Złe
wychowanie jest
piętnastym filmem Almodovara. Podstawą filmu jest jego własne
opowiadanie sprzed 30 lat, które w 1997 roku zostało przerobione na
scenariusz. Kiedy pierwsze jego fragmenty były gotowe, Almodovar
zrezygnował z kręcenia, bo bał się, że to , co chce
zaproponować, zbyt daleko odbiega od oczekiwań jego widzów. Zrobił
więc Wszystko o mojej matce.
Przełom nastąpił w 2002 roku, kiedy Almodovar pokazał dramat
Porozmawiaj z nią.
To wtedy reżyser doszedł do wniosku, że nadszedł czas na coś
osobistego i własnego :
Ten film dodał mi więcej
śmiałości do opowiadania o rzeczach prywatnych, osobistych Moje
filmy ewoluują, stają się emocjonalnie bardziej otwarte. Jestem
bardziej bezpośredni, bardziej sentymentalny i uczuciowy.
Ale to nie oznacza, że mniej kontrowersyjny.
Film od samego początku otaczała aura skandalu. Almodovar ukazał naukę w wiejskiej szkole kościelnej w wyjątkowo ostrym świetle – włączając w to epizod pedofilii i molestowania chłopców przez księży. Sam reżyser podsycał tę atmosferę, odwołując się do swoich osobistych przeżyć . Sugerował, że film jest inspirowany jego mrocznym dzieciństwem i ukazuje straszne oblicze edukacji, którą odebrał, podobnie jak wiele osób w Hiszpanii. Zaznaczał jednak, że historia jest fikcyjna i nie ma nic wspólnego z atakiem na Kościół i moralizowaniem.
I rzeczywiście – traktować film jako antyklerykalny jest błędem, a może bardziej uproszczeniem. Twórca Kiki jest zbyt dojrzały, inteligentny i obrazoburczy, by w tak prosty sposób mścić się za swoją nieudaną edukację. Zresztą ci, którzy spodziewali się pikantnych szczegółów, drastycznych obrazów czy agresywnej krytyki – zawiedli się. Scen ze szkolnego okresu jest niewiele, a większość jest rzadkiej urody i ma charakter poetycki.
O czym zatem jest film? O tym, o czym niemal cała twórczość Hiszpana. O pożądaniu , namiętności i miłości, miłości destrukcyjnej, niszczącej, niespełnionej, niemożliwej do zrealizowania. Do młodego reżysera Enrique zgłasza się aktor szukający pracy. Jest to Ignacio – jego pierwsza miłość. Jednocześnie Ignacio zostawia mu opowiadanie „Wizyta”, które oparte jest na jego biograficznych przeżyciach z jezuickiego gimnazjum. Enrique postanawia nakręcić film na podstawie tekstu, kiedy odkrywa, że jest jednym z bohaterów opowiadania Jest autentycznie wzruszony, gdyż Ignacio opisał narodziny ich miłości- uczucia spontanicznego i niewinnego. Na drodze do ich szczęścia stanął jednak ojciec Manolo, obsesyjne pożądający Ignacia. Chłopak z miłości do Enrique sprzedał księdzu swoje ciało. Ten jednak go zdradził, wyrzucając Enrique ze szkoły. Ignacio zaprzysiągł zemstę …. O tym też traktuje opowiadanie. Okazuje się jednak, że autor tekstu nie żyje, a pod postacią Ignacia skrywa się jego brat, Juan. Żeby poznać jego tajemnicę , Enrique zatrudnia go w swoim filmie, czyniąc jednocześnie z niego swojego kochanka.
Zagmatwane, ale dlatego, że tu
każdy jest kimś innym niż się wydaje, bohaterowie zakładają
maski, zmieniają kostiumy. Almodovar zaciera granice między
tożsamościami, między kobiecością a męskością, między prawdą
a fikcją. Te przebieranki, znane z innych jego filmów, tutaj
zostają wzmocnione nawiązaniami do kina noir. Służy temu także
misterna, skomplikowana konstrukcja filmu. Jak w najlepszej
literaturze- mamy tu do czynienia ze szkatułkową niemal budową –
np. Enrique czyta opowiadanie, w którym ksiądz Manolo czyta to samo
opowiadanie. Poruszanie się po tym labiryncie utrudniają trzy
płaszczyzny czasowe, a także ustawiczne mieszanie rzeczywistości
ze światem wykreowanym. Mamy tu świat opowiadania, filmu,
wspomnień, teraźniejszości. Nakładają się one na siebie, a my
do końca nie jesteśmy pewni, co jest prawdą a co konfabulacją. A
przecież na sam koniec Almodovar dopowiadając losy głównych
bohaterów, stawia znak równości między sobą a Enrique, tworząc
jeszcze jedno piętro interpretacyjne. Osobiście przypomina mi to
Gombrowiczowskie gry i mistyfikacje. Ta zabawa z widzem kreatora
–Almodovara świadczy o jego reżyserskiej maestrii, ale też
stanowi przewrotną spowiedź hiszpańskiego twórcy. Opowiadając w
jakiś sposób o sobie, odsłaniając swoją przeszłość, autor
Porozmawiaj z nią jednocześnie kreuje świat uniwersalnych
dramatów i emocji.
Traktowanie więc Złego wychowania jako filmu gejowskiego jest dużym nieporozumieniem. To tylko kostium, figura artystyczna, tak zresztą charakterystyczna dla tego reżysera. W tej przebierance odkrywamy siebie. Swoje skłonności do teatralizacji życia. Jesteśmy aktorami , ukrywamy swoje prawdziwe pragnienia i emocje. Oszukujemy i poszukujemy nowej twarzy, nowej tożsamości. Uciekanie od przeszłości, od siebie samego naznaczone jest tu piętnem tragizmu. Jak wcześniej wspomniałem, film traktuje o niemocy, o niezaspokojeniu, o niemożliwości znalezienia miłości. Tu wszyscy cierpią, tu wszyscy ponoszą klęskę. Demoniczny oprawca i manipulator, ojciec Manolo, musi później żebrać o miłość Juana; staje się żałosny i śmieszny. Rozdarty między męskością a kobiecością Ignacio, nie potrafi zaakceptować siebie. Jako transwestyta jest tworem nieudanym- idealne piersi nijak nie mają się do reszty ciała. Samotny i przegrany, zamiast miłości odnajduje narkotyki. Enrique odkrywa, że przez całe życie kochał Ignacio, ale związek z Juanem, który przywłaszczył sobie osobowość brata, jest pusty i nie wskrzesi przeszłości. Juan oddał mu ciało, ale nie duszę.
I to prowadzi nas w stronę odczytania tytułu. W Złym wychowaniu nie chodzi o molestowanie seksualne czy o Kościół jako taki. Almodovar uderza raczej w fałsz i hipokryzję. Chodzi mu o dławienie indywidualizmu, o narzucanie siłą swojej wizji świata, o niszczenie psychiki. Sutanna to mundur nauczyciela, złego nauczyciela. Może dzieje się tak, że to świat męski. I zamiast ciepła, zrozumienia, naturalnej dobroci i solidarności kobiecej mamy agresję, strach, egoizm i dyktat siły. W tym świecie za wszystko trzeba płacić i to najwyższą cenę. Tu wszyscy manipulują i są manipulowani, dążą do podporządkowania i ograniczenia wolności. Złe wychowanie powoduje, że Manolo zostaje księdzem, choć nie ma ku temu powołania. Pod sutanną skrywa nie tylko namiętność i zepsucie, ale i ludzką słabość. I choć starczy mu odwagi, by zrezygnować z kapłaństwa, dalej ukrywa swoje prawdziwe oblicze jako głowa rodziny i drobnomieszczanin. Złe wychowanie zniszczy całkowicie Ignacia. Zakłamanie i obłuda księdza Manolo na zawsze naznaczy go rozdarciem wewnętrznym. Przez całe życie będzie uciekał od siebie, ale mu się nie uda. Nie uda się zaakceptować ani pozbyć bagażu pamięci. W szkole przechodzi kryzys wiary, który niweczy każdy system wartości. „Pozbywszy się strachu, byłem zdolny do wszystkiego" – napisze w swoim opowiadaniu. Ale w jego przypadku to pogrążanie się w pustce. Przez edukację złamany został jednak i jego brat, Juan, nauczony osiągać cel za wszelką cenę. Cyniczny, pozbawiony oparcia, nie zawaha się kupczyć własnym ciałem i zniszczyć brata.
W tym kontekście Enrique jest jedynym, który odnosi jednak zwycięstwo. Nie tylko został uznanym reżyserem, ale pogodził się ze sobą, znalazł sobie miejsce. Może dlatego,że został ze szkoły wyrzucony, a może po prostu był silniejszy. A może jednak dlatego, że już wtedy czuł się wolny, niespętany ograniczeniami. Znalazł swoją drogę, filozofię i nazwę dla niej – hedonizm. W związku z Ignaciem nie widzi nic złego. Nie został tym samy naznaczony garbem cierpienia i grzechu.
Almodovar jest twórcą piekielnie inteligentnym i przewrotnym. Bo okazuje się, że film wcale nie jest jednoznaczny. Przed rozstaniem Juan zostawia kochankowi list od brata. Ignacio zdążył zapisać tylko jedno zdanie nim narkotyki go zabiły : „Enrique, udało mi się …”. Ile to daje możliwości odczytań. Ja pójdę jednym tropem. Wcześniej wspomniałem o manipulowaniu, wykorzystywaniu, żerowaniu na drugim człowieku. Okazuje się, że można na to spojrzeć inaczej, w kontekście relacji : kreator – marionetka. Sztuka zawsze była pasożytem na ciele rzeczywistości, musi więc nastąpić akt podporządkowania, wchłonięcia. Akt kreacji opiera się paradoksalnie na destrukcji. Ignacio i jego życie stają się źródłem artystycznych inspiracji dla innych. Najdalej idzie Juan, który przywłaszczył sobie jego tożsamość. Ale przecież i Ignacio wykorzystuje swoje traumatyczne dzieciństwo do napisania opowiadania. I nie chodzi tylko o szantaż i zemstę na oprawcy. Nadaje w ten sposób swojemu życiu głębszy wymiar. Sztuka w filmie staje się miejscem spowiedzi, formą oczyszczenia, aktem ekspiacji. Dramatycznym, bolesnym, niemal kabalistycznym. Czy to nie to miał na myśli Ignacio, mówiąc, że mu się udało? Udało wyzwolić. Nie wiem, czy nie najważniejszą dla zrozumienia filmu jest wycięta przez Enrique notatka z gazety. W zoo kobieta rzuciła się do bajora z krokodylami. Nim została rozszarpana, objęła czule pierwszego krokodyla, który ją zaatakował; mimo strasznej śmierci, nawet nie krzyknęła.
Nie jest to więc film antyklerykalny czy gejowski. I choć trudno nam się znaleźć w skórze postaci, warto spróbować. Jeśli zaakceptujemy kostium, dostrzeżemy mroczny i posępny melodramat, uniwersalną historię zmagania się ze swoimi demonami, opowieść niebanalną i autentycznie poruszającą. I choć brakuje obrazowi nieco lekkości, nie jest tak błyskotliwy jak poprzednie dokonania Almodovara,momentami może wydawać się przekombinowany albo przegadany, to formalnie trudno mu coś zarzucić. Potwierdza to wybór aktorów, szczególnie Bernala do roli Juana. I nawet nie chodzi o to, że gwiazda Amorres Perros potrafi się świetnie wcielić w trzy różne postacie. Ale udało mu się wykreować przekonującą postać everymana. Jest kobietą i mężczyzną jednocześnie, brutalny i delikatny, szczery i zakłamany, spontaniczny i wyrachowany. Pozbawiony tożsamości, rozmazany, zdolny do wszystkiego. To jego siła i słabość jednocześnie. Juan w pewien sposób to każdy z nas.
Tylko kim jest Juan ?