czwartek, 21 marca 2019

                                                

                            KAFARNAUM

Sukces Kafarnaum na ostatnim festiwalu w Cannes był pewnym zaskoczeniem, ale nazwisko Labaki już nie. Jej debiut Karmel spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem i z San Sebastian wyjechał z Nagrodą Publiczności. Tak samą nagrodę, tyle że w Toronto, dostała Labaki za kolejny film "Dokąd teraz?". Obraz ten był także wyświetlany na festiwalu w Cannes, gdzie otrzymał prestiżową Nagrodę Jury Ekumenicznego. Kafarnaum, które wyjechało z Cannes aż z trzema nagrodami, potwierdziło więc talent libańskiej reżyserki, ale też pokazało, że potrafi ona łączyć artystyczną wizję z potrzebami emocjonalnymi widzów.

Obraz zapożycza swój tytuł od starożytnego miasta, w którym Jezus dokonywał cudów. Jeśli szukalibyśmy paraleli między życiem Jezusa i głównego bohatera, Zaina, stworzyłoby to ironiczny kontekst obrazu. Ale wydaje się, że ważniejszym dla rozważań interpretacyjnych jest fakt, że Jezus swoim proroctwem skazał to miejsce na upadek. W ten sposób słowo to stało się synonimem chaosu. I rzeczywiście- współczesny Bejrut, uchwycony przez kamerę Labaki, to piekło, miejsce pozbawione spokoju, litości czy ładu. To ponury, chaotyczny świat, w którym dzieci tracą niewinność, radość, nawet życie. Jego zatłoczone ulice i prowizoryczne mieszkania kryją w sobie niekończącą się rozpacz.


Pokazanie dziecka w piekle ma bardzo silny ładunek uczuciowy i filmowi w niektórych recenzjach zarzucano nadmierną manipulację, trudno bowiem nie reagować emocjonalnie, kiedy dziecko jest w niebezpieczeństwie, bez względu na to jak bezkompromisowa jest narracja. Film jest jednak zbyt ekscytujący, brutalnie uczciwy i emocjonalnie szczery, by te zarzuty przyjąć. Szkoda jedynie, że reżyserka wpisuje historię swego bohatera w dramaturgiczną klamrę dramatu sądowego. Oto bowiem Zain, który już odsiaduje pięcioletni wyrok za dźgnięcie kogoś nożem, staje przed sądem i pozywa swoich rodziców za danie mu życia. Rozumiem funkcjonalność pomysłu i podkreślenie w ten sposób wagi problemu. Uprzejmy dobroduszny sędzia oraz prawnicy, reprezentujący obie strony, mówią językiem uzasadnionego dociekania i obywatelskiego oświecenia, a ich retoryka ma na celu ukazanie dobroczynnego, rozwiązującego problemy autorytetu państwa, które ma moc ochrony swoich obywateli. Wszystko więc co dzieje się poza sądem, a czego stajemy się świadkiem, stawia w krzywym zwierciadle ten obraz. Mowa oskarżycielska Zaina ma siłę rażenia, ale jest bardziej głosem samej Labaki niż dziecka. Sceny te ( na szczęście rozsądnie ograniczone do minimum) są zbyt wymyślne i wprowadzone bez potrzeby - opowiedziana historia jest sama w sobie przekonywująca i broni się bez jakichkolwiek chwytów filmowych.

A jest to historia tytułowego chaosu. Chaos konstruuje już wizja domu rodzinnego Zajna. Jego domostwo to piekielny świat, obraz nędzy, zamieszania, dysfunkcji. Rodzice bohatera są tak biedni, że nie rejestrują swoich dzieci, co oznacza, że te istnieją poza systemem - nie mają więc dokumentów, nie mogą też chodzić do szkoły. Stąd najmłodsze dzieci przywiązywane są łańcuchem do kostki, by nie zrobiły sobie krzywdy, a starsze zapędzone zostają do pracy. Jednocześnie cała rodzina wprzężona jest w handel narkotykami. Zdobywany kłamstwem Tramadol jest miażdżony, rozpuszczany w gorącej wodzie, w której prane są ubrania, a te przemycane są potem do więzienia.

W tym chaosie funkcjonuje Zain, który nawet nie wie, ile ma lat (lekarz ocenia go na dwanaście). Większość czasu chłopak spędza na ulicach Bejrutu, kształtowany w obliczu wyjątkowych trudności, jakich nie powinien doświadczać żaden dzieciak. Ale zadziorny i inteligentny Zain, z twarzą starego człowieka i gestami ukrywającymi jego młode oczy, jest tak zahartowany w biedzie i trudach przez te lata, że nawet przez chwilę nie zdaje sobie sprawy, że niewinność dzieciństwa jest czymś cennym i że powinna być każdemu dostępna. Jego siła charakteru i zdolności adaptacyjne pozwalają mu (a może raczej zmuszają) spojrzeć na świat oczami człowieka dojrzałego. Zakodowane ma bycie materialistą, żeby nie powiedzieć cwaniakiem - w swoich interakcjach z dorosłymi prawie zawsze próbuje zawrzeć rodzaj umowy. Dzieciak jest zaradny i sprytny, co jednak ważniejsze- nie pozwala, by ponure okoliczności codziennej egzystencji naznaczyły jego życie smutkiem i poczuciem nieuchronnej beznadziejności. Mimo wszystko jest opiekuńczy wobec tych, których kocha. Na początku ukochaną osobą jest jego młoda siostra, Sahar. Instynktownie pojmuje, że nastolatka, która właśnie dostała pierwszy okres, zostanie sprzedana dorosłemu mężczyźnie w zamian za kilka kurczaków. Pomaga jej ukryć ten fakt tak długo jak się da. Mimo wszystkich wysiłków niestety traci swoją siostrę. Na znak protestu, z pogardy do rodziców, pełen wściekłości i smutku, Zain ucieka z domu.


Dramatyczne wydarzenia nie pozbawiają go jednak ani poczucia honoru, ani zdolności do empatii. Uciekając trafia do parku rozrywki, gdzie zaprzyjaźnia się z Rahil, etiopską dziewczyną, która nielegalnie przebywa w Libanie, a która musi ukrywać swojego jednorocznego synka, Yonasa, w obawie przed deportacją. Mieszkając w budzie z tektury falistej, stara się zaoszczędzić wystarczająco dużo gotówki na nowe dokumenty, które pozwolą jej zostać w Bejrucie. Ukrywanie uroczego malucha w pracy jest problematyczne, więc gotowość Zaina do opieki nad dzieckiem jest jej na rękę. Zain okazuje się zaskakująco zaradnym i kompetentnym opiekunem dla Yonasa, którego traktuje niemal jako swojego brata. Gdy Rahil znika, chłopak postanawia bronić siebie i dzieciaka. Zaradny Zain robi to, co zawsze robił: próbuje przetrwać. Odkrywa jak karmić dziecko bez mleka matki, gdzie znaleźć alternatywne miejsca do prysznica, gdy zabraknie wody, jak stworzyć powóz z skradzionej deskorolki i garnków, i jak wykorzystać to, czego nauczył się pracując dla swoich rodziców, czyli "biznes narkotykowy, żeby zarabiać pieniądze. Jest kreatywny i błyskotliwy, tworzy na przykład lustro, aby jego nowy przyjaciel mógł oglądać kreskówki z domu sąsiada. Robi wszystko, by zagwarantować im byt, ale też ochronić Yonasa przed ludźmi, którzy chcą go przehandlować. Zain wykorzystuje swój spryt i wewnętrzną przyzwoitość, aby postąpić właściwie. Ale każdy krok w kierunku przetrwania napotyka na liczne komplikacje, a rosnąca frustracja dewastuje jego dobre intencje.
Sceny z tą dwójką należą do najlepszych w filmie. Czy Zain po prostu gapi się na malucha z wnętrza pustego brodzika, czy zmaga się z pieluszką, czy idzie z nim na spacer, widzimy jak silna istnieje więź między nimi. Scena, w której wyglądają jak swoiste lustrzane odbicie, Zain w niebieskiej sportowej kurtce i postrzępionych czerwonych spodniach, dziecko w czerwonym płaszczu i niebieskich spodniach, buduje w widzu silne poczucie braterstwa obcych sobie przecież dzieci. Jest między nimi naturalna, prawdziwa chemia, godna pozazdroszczenia. Ich rozstanie więc rozdziera serca widzów.

Przedstawienie w kinie skrajnego ubóstwa dzieci może stać się polem minowym dla twórców - nie jest łatwo osiągnąć i utrzymać emocjonalny ton, nie poddając się melodramatyzmowi i nie traktując protekcjonalnie swoich bohaterów. Libańska reżyserka z powodzeniem omija te pułapki. Trzeźwo opowiedziana historia ma niezwykłą, instynktowną bezpośredniość- a to dlatego, że wywodzi się ona z życiowych doświadczeń obsady. Zain został nazwany imieniem syryjskiego imigranta, który go gra, i w jego wykonaniu nie ma żadnych fałszywych nut. W scenach cichej desperacji kamera Labaki skupia się na oczach aktora, abyśmy mogli poczuć wewnętrzną walkę w jego głowie. Jego fascynująca, niesamowicie dorosła twarz oferuje bogactwo emocji. Jest mądrość, gniewna szczerość, bunt, frustracja, rozpacz, wściekłość. I jest dobro.

Czy dobro Zaina jest spowodowane dziecinną niewinnością czy irracjonalnym, niemal świętym usposobieniem, pozostaje dla nas tajemnicą. Być może miłość do rodzeństwa ocaliła jego wrażliwość, a może to odwieczna zdolność człowieka do buntu przeciwko złu. Tak czy inaczej w syryjskim uchodźcy bez żadnego przeszkolenia aktorskiego Labaki znalazła artystę, który stawia takie pytania. Jest to bardziej efekt autentyzmu niż wynik charyzmy aktorskiej. Postać Zaina to najmocniejszy akcent filmu. Za jego pośrednictwem świat wygląda prawdziwie, pokazując całą uliczną mądrość, której żadna szkoła nie byłaby w stanie go nauczyć. Jego urok i magnetyzm są swego rodzaju autorytetem moralnym. Nie kwestionujesz jego poczynań, wierzysz w niego i ufasz mu.
Reżyserka Nadine Labaki kreuje Kafarnaum z płynnym, dokumentalnym realizmem. Ale autorka nie rezygnuje, co wydaje mi się mocną strona filmu, z ciepła i humoru. Choć delikatnie zarysowane- ale pozwalają rozświetlić mrok opowieści, nawet w najczarniejszych momentach filmu. Ta opowieść, wyrwana z prawdziwego życia, wykracza poza konwencje realizmu czy dokumentu. Nie oznacza to, że coś tu jest polukrowane. Kupowanie i sprzedawanie dzieci jest pokazane chłodnym okiem w sposób jednoznaczny i szczery. Ale choć kamera jest trzymana na wysokości Zaina, nie przyjmuje jego punktu widzenia. Ta taktyka obrazowania pozwala zobaczyć zarówno postać, jak i jej świat. Labaki wykonuje świetną robotę, rejestrując kakofonię ulic, mieszankę nerwowych ruchów intensywnych dźwięków. Natomiast nieliczne ujęcia dronowe w filmie pozwalają Labaki rozszerzyć obraz i skierować obiektyw poza cierpienie swoich bohaterów. Gdy kamera leci w górę, traci kontrolę nad bohaterami. Skupia się na pozornie niekończących się blokach, rzędach zniszczonych domów i rozpadających się mieszkań. Cierpienie bohaterów znika, bo staje się cierpieniem wszystkich dzieci

Czy można znaleźć optymistyczną nutę w obrazie. Myślę, że tak i wcale nie chodzi mi o zakończenie filmu, które nie wydaje się takie jednoznaczne. Interwencję państwa w finale nie tyle odbieram jako happy end, co raczej gorzki komentarz do losów tysięcy dzieci pozostawionych samych sobie. Ponadto przyszłość bohatera wcale nie jest pewna, choć trzeba przyznać, że w finale na jego twarzy można zobaczyć przebłysk tego, co można nazwać szczęściem.

Tym, co buduje pozytywną siłę emocjonalną, to paradoksalnie właśnie dzieci, szczególnie na tle świata dorosłych. Rodzice nie są przedstawiani jako nieczułe potwory. Są raczej postaciami uwięzionymi przez czynniki ekonomiczne. Ojciec, kiedy staje przed sądem, krzyczy "Tak mnie wychowano. Nie wiem nic więcej". Można to potraktować jako rozdzierający serce krzyk bezdennej udręki. Ale choć scenariusz nie wydaje wyroku, rodzice są bezsprzecznie winni, a ich protesty są fałszywe. Szczególnie jak spojrzymy na dwójkę bohaterów, która potrafi stworzyć własną prowizoryczną rodzinę. Ich wzajemna opiekuńczość staje się światłem wśród mroku. I choć w Kafarnaum nie ma Boga i króluje chaos, to odnajdziemy głęboko zakorzeniony ludzki impuls czynienia dobra. A dokumentuje to Labaki w nieco absurdalny sposób. Kolorystyczna powtarzalność strojów dzieci koresponduje z wyblakłym strojem pracującego w parku rozrywki "Człowieka Karalucha". Kafarnaum traktuje dzieci za bohaterów, a ich magiczną  umiejętnością jest zdolność przetrwania.


Nie ma wątpliwości, że autorka "Karmelu"jest filmowcem o skrajnej empatii, z prawdziwą intuicją, potrafiącą naturalnie uchwycić dynamikę między dziećmi. Równocześnie wrażliwa i bezpośrednia w swoich metodach reżyserskich, Labaki artykułuje moralną złożoność tematu. Film oferuje bezpośredniość i autentyczność. Trudno jest obserwować Kafarnaum i nie czuć bezradności oraz smutku. Obraz wymaga wiele od widowni, są bowiem fragmenty, które emocjonalnie wyczerpują. W oczach Zaina widzowie są świadkami nieuchronnej śmierci dzieciństwa i marzeń w kraju, którego rząd osiągnął szczyt zaniedbywania swoich ludzi. Rezultat końcowy jest przejmujący, udaje się bowiem twórcom ukazać problem w świecie udającym, że problem jest niewidoczny.

Nadine Labaki nakręciła intymny, emocjonalny film

T.M




 

sobota, 2 marca 2019

                                           WSZYSCY WIEDZĄ

CZAS TAJEMNIC
To nie jest pierwszy film irańskiego reżysera, który został zrealizowany w Europie. Akcję Przeszłości umiejscowił we Francji, ale wprowadzając postać męża bohaterki, który przybywa z Iranu, naznaczał film w jakiś sposób swoimi korzeniami. Bohater, nieco wyobcowany z francuskich obyczajów, mimo że był żonaty z Francuzką, przejmująco odzwierciedlał dystans emocjonalny Farhadiego do Europy. Wszyscy wiedzą to film hiszpański w pełni tego słowa znaczeniu. Piętnaście lat przed powstaniem obrazu córka Farhadiego podczas pobytu w Hiszpanii zauważyła plakat porwanej dziewczyny, co stało się bezpośrednią przyczyną umiejscowienia fabuły w tym kraju. Irańczyk w wywiadach podkreślał także podobieństwo między obiema kulturami. Relacje rodzinne i emocjonalna przestrzeń, w której Hiszpanie się poruszają, przypominały mu coś, co dobrze znał ze swego kraju. Jednak Hiszpanów cechuje większa bezpośredniość, jest w nich swoista spontaniczność, lekkość, swoboda uczuciowa, stąd w filmie brakuje takiego napięcia, które znamy z poprzednich filmów jak "Klient" czy "Rozstanie". Przeniesienie na nieznany grunt Hiszpanii to niejedyny powód zmniejszenia mocy obrazu, zabrakło w filmie swoistego klimatu dramaturgicznego. To nie oznacza, że najnowszy film Irańczyka jest filmem nieudanym. Wprost przeciwnie -Farhadi potwierdza, iż jest twórcą wybitnym i ma wyjątkowy talent do tworzenia domowych dramatów, które rozwijają się w rytmie psychologicznych thrillerów.

Często filmowcy czują się zmuszeni wstrząsać publicznością, ale Farhadi rozumie, jak ważne jest zanurzenie nas w rytmie normalności, zanim kluczowy incydent rozsadzi rzeczywistość. Film zaczyna się jasną tonacją i w radosnej atmosferze, pełnej afirmacji życia, charakterystycznych dla hiszpańskiej kultury. Farhadi chce, abyśmy polubili postacie i z łatwością to robimy. Laura, grana przez Penelope Cruz, wraca z nastoletnią córką Irene i młodym synem Diego do miejsca urodzenia, malowniczego miasteczka pod Madrytem, aby wziąć udział w rodzinnym ślubie. Wyjechała wiele lat wcześniej, by poślubić bogatego argentyńskiego biznesmena. Farhadi bez pośpiechu przedstawia całą familię wraz z siostrami i rodzicami Laury, zapraszając widzów do wygrzewania się w uroczym otoczeniu małego miasteczka i ciepłych relacjach szczęśliwej rodziny. Reżyser wprowadza także inną ważną postać, choć czeka na chwilę, by ujawnić jej związek z pozostałymi postaciami. To Paco, grany przez Javiera Bardema, właściciel dobrze prosperującej winnicy, który kiedyś pracował dla rodziców Laury.


Długoletni autor zdjęć Pedro Almodóvara, José Luis Alcaine, wypełnia akt otwarcia spektakularnymi, pełnymi słońca obrazami. Kręcąc film w mieście Torrelaguna, Farhadi integruje historyczną architekturę pięknych wieżyczek, rynku miejskiego i kościoła Santa Maria Magdalena z otwartymi przestrzeniami winnic. Pejzaż zapewnia i rodzinną intymność, i wiarygodność świata przedstawionego. To pięknie wykonany projekt wizualny, sekwencje mają dużą energię, której łatwo się poddać - wesołe rozmowy, przyjazne uściski, witalne okrzyki, otwartość i pogodność, a wszystko skąpane - o czym wspominałem- w złotym świetle zdjęć Alcaine'a. Szczególnie urzekająca jest często uśmiechnięta twarz Irene, nastolatki, której radość życia promieniuje z każdego ujęcia. Posiada urodę i magnetyzm, a jej lekkomyślna jazda na skuterze z miejscowym chłopakiem, Felipe, wprowadza wigor i radość młodości. Podczas ślubu, który odbywa się w lokalnym kościele, chłopak zabiera Irene na dzwonnicę kościoła, pokazując jej na ścianie inicjały wykonane przez matkę i Paco, gdy ci byli nastolatkami. Kiedyś byli parą, o czym każdy wie, jak twierdzi chłopak; dla Irene wiadomość ta jednak jest nowa. Objawienie przeszłości Laury, widzianej oczami jej córki, jest jednym z ciekawszych pomysłów filmu, sięgającym do uniwersalnego aspektu dojrzewania, w którym zdajemy sobie sprawę, że rodzice byli niegdyś lekkomyślni i podobni do nas. Mimo impresyjności i nastrojowości Farhadi nadaje tej scenie inną tonację i czyni zwiastunem większego objawienia. A zegar w wiekowej dzwonnicy brzmi lekko złowieszczo, sugerując, że czas ucieka.

Nim to jednak nastąpi, otrzymujemy barwne sceny wesela, pełne poczucia koleżeństwa, dobrego humoru i obfitego picia. Atmosfera wspólnoty jest niemal namacalna. Naprawdę czujemy związek między tymi ludźmi. Jest głośno, radośnie, kolorowo. Nawet ulewny deszcz i nagły brak światła nie psują zabawy. Okazuje się jednak, że w tym czasie znika Irene. Wszystko, co pozostało na jej łóżku, to wycinki z gazet, które opisują zniknięcie innego dziecka, wiele lat wcześniej. SMS-y żądające okupu, które pojawiają się w telefonie Laury, zmieniają całkowicie tonację filmu. Pogodny dramat rodzinny przemienia się w thriller, co sygnalizuje choćby zmiana brzmienia muzycznego.

Farhadi jest mistrzem penetrowania napięć klasowych i płciowych, potrafi też wnikliwie opisywać duże i małe sprawy, które mogą zdeterminować życie. Gdy więc rodzina desperacko próbuje znaleźć odpowiedzi i pomóc Laurze, objawiają się uczucia, które nie zostały całkowicie pochowane, stare rany zaczynają się otwierać,a stare zaszłości budzą się do życia, aby siać spustoszenie. Uprowadzenie dziewczyny niszczy wszystkie pozytywne odczucia, odsłaniając pogrzebane sprzeczki, finansowe resentymenty i potajemne tęsknoty. Dowiadujemy się przede wszystkim, że Paco jest właścicielem winnicy, która kiedyś należała do rodziny Laury. Mówi się, że patriarcha rodu, ojciec Laury, po pijaku przegrał swoją fortunę, zmuszony sprzedać ziemię za cenę znacznie niższą od jej wartości. Paco oskarżany jest więc o to, że wykorzystał sytuację, a także swój związek z Laurą, aby zbić majątek ich kosztem. Uśmiechnięte twarze mieszkańców malowniczej wioski stopniowo stają się coraz bardziej kwaśne, a oskarżenia i groźby lecą we wszystkich kierunkach. Paco staje się zwornikiem większości tych animozji. Pojawienie się męża Laury, Alejandro (Ricardo Darín) rzuca nowe, niełatwe światło na sprawy. Okazuje się, iż mąż Laury nie jest odnoszącym sukcesy biznesmenem, jak inni sądzili; prawdą jest, że od dwóch lat nie ma pracy i brakuje mu pieniędzy, by zapłacić okup. Prowadzi to w konsekwencji do prawdziwego dramaturgicznego objawienia filmu- Paco jest naprawdę ojcem Ireny, którą spłodził, kiedy Laura była już w związku z Alejandro.


To tylko wzmacnia uczucia Paco, który od początku porwania pomaga Laurze i jej rodzinie poradzić sobie z kryzysem. Ma poczucie odpowiedzialności za Irene i dba o bezpieczeństwo Laury. Farhadi sugeruje możliwość, że Paco wciąż tęskni za Laurą i że jego miłość nie wygasła. Gorliwość Paco w poszukiwaniu Irene nieuchronnie wywołuje napięcie z własną żoną, Beą (znakomita Barbara Lennie), która z początku chce pomóc, ale w końcu jest coraz bardziej sfrustrowana lojalnością Paco wobec Laury. Atmosferę podgrzewa Jorge, znajomy emerytowany policjant, którego pytania zaczynają budzić wątpliwości praktycznie u każdego członka rodziny. Bohaterowie wątpią w siebie nawzajem, a my wątpimy w nich, zmieniając do nich nastawienie. Każdy jest podejrzany, a każdy podejrzewa kogoś innego. Pytanie więc, kto za tym stoi, zatacza coraz szersze kręgi. Czy może to być sama Irena, udając porwanie po tym, jak zbudowała fantazję na temat swojej ucieczki? A może Alejandro, który w ten sposób chce zniwelować swoje kłopoty finansowe? Podejrzana jest też rodzina Laury, że emocjonalnie szantażuje Paco, aby odebrać pieniądze, które ten kiedyś im zabrał.


Ale reżysera interesuje nie tyle zagadka kryminalna, co uczucia bohaterów. Podobnie jak wiele filmów Hitchcocka, zagadka istnieje po to, aby aktywować niebezpieczne emocje, które zostały ukryte i stłumione. Już same podejrzenia tworzą urazę i niechęć, a napięcia i rywalizacje nabrzmiewają. Porwanie nie zbliża do siebie rodziny, staje się niemal samospełniającą się przepowiednią, która doprowadzi ich do rozpadu. Farhadi pokazuje nam, jak niedoskonali są mili ludzie i bez osądu pokazuje nam straszliwe konsekwencje, kiedy ci ludzie pozwalają sobie na manipulowanie innymi dla własnych celów. Reżyser nie pozwala nam jednak na łatwe osądy, nawet jeśli uważamy, że niektóre zachowania bohaterów są nieetyczne. To było założenie autora Klienta, aby ukazać wszystkich w odcieniach szarości- tu nie ma bowiem bohaterów ani złoczyńców. Zamiast tego mamy ludzi uwięzionych w przerażającej sytuacji i reżyser umożliwia nam obserwację, jak oni reagują na coś takiego.To fascynujące i nieprzewidywalne, że los Ireny niemal staje się drugorzędnym problemem, ale to świadome działanie reżysera.

Film buduje skomplikowany obraz natury ludzkiej, daje zarówno nadzieję, jak i pogrąża nas w mroku. A osiąga to Farhadi w dużej mierze dzięki subtelności dialogów i dobrej obsadzie. Aktorzy budują niejednoznaczność co do prawdziwości i uczciwości motywów swojej postaci, utrzymując w ten sposób publiczność w ciągłym napięciu. Dotyczy to przede wszystkim głównych bohaterów- Laury i Paco. Kiedy poznajemy Laurę, występ Penelope Cruz jest pełen energii, witalności i poczucia swobody. Spotkanie z rodziną zmienia tonację, wycisza bohaterkę, uspokaja ją. Porwanie obnaża jej silne emocje, czyniąc z niej zrozpaczoną i zdesperowaną matkę. Cruz jest bardzo dobra, w jej wykonaniu nie brakuje niuansów, które angażują nas emocjonalnie.Daje wyjątkowe przedstawienie, chętnie malując obraz zrozpaczonej matki, pełnej smutku i udręki. Katatoniczny żal, ostry, wyczerpujący ból czynią z niej mater dolorosa. Ale mimo tego całego bólu postać daleka jest od krystaliczności. Tajemnicą owiane jest jej opuszczenie domu rodzinnego i zostawienie Paco. Przeszłość kreuje ją jako niewierną żonę, która w dodatku chciała usunąć ciążę. Decyzje, które podejmuje w kontekście porwania, też są dalekie od oczywistości i naznaczone destrukcją.



Równie nieoczywistą postacią jest Paco. Jego motywy od początku są niejasne. Być może jest kierowany poczuciem winy, sukcesami na farmie, przeszłością z Laurą. Jest w jego zachowaniu jakiś czynnik irracjonalny, tak jakby czekał, aż przepowiednia się wypełni i straci wszystko, na co być może według siebie nie zasłużył. A może banalnie uczucie do Laury nie umarło i gotów jest dla niej postawić wszystko na szali. To równie prawdopodobne jak to, że jest po prostu szlachetnym człowiekiem, który znalazł się w sytuacji bez wyjścia. On także podejmuje wątpliwe decyzje. W końcu "zdradza" swoją żonę i swoją winnicę. Bardem obdarza postać pewną ambiwalencją, mimo iż Paco budzi sympatię. Przede wszystkim tworzy osobę, która poświęca wszystko w imię emocji, dla uczucia. Paco nie jest pewien, co jest dobre, a co nie, ani co jest prawdą, a co fałszem. Czuje coś i naprawdę chce się tym kierować, ponieważ wie, że to prawdziwe uczucie. I w tym sensie on jest bohaterem, tak jak jest także ofiarą. Zakres emocji, które ukazuje Bardem, jest bardzo namacalny. Aktorowi udaje się ukazać wielowarstwowość charakteru-zarówno jowialność, siłę, męskość, jak i kruchość, melancholię. A w tym wszystkim jest pospolitym, normalnym człowiekiem z wioski, który zajmuje się uprawą winorośli.

Bardem i Cruz są naprawdę dobrzy, zwłaszcza kiedy na ich twarzy maluje się burza emocji, obejmująca radość, żal, udrękę, nadzieję, rezygnację i ulgę. Jeszcze lepszy spektakl dają w rolach drugoplanowych Ricardo Darin i Barbara Lennie. Lennie jako żona Paco nie tworzy postaci schematycznej, tym bardziej karykaturalnej, jej uziemioną, racjonalną perspektywę Farhadi portretuje bez osądzania, oświetlając, jak przekonujące są jej słowa z pewnego punktu widzenia. Zostawienie Paco nie jest oczywistą reakcją, ale zupełnie zrozumiałą. Lennie nadaje tej postaci podmiotowość i wiarygodność. Jeszcze lepszy występ daje Darin, choć postać Alejandro jest niewdzięczna. Długo w filmie jest nieobecna, a kiedy w końcu pojawia się, jej dramaturgia jest mocno wyciszona. Mąż Laury jest osobą introwertyczną, emocjonalnie stonowaną, w dodatku nalega, by zawierzyć los Bogu, co wprowadza zresztą konsternację. Bez egzaltacji, teatralnych gestów pokazuje człowieka zagubionego, znajdującego się na dnie, który jednak walczy o godność. Paradoksalnie jego sytuacja jest być może najbardziej dramatyczna, tajemnica, na której odbudował swoje życie, nie tylko wychodzi na jaw, ale stawia go w klasycznym konflikcie tragicznym. Przyjmując pieniądze od Paco, które są jedyną nadzieją na odzyskanie Irene, uzna jednocześnie jego ojcostwo. Odzyskując córkę, może ją jednocześnie stracić, nie mówiąc o Laurze. Ale w każdej postaci jest ludzka skaza, silne uczucia, które kipią tuż pod powierzchnią. Niefortunne okoliczności odkrywają je, a my możemy obserwować, jak sekrety i zamiecione pod dywan konflikty niszczą ten pozornie sielski świat.


To film o silnych emocjach, które jednak zamiast wywoływać katarsis, pochłaniają naszych bohaterów niemal do punktu paraliżu. Farhadi jest rygorystycznym filmowcem, ale nie efektownym i Wszyscy wiedzą doskonale to ukazują. Choć Alberto Iglesias, znany z filmów Almodovara, jest odpowiedzialny za partyturę, ogromna większość filmu rozwija się w ciszy, dzięki czemu lepiej można usłyszeć każde przerażające westchnienie Ten film jest świetnym dowodem na to, że Farhadi jest mistrzem w wydobywaniu ogromnej mocy z ciszy i bezruchu. Podobną rolę spełnią zdjęcia i scenografia. Kreują sposób narracji jak choćby w projekcie domu należącego do Fernando, gdzie odbywa się ślub i gdzie przebywa Laura i jej rodzina, jest perfekcją. Kręgi i klatki schodowe metaforycznie odnoszą się do zwrotów akcji, jednocześnie dając nam poczucie klaustrofobii co do emocji Laury i sekretów, które wszyscy skrywają.

Od pierwszych zdjęć zakurzonej wieży zegarowej z pękniętą szybą, przez którą gołębie wlatują i wylatują z mrocznego wnętrza, film buduje pomost między przeszłością a teraźniejszością. Historia dla Irańczyka nigdy nie zostaje całkowicie pochowana. Wraca, by prześladować teraźniejszość i kształtować przyszłość w szokujący i nieodwołalny sposób. Film koncentruje się na konsekwencjach decyzji, zarówno w przeszłości, jak i teraźniejszości, oraz na ciężarze poznawania prawdy. Wiedza to potęga, problem w tym, że w filmie nikt nie jest pewien co do całości. Każdy coś wie, choć niekoniecznie jest to prawda. Laura, Paco, Alejandro i inni muszą więc zmierzyć się z kwestiami moralnymi i wagą przeszłości.
 

Zakończenie nie daje nam poczucia satysfakcji, mimo odnalezienia i odzyskania Irene."Wszyscy wiedzą" to film o druzgoczącej sile przeszłości, która niemal z nadprzyrodzoną dokładnością eksponuje różnego rodzaju pęknięcia, słabości i ułomności. I z bezlitosną skutecznością uderza w bohaterów, tak jakby tajemnice i kłamstwa były grzechem wywołującym nieuniknioną karę. Czy odkryjemy tu echa antycznego fatum czy "tylko" działanie sił zawartych w społecznych i rodzinnych konfliktach, pesymistycznych odczuć nie jesteśmy odrzucić. Uratowanie dziewczyny to dopiero początek końca. Pytania dopiero padną, rozmowy ujawnią kolejne tajemnice, stłumione rozgoryczenie zakorzeni się w duszach bohaterów

Asghar Farhadi po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najciekawszych twórców współczesnego kina. Wszyscy wiedzą nie mają takiej siły rażenia jak poprzednie obrazy Irańczyka, ale to naprawdę dobre kino.

T.M.