedia bez klaunów, tragedia bez złoczyńców” - jak określił to sam Bong


Film Bonga jest wyrazisty i zabawny. Reżyser osiąga to dzięki dokładnemu scenariuszowi i wspaniałym zdjęciom. Gęste napięcie, złożone emocje, wiele niespodzianek do odkrycia i nieoczekiwane zwroty akcji czynią historię nieprzewidywalną do ostatniej chwili. Parasite zachowuje jednak swobodę i lekkość pomimo skomplikowanej, złożonej sieci fabularnej i kameleonowego tonu. Porywające kino, pobudzające do myślenia.