niedziela, 27 maja 2018

                                                       ARYTMIA




W RYTMIE SERCA
Rosjanie zaczynają się specjalizować w ukazywaniu dramatów małżeńskich, filmów mówiących o rozpadających się relacjach międzyludzkich i potrzebie bliskości. Podobieństwo z „Niemiłością” Zwiagincewa wydaje się oczywiste, tkwi w sytuacji wyjściowej, ale Chlebnikow buduje film zupełnie inaczej. Arytmia to humanistyczna opowieść o parze walczącej o swój związek na tle poważnych problemów społecznych, historia badająca, dlaczego ludzie, którzy głęboko i szczerze się kochają, przestają się rozumieć.

Trzeba jednak przyznać, że bardzo szybko w filmie padnie słowo „rozwód”- wysłane zresztą SMS-em - ale fakt ten nas zaskakuje i wcale nie jest elementem kluczowym do opisania związku Olega i Katyi. Bohaterów poznajemy, kiedy jadą na urodziny ojca dziewczyny. Żadnego kryzysu nie widzimy. Owszem, przez niego są spóźnieni, owszem- nie do końca jest trzeźwy, owszem- na uroczystej kolacji zachowuje się niestosownie, jeśli nie powiedzieć grubiańsko, owszem -ilość spożytego alkoholu jest nadmierna. Ale w oczach Katyi nie widzimy jakiegoś zgorszenia czy świętego oburzenia. Przeciwnie w konfrontacji z ojcem staje po stronie Olega. Propozycja- choć wysłana telefonem - jednak pada. Jeśli jednak spodziewalibyśmy się kłótni, pretensji, traumatycznych wyznań, kłótni, nienawiści- zawiedziemy się. Temat w domu wróci, ale jego efekty są nieco groteskowe. Oleg wyprowadza się do kuchni i śpi na materacu. Zresztą nie zawsze konsekwentnie, bo wystarczyło, że kolega za długo zabawił i zaanektował materac, a Oleg ląduje w łożu małżeńskim. Temat rozwodu wisi cały czas, ale jakoś tak niewyraźnie. Problemem jest przede wszystkim, że bohaterowie się mijają, nie mają czasu, żeby poważnie porozmawiać, nie mają nawet czasu, żeby się dobrze pokłócić. Oboje pracują w służbie zdrowia, on jako lekarz pogotowia, ona na izbie przyjęć. Nocne dyżury, nagłe wezwania, dramatyczne przypadki, duża ilość godzin pracy. Bohaterowie wciąż się mijają- i dosłownie, i w przenośni. Odbudowanie relacji emocjonalnych między sobą jest bardzo trudne, gdy nie wystarcza czasu na sen, rozmowę czy - jak mówi główny bohater – „głęboki wydech”.


Chlebnikow nie ułatwia nam zadania. Tak skonstruował historię, że większości faktów nie znamy. Nie wiemy, skąd się bohaterowie znają ( tu choć możemy się domyślić ) nie wiemy, jak długo ze sobą są, co ich skłoniło do małżeństwa. Wrzuceni w ten związek, od razu obserwujemy ich w kryzysie, ale jednocześnie sytuacja problemowa rozmywa się gdzieś. Tak naprawdę niedomówieniem pozostaje, dlaczego Katya chce rozwodu. Oleg ma problem z alkoholem, rzeczywiście za często spotyka się z kolegami, ale żona traktuje to raczej z pobłażliwością. Być może rozumie, że to rodzaj odreagowania na stres i rodzaj ucieczki z opresyjnego systemu, w którym obije przecież funkcjonują. W pewnym momencie wydaje się, że Oleg dociera do sedna ich problemów. W rozmowie z żoną przedstawia siebie jako nieudacznika, który za mało zarabia. Zdaje sobie sprawę, że niewiele jej może zaproponować. I rzeczywiście film pokazuje nie tylko wyższą pozycję zawodowo- finansową Katyi, ale też sugeruje jej wyższy status społeczny. Jednak gwałtowna, pełna oburzenia i wściekłości reakcja Katyi, która wysiada z samochodu na środku ruchliwej ulicy, sugeruje, że Oleg nie zna swojej żony i materialny aspekt ich związku nie ma dla niej znaczenia.

Gdzie więc tkwi przyczyna rozpadu ich małżeństwa? Odpowiedź bezpośrednio w filmie nie pada. Pozostaje snuć więc interpretacyjne domysły. Wydaje się, że najważniejsza podpowiedź tkwi w przestrzeni, którą zamieszkują. Akcja dzieje się w dużym, ale prowincjonalnym mieście, tkwiącym gdzie korzeniami w sowieckiej przeszłości. Nie brak tu biedy, ciemnoty i szarości. Ten świat jest bardzo ciasny, co szczególnie pokazuje ich mieszkanie. Jeden pokój i kuchnia, mikroskopijnie małe. Bohaterowie, szczególnie Oleg- nie próbują nadać tej przestrzeni wymiaru domu. Nie tylko chodzi o brak przestrzeni do życia, ale też o brak ciepła, intymności, bliskości. Być może jest to efekt ich życia zawodowego, gdyż w domu najczęściej ich nie ma. To nie jest przestrzeń, która ich zbliża, która pozwala się spotkać. Również znajomi to wąskie grono ludzi z pracy, zakres więc rozmów nie jest zbyt szeroki, a główną rozrywką jest picie wódki. Tu nie znajdziemy klimatycznych knajpek, przyjemnych alejek parkowych, jakichkolwiek miejsc, gdzie mogliby bohaterowie być ze sobą, spędzić czas. Jesienna aura tylko podkreśla zmęczenie bohaterów, brak czasu i siły, brak jakichkolwiek perspektyw na ciekawszą przyszłość. To uwięzienie w monotonii, szarości, jałowości unicestwia ich związek powoli, ale skutecznie.


Inna podpowiedź kryje się w spontanicznej rozmowie o dziecku. Widać, że nigdy tego tematu nie poruszali, że pewne kluczowe elementy do bycia razem w ich związku nie zostały omówione. Być może to za daleko idący wniosek, że tak naprawdę się nie znają, ale bez wątpienia brak w ich związku umiejętności kontaktu. Mało ze sobą rozmawiają i nie umieją rozmawiać. Brak wspólnej płaszczyzny. Dopiero się uczą siebie, szczególnie Oleg wydaje się nieprzygotowany do bycia odpowiedzialnym partnerem. Cały czas targają nimi sprzeczne emocje, zbliżają się i oddalają, ale świadomość pustki u Katyi wzrasta. W jednej z rozmów porównuje Olega do odległej galaktyki, która nie zauważa jej wysiłków, by do niej dotrzeć. Oleg nawet nie ma pojęcia, o czym ona mówi, pozostaje więc poczucie winy, niemoc, zniechęcenie, zaniechanie. Relacje nie zawodzą jednak z powodu braku miłości. Miłość nie gaśnie nawet w nieprzyjemnych momentach, kiedy Katya patrzy na męża z mieszaniną wyobcowania i niechęci albo kiedy Oleg zapomina, że ma partnerkę.

Postać Olega wydaje się kluczowa w odczytaniu filmu, bo to jemu kamera poświęca więcej czasu, a niejako mu towarzyszy przez cały czas. Oleg wydaje się ciekawy sam w sobie. W zasadzie niełatwo go rozgryźć. Momentami wydaje się infantylny i niedojrzały. Rozwód trywializuje, problemów nie zauważa, często błaznuje, bywa arogancki. Ucieka od wszystkiego nie tylko w alkohol. Jest emocjonalnie niestabilny, łatwo zmienia kierunek swoich uczuć - czasem pojawia się złość, czasem masochistyczne samobiczowanie, czasem dziecinne obrażanie. Paradoksalnie wydaje się, że to Katya jest bardziej empatyczna i bardziej otwarta na bycie razem. W momentach kiedy wydaje się, że daje mu kolejną szansę na rozwiązanie problemów, on sabotuje ich kruchy rozejm swoim rozdrażnieniem, raz biernym, raz agresywnym.

A jednak dość często w jego oczach pojawia się smutek. Wielekroć zachowuje się jak dziecko, ale za tym wydaje się kryć egzystencjalny pesymizm. Ten paradoks Chlebnikow obrazuje, ukazując Olega w pracy. Destrukcyjny partner okazuje się uzdolnionym uzdrowicielem Jest on troskliwym i oddanym lekarzem. Widać, że traktuje swoją pracę nad wyraz poważnie. Co ciekawe - nie buduje żadnej ideologii do swojej pracy, stara się ją wykonywać fachowo i zaangażowaniem Ale ta praca go wyniszcza, przypadki są trudne, opór rzeczywistości duży, a wybory moralne uciążliwe. Do tego zmęczenie, brak snu, brak wsparcia i motywacji finansowej. Sprawę utrudnia zmiana kierownictwa. Jego poprzedni przełożony zdawał się rozumieć postępowanie Olega, a nawet ukrywał jego małe grzeszki, wiedząc, że jest jest po prostu dobrym lekarzem. Nowy szef Olega już na pierwszym spotkaniu z załogą zapowiada zmiany w sposobie pracy pogotowia — w czasie interwencji lekarze mają na bieżąco raportować dyspozytorom o wykonywanych czynnościach, a czas wizyty u pacjenta nie może przekraczać 20 minut, co ratownikom wydaje się niemożliwością. Praca staje się jeszcze trudniejsza, wybory jeszcze bardziej skomplikowane. Oleg choć nie wygląda na buntownika, nie zamierza się poddać rygorom nowej machiny biurokratycznej, co prowadzi do bezpośredniego konfliktu ze swoimi przełożonymi. To też jest rodzaj swoistego oporu: nieuleganie absurdom, wewnętrzne poczucie wolności. Jawi się nam bohater jako znający się na swojej pracy i bezkompromisowy lekarz, dla którego człowiek jest najważniejszy. Ten humanistyczny, by nie powiedzieć heroiczny rys charakteru widzimy w sytuacji ratowania życia dziecku, gdy na szali stawia przynajmniej swoją pracę.

Praca jednak spala Olega, więc nie ma już sił, chęci, może nie potrafi przenieść tego zaangażowania na życie rodzinne. Nie ma wystarczającej wrażliwości dla osoby, która najbardziej potrzebuje jego uwagi. I tak objawia się arytmia- na obu płaszczyznach - osobistej i zawodowej. A że proporcje między tymi strefami są wyjątkowo, zachwiane, serce ich związku przestaje funkcjonować.Pęknięcia, wstrząsy, szmery objawiają się w związku, objawiają się w rzeczywistości rosyjskiej. Film pokazuje takie problemy społeczne, jak alkoholizm, nierówności społeczne, pułapki gospodarki kapitalistycznej. Nie brakuje cynizmu, głupoty, egoizmu. Rosyjski reżyser nie sili się jednak na dogłębną analizę systemu, pokazuje po prostu wycinek świata i stara się powiedzieć coś ważnego o współczesnej Rosji.

Borys Chlebnikow objawia się zresztą w Arytmii jako mistrz minimalizmu. Ale te minimalistyczne środki nie pozbawiają obrazu prawdy emocjonalnej. Analiza rozpadającego się związku jest wiarygodna psychologicznie. W filmie nie ma fałszywych tonów, a reżyser nie próbuje przypodobać się widzom .Zresztą praca operatora opiera się na naturalizmie dokumentalnym, a kompozycyjnie, choć mamy do czynienie z jednorodną historią,  obraz nabiera charakteru epizodycznego, składa się z wielu indywidualnych scen, swoistych anegdot, odnoszących się zarówno do życia prywatnego, jak i codziennej pracy bohaterów. Nie brak tu scen banalnych, ale Chlebnikov i Meshchaninova postanowili uchwycić istotę kryzysu małżeńskiego w lustrze niewielkich przykrości, drobnych dolegliwości, które jednak stają się coraz trudniejsze do zignorowania. Nie pozbawia to filmu emocji, a nadaje autentyczności. Jatsenko i Gorbacheva są charyzmatycznymi aktorami, którzy sprawiają, że wierzymy bohaterom. Irina Gorbacheva gra Katyę z dużą wrażliwością i aż można żałować, że reżyser w filmie usunął ją na drugi plan. To zachwianie proporcji zaowocowało za to dojrzałą i aktorsko ciekawą rolą Jatsenki, który otrzymał nagrodę na festiwalu w Karlowych Warach.


Arytmia to film o przeciętnych ludziach i ich codziennych zmaganiach, o takim naturalnym poszukiwaniu nadziei. Bo wbrew pozorom dawka optymizmu jest spora. Świat nie jest tak ponury i depresyjny. Przede wszystkim wierzymy, iż Oleg i Katya się kochają. Być może dlatego nie potrafią się do końca rozstać. Scena erotyczna promieniuje szczerością, namiętnością, prawdziwą  intymnością. Ponadto od początku sprzyjamy bohaterom. Oleg i Katya przy całej swojej przeciętności, są sympatyczni i budzą zaufanie. Reżyser patrzy na nich z pobłażliwością, podobnie jak na rzeczywistość, którą pokazuje z naturalistyczną szczegółowością, ale bez satyrycznej zjadliwości

I otwarte zakończenie daje nadzieję - ostrożną, być może chwilową, ale pojednanie bohaterów wydaje się szczere. Może to dopiero początek ich drogi, ale wydaje się, że coś zrozumieli i pomimo arytmii -ich serca wciąż biją. A ostatnia scena to przejaw optymizmu, jakiego dawno w kinie nie widziałem. Prosta scena, banalna i niemal oczywista, budząca wiarę w dobro ( choć może to za mocne słowo) człowieka. Karetka próbuje przedrzeć się przez korek, ale żaden z pojazdów nie zamierza jej ustąpić. I wtedy lekarzy wysiada i prosi każdego z kierowców, by przestawił swój samochód na inny pas. Powoli, ale karetka zyskuje wolną drogę. A więc można. Jest nadzieja. Mimo zimy, świeci słońce, a ambulans Olega zyskuje wolny pas w drodze do chorego... a może nie tylko

Kino rosyjskie naprawdę  ma się dobrze

T.M.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz