wtorek, 5 czerwca 2018


                      NEAPOL SPOWITY TAJEMNICĄ
              


Ferzan Ozpetek dotychczas nie budził moich silnych emocji, choć film Okna bardzo mi się podobał i odkrył dla mnie Giovannę Mezziogiorno, gwiazdę filmu Neapol spowity tajemnicą. Ostatni obraz włoskiego reżysera zauroczył mnie i pozwolił na nowo spojrzeć na jego filmografię. Ozpetek stworzył na pewno dzieło oryginalne, które od początku bawi się z nami, dając wiele satysfakcji- i intelektualnej, i wizualnej. Jego opowieść, zawieszona między melodramatem a thrillerem, czerpiąca z poetyki noir, opery i filmu erotycznego, toczy się inaczej niżbyśmy się spodziewali. Reżyser pozwala nam patrzeć, snuć domysły, prowadzić śledztwo po to tylko, by na koniec wszystko postawić pod znakiem zapytania.

Bohaterką filmu jest Adriana, zrównoważona, poukładana kobieta, spełniona w pracy patologa, ale nie w życiu prywatnym. Dnie spędza samotnie, głównie w swoim mieszkaniu, ale od czasu do czasu odwiedza dom swojej ciotki, będący odpowiednikiem salonu towarzysko- artystycznego. Bohaterkę poznajemy właśnie u ciotki, kiedy uczestniczy w archaicznym rytuale płodności związanym z kulturą femminiellio, gdzie homoseksualni mężczyźni ubierają się w kobiece stroje i zachowują się w sposób tradycyjnie przypisany kobietom. Punktem kulminacyjnym tego rytuału jest powicie dziecka przez mężczyznę.

To na tym ekscentrycznym przyjęciu bohaterka spotyka uwodzicielskie i prowokujące spojrzenia Andrei, pewnego siebie młodego mężczyzny. Upojna noc z przystojnym nurkiem owocuje umówionym spotkaniem na następny dzień. Ekscytacja Adriany bierze się z poczucia, że to może być coś więcej niż erotyczna przygoda, że być może to początek wielkiej miłości, która odmieni jej życie. Punkt zwrotny nadchodzi, ale w w inny sposób niż się bohaterka spodziewała. Do spotkania w Muzeum Archeologicznym nie dojdzie, za to odnajduje swego kochanka w kostnicy. Młody człowiek, którego sekcję ma przeprowadzić, to właśnie brutalnie zamordowany Andrea.

W ten sposób obraz wpisuje się w poetykę thrillera. I choć zagadka zbrodni będzie wisieć przez cały czas, to jednak Ozeptka interesuje w tej historii coś innego. Dochodzenie, którego jesteśmy świadkami, ma raczej charakter introspektywny. Niespodziewane wydarzenie zmusza bohaterkę do zakwestionowania całego jej życia i do wejścia na ścieżkę zmian. Wstrząs, jakiego doznała, podważa każdy niemal aspekt jej bytu, i to jej przeszłość staje się źródłem śledztwa. Mimowolnie, bez możliwości ucieczki, wślizguje się w labirynt najbardziej sekretnej strefy swej osobowości. Odkrywanie bohaterki to jedna z gier, którą prowadzi z nami reżyser. Podróż wewnętrzna, którą śledzimy, jest  bowiem trudno uchwytna i niejednoznaczna.




Giovanna Mezziogiorno buduje obraz swojej bohaterki jako kobiety silnej, pewnej siebie, uporządkowanej. Nie bez przyczyny jest patologiem, kobietą, która rozkłada ciało na czynniki pierwsze, analizuje świat bez emocji. Zachowawcza, wycofana emocjonalnie, żyje według pewnego harmonogramu, otoczona jedynie grupą ekscentrycznych przyjaciół, wśród których czuje się bezpiecznie. Pozbawiona niemal kontaktów z mężczyznami, nagle decyduje się na erotyczne spotkanie z nieznajomym. Jak sama tłumaczy- nigdy tego nie robiła, co potwierdzają głosy jej znajomych, zaskoczonych takim zachowaniem. Ale noc z Andreą objawiła nam bohaterkę jako zmysłową, bezpruderyjną, pełną pasji kobietę. Jej zachowanie zaskakuje ją samą. Odnalezienie w sobie namiętności, pragnień to nie jedyne odkrycie. Strata osoby faktycznie nieznanej i niemal jej obcej niespodziewanie czyni chaos w jej duszy. Jedna noc staje się dla niej obsesją. Nie może uciec od myśli, ale też od obrazów- ma wrażenie, że Andrea wraca do niej pod postacią ducha. I w końcu rzeczywiście wraca jako Luca, brat bliźniak, którego postanawia ukryć w swoim mieszkaniu. Podróż Adriany w poszukiwaniu „miłości” staje się w konsekwencji swoistym zejściem do piekła, labiryntem wspomnień, udręk, lęków, pragnień, wrażeń. A tym, co ją napędza, jest Eros, siła głęboko zakorzeniona w kulturze neapolitańskiej, potężna moc, która budzi do życia. Ta mroczna energia, rodzaj szaleństwa pozwala jej przejść przez ścieżkę zaludnioną przez duchy, zmierzyć się z drzemiącymi w niej demonami, by w końcu dotrzeć na dno wspomnianego piekła. Pozwala to jej jednak uwolnić się od przeszłości, znaleźć w końcu prawdziwy spokój - w tym wypadku u boku prostego człowieka o czystym sercu, jakim jest policjant prowadzący sprawę zabójstwa jej kochanka.

Nim to jednak nastąpi, musi przemierzyć kręte ścieżki swej pamięci, by dotrzeć do traumatycznego wydarzenia, które ukształtowała jej życie. Jako dziecko często ukrywała się w swoistym schowku, podglądając kłótnie rodziców, romans ojca z siostrą matki, sceny zazdrości, namiętności, w końcu zbrodni. Matka w napadzie szału zabiła męża, po czym popełniła samobójstwo, czyniąc Adrianę świadkiem tych wydarzeń. Na zasadzie klasycznego wyparcia, bohaterka uciekała od prawdy, która jednak zaczęła dobijać się sugestywnie od momentu poznania Andrei. Jej spotkanie z Andreą, a potem związek z jego bratem jest powielaniem historii rodziców. Bohaterka odtwarza sceny, cytuje słowa matki, odbija jej postać, zwłaszcza, że jest do niej bliźniaczo podobna. Zdrada, namiętność, śmierć, zabójstwo, samobójstwo wracają do jej życia, bo nigdy tak naprawdę się od nich nie uwolniła. Zresztą praca patologa, odpowiedzialnego za autopsje zwłok, nie była przypadkowa- można ją potraktować jako mierzenie się z aspektem śmierci, być może próbę jej zrozumienia, a nawet okiełznania, a może tylko niemożność uwolnienia się od niej.

Ta bolesna podróż w głąb siebie jest docieraniem do prawdy, ale też odkrywaniem swojej osobowości, szukaniem spełnienia. Problem w tym, że postać kobiety w miarę rozwoju staje się coraz bardziej nieczytelna, tak jakby były dwie Adriany. I rzeczywiście bohaterka przypomina Janusa - rzymskie bóstwo o dwóch twarzach, skierowanych w przeciwne strony. To symbol podwójnej osobowości, bliźniaczej, więc można uznać obu braci za swoiste alter ego protagonistki. Ale i tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, bo choć osobowości bliźniaków początkowo są biegunowo odmienne, to postać Luci zaczyna być kształtowana przez bohaterkę na wzór brata. Tak jakby ta część jej osobowości była silniejsza. A przecież jest jeszcze postać dobrotliwego policjanta, który także wydaje się odbiciem  psychiki bohaterki.

Schodzenie w umysł Adriany przypomina więc zwiedzanie miasta, przechodzenie przez alejki i place, zaułki, jak w labiryncie, którego wymiary i kolory ciągle się zmieniają. Ozeptek, który już wcześniej penetrował strukturę wielkich miast, zdał sobie sprawę, że miastem, które jest w umyśle Adriany, jest właśnie Neapol. I właśnie to miasto uczynił bohaterem swojego obrazu. Bo i tytuł, i prosta dedykacja pokazują, że to włoskie miasto nie jest tylko tłem dla wydarzeń, że reżyser tak jak penetruje wnętrze kobiety, tak penetruje też duszę Neapolu. Te portrety przenikają się i nakładają na siebie. 
 
A Neapol w ujęciu Ozeptka to miasto niezwykłe, bogate w znaczenia, barwne, tajemnicze, przede wszystkim niejednoznaczne- na styku sacrum i profanum, antyku i chrześcijaństwa, kultury i natury. Neapol to fascynująca mieszanka mitów i magii, religii, nauki i przesądu. Odchodzi reżyser jednak od stereotypowego ujęcia południowej metropolii we Włoszech, ukazując magię tego miasta poprzez sztukę. Prowadzi nas przez zawrotne elipsy schodów pałacu Mannajuolo do Muzeum Archeologicznego z kolekcją rzeźb antycznych, do kaplicy San Severo, zahaczając o Farmacje Incurabili - historyczną aptekę, kościół, klasztor i bibliotekę w jednym. Neapol to dziedzictwo harmonii, piękna, artyzmu. Sale muzealne, nobliwe dzieła sztuki, barokowe pałace i pełne przepychu i bogate domy burżuazji mieszają się jednak ze światem amuletów, fetyszów, tomboli, wizjonerów i jasnowidzów. W ten sposób poprzez portret Neapolu film rozwija ulubione motywy reżysera : tajemnicę, jedzenie, niezwykłą przyjazność i witalność. Mieszkańcy Neapolu to swoista mieszanka ekscentryków, dziwaków, kolorowych ptaków, sybarytów. To rodzaj bohemy - mieszanka estetyzmu i arystokratyzmu, rubaszności i swoistego folkloru. Tradycja starożytna miesza się tu nowoczesnością. Czasem są trochę groteskowi, czasem teatralni, jakby z innej bajki, niejednoznaczni, trudni do uchwycenia, dalecy od stereotypowych wyobrażeń. Tworzą świat barwny w swej dekadenckiej urodzie, charakterystyczny w swej dwuznaczności.

Neapol to bowiem antyteza, sprzeczność. Noc miesza się z dniem, światło z cieniem, ciemne, mało uczęszczane zaułki ze słonecznymi miejscami pełnymi życia, realizm z fantazją. Neapol zawieszony między magią a zmysłowością, zarazem jest mroczny, jak i fascynujący. To niemal twór żywy, znajomy i niepokojący, racjonalny i tajemniczy, naznaczony Erosem i Tanatosem. Z jednej strony bogactwo ulic, deptaków, zabytków, ogrodów kwiatowych, przepych i barwność, miejsca przesiąknięte seksualnością, potrzebą miłości, nienasycone, zmysłowe. Neapol to bowiem matka i kochanka, która przytuli, wykarmi, ale też zaspokoi bogactwo pragnień zmysłowych. Z drugiej strony to zdrajczyni, morderczyni- może sprawić, że będziesz cierpieć, może zgubić, a nawet zabić. To upiorny labirynt, który prowokuje i zastawia pułapki, niestabilna przestrzeń ze swoją zagmatwaną geografią i pokusą przekraczania granic. To upudrowany trup, gdzie budynki, ulice, drogi, kościoły i pomniki rzeźby i figurki tkwią w przeszłości. Też spod zasłony wyłania się często kurz, pył, ból i śmierć. Neapol to kobieta, pełna sprzeczności, pełna tajemnic. Mroczną charakterystykę miasta przynosi monolog Adeli, ciotki Adriany. Po pogrzebie ich przyjaciela Pasquale staje na balkonie swego mieszkania i patrząc na Neapol, wypowiada mocną tyradę, pełną pasji, ale i rezygnacji : „To cud, że żyjesz. Jesteś kłamczuchą, jesteś zła. Jesteś suką, jesteś morderczynią. Chcesz tylko zabić, zabić, zabić. Nie kochasz swoich dzieci.” Słowa te nabierają mocy, gdyż wypowiada je ta, która to miasto zna od podszewki. A brzmi to jako mowa pogrzebowa nad grobem Neapolu.

Miasto więc staje się bohaterem, wszechogarniającym uniwersum pochłaniającym swoje dzieci. To miasto tysiąca twarzy, miasto sekretów, przestrzeń, która zna złoto i pył, jednocześnie święta i pogańska, miejsce, które tętni życiem i pachnie śmiercią. Świetnie ukazuje to wspomniany budynek Farmacji. Apteka będąc częścią klasztoru, posiada ukryte postacie i symbole w marmurze, na dekoracjach drzwi i kolumnach będące znakami masońskimi, sufit zaś ozdabiają freski przedstawiające wojnę trojańską. Przez wieki zresztą medycyna była uważana za czarnoksięstwo. Neapol mając więc bezpośredni związek z magią, zaświatami, staje się odwiecznym polem walki między życiem a śmiercią, między racjonalnością a irracjonalnością. 

 
Neapol to jednak wnętrze Adriany. Odkrywanie miasta to wejście w umysł bohaterki. Seks, namiętność, miłość, tajemnica, numerologia, magia, duchy, zbrodnia - to wszystko odnajdziemy u Adriany. Labirynt Neapolu to jednocześnie labirynt jej wspomnień, uników, przebłysków, ucieczek. Ta gęsta struktura jej psychiki i relacji, które tworzy z miastem, sprawia, że prawda i zmyślenie są nie do odróżnienia.

Wszystko, co widzimy w filmie, ma podwójne dno, za każdym obrazem czai się coś ukrytego. Wszak Neapol owiany jest tajemnicą. Już pierwsza scena tworzy takie poczucie. Podczas rytuału femminiellio scena zostaje zasłonięta przezroczystą kotarą z sugestią prowadzącego, że ludzie nie zniosą zbyt wiele prawdy. Przesłonięta jest także macica, która znajduje się w Aptece i która w pewien sposób wprowadza nas w kobiecą psychikę. Wreszcie niezwykła rzeźba zmarłego Chrystusa Giuseppe Sanmartino w kaplicy San Severo ukazuje leżącą postać okrytą przezroczystym całunem płynącego marmuru. To rzeźbiarska metafora ambiwalencji - welon mając przykrywać, akcentuje ciało pod nim. Zasłona więcej odsłania niż zasłania, symbolicznie obejmuje nagą prawdę, by w końcu ujawnić znacznie więcej niż mogłoby się ukryć. Innym elementem, który buduje takie pole znaczeniowe, jest maska. To właśnie starożytna maska, wydobyta z głębin morskich przez Andreę, stała się prawdopodobnie przyczyną jego śmierci. Ta sama maska jest noszona przez Valerię i Ludovicę, dwie piękne kobiety, koneserki sztuki, dla których Andrea wydobywał z dna morza bezcenne dzieła sztuki. Ich obecność nie dominuje w filmie, ale ich sylwetki wydają się zawierać coś fałszywego i złowieszczego. Wspomniana maska staje się niemal przedmiotem przyjemności, fetyszem, który kobiety noszą podczas swoistego rytuału dionizyjskiego, gdzie taniec miesza się z pieszczotami.


Dlatego tak ważnym bohaterem w filmie jest oko, tak istotny jest moment patrzenia. To oko ma rozstrzygać o prawdzie. Może dlatego Andreę znaleziono bez oczu na znak, że zobaczył coś, czego nie miał prawa zobaczyć. Prawda jest bowiem niebezpieczna, o czym przekonała się główna bohaterka, kiedy to na własne oczy zobaczyła śmierć swego ojca. I być może dlatego odwróciła wzrok, kiedy matka skakała z dachu. Patrzenie więc odgrywało w jej życiu bardzo ważną rolę, co ukazuje chociażby jej praca. Jako patolog patrzy przecież śmierci prosto w twarz, szuka prawdy o życiu, o człowieku. Cały związek z Andreą jest zbudowany na wzroku. Na przyjęciu namiętność tworzy się na linii spojrzenia, a scena erotyczna ewidentnie ma podtekst voyeurystyczny. Ważne jest dla Adriany penetrowanie nagości wzrokiem, co potwierdzają zdjęcia jej nagiego ciała, znalezione przy zabitym. A podczas oczekiwania na kochanka w Muzeum Archeologicznym dzieła sztuki nabierają dla niej charakteru fizycznego, cielesnego.- niemal ożywają. Ciała rzeźb, które można podziwiać w całej nagiej piękności, staję się bowiem dla niej odbiciem ciała Andrei.

Oko w dziele Ozeptka pokazuje i chowa, odsłania i ukrywa, tworzy tajemnicę, ją odkrywając. W ten sposób otrzymujemy być może najważniejszy element zabawy interpretacyjnej. Cały obraz to swoisty teatr, przedstawienie. Wspomniana scena początkowa wprowadza motyw kotary oddzielającej widzów od aktorów, a samo przedstawienie odsyła nas do czasów starożytnych, podobnie jak scena tańca w masce. Antyczna kultura ze wspomnianym wątkiem dionizyjskim to przecież początki teatru greckiego. Motyw gry wraca na wielu różnych poziomach i sugeruje fikcjonalny charakter całej historii.

W ten sposób Andrea objawia się nam jako reżyser, twórca widzianej przez nas historii. Nim bohaterka spędzi noc z kochankiem,  narodziny dziecka podczas wspominanego przedstawienia zostaną opatrzone słowami „Od jutra wasze życie się zmieni”. I życie Adriany się zmienia jak za dotknięciem magicznej różdżki. O jej zdolnościach demiurgicznych świadczy chociażby wymyślona postać Luci, brata bliźniaka. Buduje jego sylwetkę zresztą na wzór scenariusza, które napisało jej jako dziecku życie. Ale też widzimy jak go na naszych oczach lepi jak Pigmalion swój ideał kobiety. A czy inne elementy tej historii nie mają charakteru fikcjonalnego, chociażby postać Andrei? Nie chodzi oczywiście o cielesność tej postaci, a raczej o jej obecność w życiu Adriany.

Wszak prawda jest nie do zniesienia, więc trzeba ją wymyślić. Bohaterka uciekając całe życie od prawdy, doszła do punktu, w którym potrzebowała ją wydobyć na powierzchnię- bowiem „prawda jest córką czasu”. Stworzyła więc opowieść, która pozwoliła jej spojrzeć w lustro i wyzwolić się. Na potwierdzenie fikcjonalności tego, co widzimy, niech służy mała doza prawdopodobieństwa całej historii i duży stopień melodramatyczności, rodem z telenoweli, co łaskawie jej przypomina Pasquale.

Ozpetek igra z nami do końca. Kiedy wydaje się, że rozumiemy już niemal wszystko- kto zabił, kto jest prawdziwy, kto nie, co się stanie z bohaterką, reżyser podważa naszą wiedzę jeszcze raz. Magiczne oko, które Adriana wręczyła wymyślonej przecież przez siebie postaci, wraca wraz z właścicielem. W ostatniej scenie Adriana wybiega za Lucą, aby potwierdzić jego realność. Słyszymy stukot jej obcasów, ale sama bohaterka znika- jakby się rozpłynęła, jakby miasto ją pochłonęło. Tylko skręciła za róg? A może magicznie zniknęła? A może to tylko nasze złudzenie optyczne, nieumiejętność patrzenia. A może Adriana jest tylko bohaterką opowieści? Film przecież otwiera obraz schodów, które wydają się nie mieć ani początku, ani końca, są jak dziura, która wchłania nas, widzów, mami, hipnotyzuje.



Gdzie jest początek, a gdzie koniec historii? Podczas rozstania z Andreą na pytanie, kim dla niego jest, bohaterka usłyszała, że to jej decyzja, że może być kim chce- przyjaciółką, towarzyszką, kochanką. „W ten sposób kiedy jedno się kończy, drugie zaczyna”. Bohaterka może więc tworzyć się na nowo i od początku snuć swoją historię. I nigdy nie rozstrzygniemy, co jest prawdą a co grą wyobraźni. Neapol ( a za nim Adriana) nie zdradzi nam swoich tajemnic. Czy to jednak ważne, skoro najważniejsze jest spojrzenia, sposób, w jaki widzimy innych i otaczający świat? Przecież jesteśmy w kinie, krainie iluzji.

Nigdy nie rozmawiamy o niczym innym niż my sami, ale czy naprawdę możemy się zobaczyć, kim jesteśmy ?

T.M


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz