NEAPOL SPOWITY TAJEMNICĄ
Ferzan
Ozpetek dotychczas nie budził moich silnych emocji, choć film Okna
bardzo mi się podobał i odkrył dla mnie Giovannę Mezziogiorno,
gwiazdę filmu Neapol spowity tajemnicą. Ostatni obraz
włoskiego reżysera zauroczył mnie i pozwolił na nowo spojrzeć na
jego filmografię. Ozpetek stworzył na pewno dzieło oryginalne,
które od początku bawi się z nami, dając wiele satysfakcji- i
intelektualnej, i wizualnej. Jego opowieść, zawieszona między
melodramatem a thrillerem, czerpiąca z poetyki noir, opery i filmu
erotycznego, toczy się inaczej niżbyśmy się spodziewali. Reżyser
pozwala nam patrzeć, snuć domysły, prowadzić śledztwo po to
tylko, by na koniec wszystko postawić pod znakiem zapytania.
Bohaterką
filmu jest Adriana, zrównoważona, poukładana kobieta, spełniona w
pracy patologa, ale nie w życiu prywatnym. Dnie spędza samotnie,
głównie w swoim mieszkaniu, ale od czasu do czasu odwiedza dom
swojej ciotki, będący odpowiednikiem salonu towarzysko-
artystycznego. Bohaterkę poznajemy właśnie u ciotki, kiedy
uczestniczy w archaicznym rytuale płodności związanym z kulturą
femminiellio, gdzie homoseksualni mężczyźni ubierają się w
kobiece stroje i zachowują się w sposób tradycyjnie przypisany
kobietom. Punktem kulminacyjnym tego rytuału jest powicie dziecka
przez mężczyznę.
To
na tym ekscentrycznym przyjęciu bohaterka spotyka uwodzicielskie i
prowokujące spojrzenia Andrei, pewnego siebie młodego mężczyzny.
Upojna noc z przystojnym nurkiem owocuje umówionym spotkaniem na
następny dzień. Ekscytacja Adriany bierze się z poczucia, że to
może być coś więcej niż erotyczna przygoda, że być może to
początek wielkiej miłości, która odmieni jej życie. Punkt
zwrotny nadchodzi, ale w w inny sposób niż się bohaterka
spodziewała. Do spotkania w Muzeum Archeologicznym nie dojdzie, za
to odnajduje swego kochanka w kostnicy. Młody człowiek, którego
sekcję ma przeprowadzić, to właśnie brutalnie zamordowany
Andrea.
W
ten sposób obraz wpisuje się w poetykę thrillera. I choć zagadka
zbrodni będzie wisieć przez cały czas, to jednak Ozeptka
interesuje w tej historii coś innego. Dochodzenie, którego jesteśmy
świadkami, ma raczej charakter introspektywny. Niespodziewane
wydarzenie zmusza bohaterkę do zakwestionowania całego jej życia i
do wejścia na ścieżkę zmian. Wstrząs, jakiego doznała, podważa
każdy niemal aspekt jej bytu, i to jej przeszłość staje się
źródłem śledztwa. Mimowolnie, bez możliwości ucieczki,
wślizguje się w labirynt najbardziej sekretnej strefy swej
osobowości. Odkrywanie bohaterki to jedna z gier, którą prowadzi z
nami reżyser. Podróż wewnętrzna, którą śledzimy, jest bowiem trudno uchwytna i niejednoznaczna.
Giovanna
Mezziogiorno buduje obraz swojej bohaterki jako kobiety silnej,
pewnej siebie, uporządkowanej. Nie bez przyczyny jest patologiem,
kobietą, która rozkłada ciało na czynniki pierwsze, analizuje
świat bez emocji. Zachowawcza, wycofana emocjonalnie, żyje według
pewnego harmonogramu, otoczona jedynie
grupą ekscentrycznych przyjaciół, wśród których czuje się
bezpiecznie. Pozbawiona niemal kontaktów z mężczyznami, nagle
decyduje się na erotyczne spotkanie z nieznajomym. Jak sama
tłumaczy- nigdy tego nie robiła, co potwierdzają głosy jej
znajomych, zaskoczonych takim zachowaniem. Ale
noc z Andreą objawiła nam bohaterkę jako zmysłową,
bezpruderyjną, pełną pasji kobietę. Jej zachowanie zaskakuje ją
samą. Odnalezienie w sobie namiętności, pragnień to nie jedyne
odkrycie. Strata osoby faktycznie nieznanej i niemal jej obcej
niespodziewanie czyni chaos w jej duszy. Jedna noc staje się dla
niej obsesją. Nie może uciec od myśli, ale też od obrazów- ma
wrażenie, że Andrea wraca do niej pod postacią ducha. I w końcu
rzeczywiście wraca jako Luca, brat bliźniak, którego
postanawia ukryć w swoim mieszkaniu. Podróż Adriany w poszukiwaniu
„miłości” staje się w konsekwencji swoistym zejściem do
piekła, labiryntem wspomnień, udręk, lęków, pragnień, wrażeń.
A tym, co ją napędza, jest Eros, siła głęboko zakorzeniona w
kulturze neapolitańskiej, potężna moc, która budzi do życia.
Ta mroczna energia, rodzaj szaleństwa pozwala jej przejść przez
ścieżkę zaludnioną przez duchy, zmierzyć się z drzemiącymi w
niej demonami, by w końcu dotrzeć na dno wspomnianego piekła.
Pozwala to jej jednak uwolnić się od przeszłości, znaleźć w
końcu prawdziwy spokój - w tym wypadku u boku prostego człowieka
o czystym sercu, jakim jest policjant prowadzący sprawę zabójstwa jej
kochanka.
Nim
to jednak nastąpi, musi przemierzyć kręte ścieżki swej pamięci,
by dotrzeć do traumatycznego wydarzenia, które ukształtowała jej
życie. Jako dziecko często ukrywała się w swoistym schowku,
podglądając kłótnie rodziców, romans ojca z siostrą matki,
sceny zazdrości, namiętności, w końcu zbrodni. Matka w napadzie
szału zabiła męża, po czym popełniła samobójstwo, czyniąc
Adrianę świadkiem tych wydarzeń. Na zasadzie klasycznego
wyparcia, bohaterka uciekała od prawdy, która jednak zaczęła
dobijać się sugestywnie od momentu poznania Andrei. Jej spotkanie z
Andreą, a potem związek z jego bratem jest powielaniem historii
rodziców. Bohaterka odtwarza sceny, cytuje słowa matki, odbija jej
postać, zwłaszcza, że jest do niej bliźniaczo podobna. Zdrada,
namiętność, śmierć, zabójstwo, samobójstwo wracają do jej
życia, bo nigdy tak naprawdę się od nich nie uwolniła. Zresztą
praca patologa, odpowiedzialnego za autopsje zwłok, nie była
przypadkowa- można ją potraktować jako mierzenie się z aspektem
śmierci, być może próbę jej zrozumienia, a nawet okiełznania,
a może tylko niemożność uwolnienia się od niej.
Ta
bolesna podróż w głąb siebie jest docieraniem do prawdy, ale też
odkrywaniem swojej osobowości, szukaniem spełnienia. Problem w tym,
że postać kobiety w miarę rozwoju staje się coraz bardziej
nieczytelna, tak jakby były dwie Adriany. I rzeczywiście bohaterka
przypomina Janusa - rzymskie bóstwo o dwóch twarzach, skierowanych
w przeciwne strony. To symbol podwójnej osobowości, bliźniaczej,
więc można uznać obu braci za swoiste alter ego protagonistki. Ale
i tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, bo choć osobowości
bliźniaków początkowo są biegunowo odmienne, to postać Luci
zaczyna być kształtowana przez bohaterkę na wzór brata. Tak jakby
ta część jej osobowości była silniejsza. A przecież jest
jeszcze postać dobrotliwego policjanta, który także wydaje się
odbiciem psychiki bohaterki.
Schodzenie
w umysł Adriany przypomina więc zwiedzanie miasta, przechodzenie przez
alejki i place, zaułki, jak w labiryncie, którego wymiary i kolory
ciągle się zmieniają. Ozeptek, który już wcześniej penetrował
strukturę wielkich miast, zdał sobie sprawę, że miastem, które
jest w umyśle Adriany, jest właśnie Neapol. I właśnie to miasto
uczynił bohaterem swojego obrazu. Bo i tytuł, i prosta dedykacja
pokazują, że to włoskie miasto nie jest tylko tłem dla wydarzeń,
że reżyser tak jak penetruje wnętrze kobiety, tak penetruje też
duszę Neapolu. Te portrety przenikają się i nakładają na siebie.
A
Neapol w ujęciu Ozeptka to miasto niezwykłe, bogate w znaczenia,
barwne, tajemnicze, przede wszystkim niejednoznaczne- na styku sacrum
i profanum, antyku i chrześcijaństwa, kultury i natury. Neapol to
fascynująca mieszanka mitów i magii, religii, nauki i przesądu.
Odchodzi reżyser jednak od stereotypowego ujęcia południowej
metropolii we Włoszech, ukazując magię tego miasta poprzez sztukę.
Prowadzi nas przez zawrotne elipsy schodów pałacu Mannajuolo do
Muzeum Archeologicznego z kolekcją rzeźb antycznych, do kaplicy
San Severo, zahaczając o Farmacje Incurabili - historyczną aptekę,
kościół, klasztor i bibliotekę w jednym. Neapol to dziedzictwo
harmonii, piękna, artyzmu. Sale muzealne, nobliwe dzieła sztuki,
barokowe pałace i pełne przepychu i bogate domy burżuazji mieszają
się jednak ze światem amuletów, fetyszów, tomboli, wizjonerów i
jasnowidzów. W ten sposób poprzez portret Neapolu film rozwija
ulubione motywy reżysera : tajemnicę, jedzenie, niezwykłą
przyjazność i witalność. Mieszkańcy Neapolu to swoista mieszanka
ekscentryków, dziwaków, kolorowych ptaków, sybarytów. To rodzaj
bohemy - mieszanka estetyzmu i arystokratyzmu, rubaszności i
swoistego folkloru. Tradycja starożytna miesza się tu
nowoczesnością. Czasem są trochę groteskowi, czasem teatralni,
jakby z innej bajki, niejednoznaczni, trudni do uchwycenia, dalecy od
stereotypowych wyobrażeń. Tworzą świat barwny w swej dekadenckiej
urodzie, charakterystyczny w swej dwuznaczności.
Neapol
to bowiem antyteza, sprzeczność. Noc miesza się z dniem, światło
z cieniem, ciemne, mało uczęszczane zaułki ze słonecznymi
miejscami pełnymi życia, realizm z fantazją. Neapol zawieszony
między magią a zmysłowością, zarazem jest mroczny, jak i
fascynujący. To niemal twór żywy, znajomy i niepokojący,
racjonalny i tajemniczy, naznaczony Erosem i Tanatosem. Z jednej
strony bogactwo ulic, deptaków, zabytków, ogrodów kwiatowych,
przepych i barwność, miejsca przesiąknięte
seksualnością, potrzebą miłości, nienasycone, zmysłowe. Neapol
to bowiem matka i kochanka, która przytuli, wykarmi, ale też
zaspokoi bogactwo pragnień zmysłowych. Z drugiej strony to
zdrajczyni, morderczyni- może sprawić, że będziesz cierpieć,
może zgubić, a nawet zabić. To upiorny labirynt, który prowokuje
i zastawia pułapki, niestabilna przestrzeń ze swoją zagmatwaną
geografią i pokusą przekraczania granic. To upudrowany trup, gdzie
budynki, ulice, drogi, kościoły i pomniki rzeźby i figurki tkwią
w przeszłości. Też spod zasłony wyłania się często kurz, pył,
ból i śmierć. Neapol to kobieta, pełna sprzeczności, pełna
tajemnic. Mroczną charakterystykę miasta przynosi monolog Adeli,
ciotki Adriany. Po pogrzebie ich przyjaciela Pasquale staje na balkonie swego
mieszkania i patrząc na Neapol, wypowiada mocną tyradę, pełną
pasji, ale i rezygnacji : „To cud, że żyjesz. Jesteś kłamczuchą,
jesteś zła. Jesteś suką, jesteś morderczynią. Chcesz tylko
zabić, zabić, zabić. Nie kochasz swoich dzieci.” Słowa te
nabierają mocy, gdyż wypowiada je ta, która to miasto zna od
podszewki. A brzmi to jako mowa pogrzebowa nad grobem Neapolu.
Miasto
więc staje się bohaterem, wszechogarniającym uniwersum
pochłaniającym swoje dzieci. To miasto tysiąca twarzy, miasto
sekretów, przestrzeń, która zna złoto i pył, jednocześnie
święta i pogańska, miejsce, które tętni życiem i pachnie
śmiercią. Świetnie ukazuje to wspomniany budynek Farmacji. Apteka
będąc częścią klasztoru, posiada ukryte postacie i symbole w
marmurze, na dekoracjach drzwi i kolumnach będące znakami
masońskimi, sufit zaś ozdabiają freski przedstawiające wojnę
trojańską. Przez wieki zresztą medycyna była uważana za
czarnoksięstwo. Neapol mając więc bezpośredni związek z magią,
zaświatami, staje się odwiecznym polem walki między życiem a
śmiercią, między racjonalnością a irracjonalnością.
Neapol
to jednak wnętrze Adriany. Odkrywanie miasta to wejście w umysł
bohaterki. Seks, namiętność, miłość, tajemnica, numerologia,
magia, duchy, zbrodnia - to wszystko odnajdziemy u Adriany. Labirynt
Neapolu to jednocześnie labirynt jej wspomnień, uników,
przebłysków, ucieczek. Ta gęsta struktura jej psychiki i relacji,
które tworzy z miastem, sprawia, że prawda i zmyślenie są nie do
odróżnienia.
Wszystko,
co widzimy w filmie, ma podwójne dno, za każdym obrazem czai się
coś ukrytego. Wszak Neapol owiany jest tajemnicą. Już pierwsza
scena tworzy takie poczucie. Podczas rytuału femminiellio scena
zostaje zasłonięta przezroczystą kotarą z sugestią prowadzącego,
że ludzie nie zniosą zbyt wiele prawdy. Przesłonięta jest także
macica, która znajduje się w Aptece i która w pewien sposób
wprowadza nas w kobiecą psychikę. Wreszcie niezwykła rzeźba
zmarłego Chrystusa Giuseppe Sanmartino w kaplicy San Severo ukazuje
leżącą postać okrytą przezroczystym całunem płynącego
marmuru. To rzeźbiarska metafora ambiwalencji - welon mając
przykrywać, akcentuje ciało pod nim. Zasłona więcej odsłania niż
zasłania, symbolicznie obejmuje nagą prawdę, by w końcu ujawnić
znacznie więcej niż mogłoby się ukryć. Innym elementem, który
buduje takie pole znaczeniowe, jest maska. To właśnie starożytna
maska, wydobyta z głębin morskich przez Andreę, stała się
prawdopodobnie przyczyną jego śmierci. Ta sama maska jest noszona
przez Valerię i Ludovicę, dwie piękne kobiety, koneserki sztuki,
dla których Andrea wydobywał z dna morza bezcenne dzieła sztuki.
Ich obecność nie dominuje w filmie, ale ich sylwetki wydają się
zawierać coś fałszywego i złowieszczego. Wspomniana maska staje
się niemal przedmiotem przyjemności, fetyszem, który kobiety noszą
podczas swoistego rytuału dionizyjskiego, gdzie taniec miesza się z
pieszczotami.
Dlatego
tak ważnym bohaterem w filmie jest oko, tak istotny jest moment
patrzenia. To oko ma rozstrzygać o prawdzie. Może dlatego Andreę
znaleziono bez oczu na znak, że zobaczył coś, czego nie miał
prawa zobaczyć. Prawda jest bowiem niebezpieczna, o czym przekonała
się główna bohaterka, kiedy to na własne oczy zobaczyła śmierć
swego ojca. I być może dlatego odwróciła wzrok, kiedy matka
skakała z dachu. Patrzenie więc odgrywało w jej życiu bardzo
ważną rolę, co ukazuje chociażby jej praca. Jako patolog patrzy
przecież śmierci prosto w twarz, szuka prawdy o życiu, o
człowieku. Cały związek z Andreą jest zbudowany na wzroku. Na
przyjęciu namiętność tworzy się na linii spojrzenia, a scena
erotyczna ewidentnie ma podtekst voyeurystyczny. Ważne jest dla
Adriany penetrowanie nagości wzrokiem, co potwierdzają zdjęcia jej
nagiego ciała, znalezione przy zabitym. A podczas oczekiwania na
kochanka w Muzeum Archeologicznym dzieła sztuki nabierają dla niej
charakteru fizycznego, cielesnego.- niemal ożywają. Ciała rzeźb,
które można podziwiać w całej nagiej piękności, staję się
bowiem dla niej odbiciem ciała Andrei.
Oko
w dziele Ozeptka pokazuje i chowa, odsłania i ukrywa, tworzy
tajemnicę, ją odkrywając. W ten sposób otrzymujemy być może
najważniejszy element zabawy interpretacyjnej. Cały obraz to
swoisty teatr, przedstawienie. Wspomniana scena początkowa wprowadza
motyw kotary oddzielającej widzów od aktorów, a samo
przedstawienie odsyła nas do czasów starożytnych, podobnie jak
scena tańca w masce. Antyczna kultura ze wspomnianym wątkiem
dionizyjskim to przecież początki teatru greckiego. Motyw gry wraca
na wielu różnych poziomach i sugeruje fikcjonalny charakter całej
historii.
W
ten sposób Andrea objawia się nam jako reżyser, twórca widzianej
przez nas historii. Nim bohaterka spędzi noc z kochankiem, narodziny dziecka podczas wspominanego przedstawienia zostaną opatrzone słowami „Od
jutra wasze życie się zmieni”. I życie Adriany się zmienia jak
za dotknięciem magicznej różdżki. O jej zdolnościach
demiurgicznych świadczy chociażby wymyślona postać Luci, brata
bliźniaka. Buduje jego sylwetkę zresztą na wzór scenariusza,
które napisało jej jako dziecku życie. Ale też widzimy jak go na
naszych oczach lepi jak Pigmalion swój ideał kobiety. A czy inne
elementy tej historii nie mają charakteru fikcjonalnego, chociażby
postać Andrei? Nie chodzi oczywiście o cielesność tej postaci, a
raczej o jej obecność w życiu Adriany.
Wszak
prawda jest nie do zniesienia, więc trzeba ją wymyślić. Bohaterka
uciekając całe życie od prawdy, doszła do punktu, w którym
potrzebowała ją wydobyć na powierzchnię- bowiem „prawda jest
córką czasu”. Stworzyła więc opowieść, która pozwoliła jej
spojrzeć w lustro i wyzwolić się. Na potwierdzenie fikcjonalności
tego, co widzimy, niech służy mała doza prawdopodobieństwa całej
historii i duży stopień melodramatyczności, rodem z telenoweli, co
łaskawie jej przypomina Pasquale.
Ozpetek
igra z nami do końca. Kiedy wydaje się, że rozumiemy już niemal
wszystko- kto zabił, kto jest prawdziwy, kto nie, co się stanie z
bohaterką, reżyser podważa naszą wiedzę jeszcze raz. Magiczne
oko, które Adriana wręczyła wymyślonej przecież przez siebie
postaci, wraca wraz z właścicielem. W ostatniej scenie Adriana
wybiega za Lucą, aby potwierdzić jego realność. Słyszymy stukot
jej obcasów, ale sama bohaterka znika- jakby się rozpłynęła,
jakby miasto ją pochłonęło. Tylko skręciła za róg? A może
magicznie zniknęła? A może to tylko nasze złudzenie optyczne,
nieumiejętność patrzenia. A może Adriana jest tylko bohaterką
opowieści? Film przecież otwiera obraz schodów, które wydają się
nie mieć ani początku, ani końca, są jak dziura, która wchłania
nas, widzów, mami, hipnotyzuje.
Gdzie
jest początek, a gdzie koniec historii? Podczas rozstania z Andreą
na pytanie, kim dla niego jest, bohaterka usłyszała, że to jej
decyzja, że może być kim chce- przyjaciółką, towarzyszką,
kochanką. „W ten sposób kiedy jedno się kończy, drugie
zaczyna”. Bohaterka może więc tworzyć się na nowo i od początku
snuć swoją historię. I nigdy nie rozstrzygniemy, co jest prawdą a co grą wyobraźni. Neapol ( a za nim Adriana) nie zdradzi nam swoich
tajemnic. Czy to jednak ważne, skoro najważniejsze jest spojrzenia,
sposób, w jaki widzimy innych i otaczający świat? Przecież jesteśmy w kinie, krainie iluzji.
Nigdy
nie rozmawiamy o niczym innym niż my sami,
ale czy naprawdę możemy się zobaczyć, kim jesteśmy ?
T.M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz