niedziela, 3 listopada 2019

                                                               GIRL

 
Lukas Dhont to nadzieja belgijskiego kina. Girl jest jego debiutem, obrazem, o którym dużo się w tamtym i tym roku mówiło. Już z Cannes wywiózł trzy nagrody, w tym za najlepszy debiut, a nominacje do Cezara, Goi i przede wszystkim Złotego Globu zaświadczają o uniwersalizmie i sile artystycznej filmu. Sam obraz jest oparty na historii Nory Monsecour, transseksualnej tancerki baletowej i przyjaciółki reżysera. Nora wielokrotnie zresztą broniła filmu przed różnymi zarzutami, głównie ze stron środowisk trans. Przede wszystkim odrzucała zarzut nieautentyczności, podkreślając, że film nie jest fantazją reżysera. Być może jednak najbardziej wymowną obserwacją Monsecour było to, że Dhont był naprawdę zainteresowany nią jako osobą, tym, jaką jest tancerką i co ją napędza w życiu. To był być może klucz do sukcesu. Girl nie jest bowiem sensacyjną historią, ale na poziomie emocjonalnym trudnym, empatycznym dramatem, surowym i stonowanym, który dyskretnie i bez cienia moralizmu oddaje złożoność opowiadanej historii.

Lara (Victor Polster) to 15-letnia transpłciowa dziewczyna, która chce zostać klasyczną tancerką baletową. W przypadku tej transformacji biologicznej nastolatka transpłciowa bierze najpierw od najmłodszych lat inhibitory dojrzewania, które obniżają poziom testosteronu w jej ciele; potem pojawia się przyjmowanie hormonów w celu rozwoju kobiecego ciała i wreszcie decydująca interwencja chirurgiczna. Film odnosi się do każdego z tych etapów, nie omawiając jednak szczegółów technicznych ani nie przyjmując perspektywy zbliżonej do kina dokumentalnego. Narracja kładzie nacisk na pasję Lary do baletu klasycznego, na emocjonalne relacje z sympatycznym i wspierającym otoczeniem.




Przyzwyczajeni jesteśmy, że filmy o transach koncentrują się niezrozumieniu, odrzuceniu i zastraszeniu. Częściowo znajdziemy te elementy tutaj, ale w rzeczywistości Lara porusza się w najbardziej wspierającym środowisku, jakie można sobie wyobrazić (co pewnie nie dziwi, skoro akcja dzieje się w Belgii). Przede wszystkim ma w domu wsparcie ojca. Jej sympatyczny rodzic (grany z ogromnym ciepłem przez Arieha Worthaltera) przeczytał wszystkie książki, wysłuchał wszystkich terapeutów, ale najważniejsze- jest przychylny jej podróży w stronę kobiecości. Jest wyjątkowo czułą, wyrozumiałą i uważną postacią rodzicielską i bez wątpienia jest bardzo blisko swojej córki. Sceny z ojcem i córką są bardzo delikatne i ilustrują, jak daleko może zajść rodzicielstwo, aby pomóc dziecku, które potrzebuje akceptacji.Natomiast sceny z młodszym bratem Milo, takie jak nakrapiane wodą  przebudzenie, które otwiera film, mają w sobie miłość i przywiązanie, które trudno udawać. Czułość otacza Larę w postaci przyjaciół, rodziny i lekarzy, którzy naprawdę szczerze o nią dbają. Lekarze są profesjonalni, wiedzą, co robią, słuchają uważnie, co ma do powodzenia  dziewczyna. Są ciepli i pocieszający, i wydają się postrzegać zmianę płci jako istotny proces dla zdrowia emocjonalnego pacjenta. Zrozumienie, akceptacja, otwartość- z takimi postawami się spotyka bohaterka. Nauczyciele baletu nigdy nie przyznają, że jest trans - nawet jeśli inna muskulatura może wpływać na jej ruchy- a inne dziewczyny nie mają problemu w dzieleniu z nią prysznica.

Pomimo tych sprzyjających okoliczności (trudnych do wyobrażenia w tak wielu innych częściach świata) metamorfoza Lary staje się wewnętrzną męką, męką dojrzewania. Dramatu bohaterki nie buduje świat zewnętrzny, bitwy Lara toczy ze swoimi demonami. Codzienne zmagania bohaterki polegają na zwalczaniu wszelkich oznak, sprawiających, że będzie wyglądać jak chłopiec dla innych i dla siebie, a bardziej ogólnie- aby nadążyć za bardzo ścisłym programem treningu baletowego. Co ciekawe film nie rozstrzyga jednoznacznie, czy bycie dziewczyną ma umożliwić realizację stania się baleriną, czy odwrotnie- balet ma pomóc jej stać się dziewczyną.

Dhont pokazuje nam, że Lara cały czas jest pod silną presją. Po zajęciach nie bierze prysznica ze wszystkimi, dlatego w samotności zamyka się w toalecie i w swoistym rytuale pije łapczywie wodę z kranu albo otwierając okno, łapie powietrze. Za każdym rogiem czają się małe kryzysy, które wplecione zostają w jej życie niemal niezauważalnie. Po tym, jak przedstawia się innym uczniom podczas lekcji, nauczycielka prosi Larę, aby zamknęła oczy, a klasę o podniesienie rąk, jeśli przeszkadza im obecność koleżanki w żeńskiej toalecie. Kiedy kłóci się z bratem, ten używa jej starego imienia Victor, a my jesteśmy świadkiem jak celny był jego atak; łzy, które płyną, wydają się prawdziwe i bolesne (jednocześnie Polster pokazuje nam tajemniczy, triumfalny uśmiech Lary, gdy pomocnik w przedszkolu Milo pyta, czy jest jego siostrą). W innej z przełomowych scen, na przyjęciu dla dziewcząt, Lara otrzymuje brutalne przypomnienie, że bycie w grupie jest warunkowe. Zostaje zmuszona do publicznego pokazania członka.


Koleżanki są ciekawe, a czasem okrutne, ale prawdziwa presja wynika z wymagań, które stawia sobie niecierpliwa Lara. To w jej głowie ma miejsce konflikt, to w jej głowie toczą się prawdziwe bitwy. W ciasno oprawionych kadrach reżyser podkreśla, że Lara nie ma gdzie uciec, a szybkie następstwo czasu sprawia, że jej zmagania wydają się wyczerpujące. Dziewczyna zostaje sama ze swoimi demonami. Marzeniem Lary jest zostać baletnicą. Zostaje przyjęta przez prestiżową szkołę baletową i rozpoczyna rygorystyczny trening w momencie, gdy jej ciało się zmienia i buntuje wbrew jej życzeniom. Ciągłe powtarzanie ruchów, zginanie, wyginanie, rozciąganie i kształtowanie sylwetki tancerki powoduje, że film zbliża się tematycznie do Czarnego Łabędzia. Frustracje i niecierpliwość Lary rosną, gdy zdaje sobie sprawę, że jej ciało nie ugina się tak łatwo do ścisłej dyscypliny tańca. Reżyser Lukas Dhont pozwala nam zobaczyć, ile kosztuje ją praca- w filmie Lara zdejmuje wielokrotnie buty baletowe i za każdym razem jej palce u stóp są bardziej zakrwawione i posiniaczone. Stopy są rodzajem wykresu, na którym zapisano jej cierpienie, ale przede wszystkim symbolem zdrady. Bo ciało ją zdradza, na nic zdaje się upór, praca i poświęcenie. Mężczyźni bardzo rzadko tańczą w pointach, ich kości nie są ani tak elastyczne, ani tak wytrzymałe. Anatomia jest tu determinująca, balet na pointach wymaga określonej wagi ciała, specyficznej dynamiki i precyzyjnego balansu. Stopy Lary na zawsze pozostaną męskie, co uświadamia jej nauczycielka, informując, że nie da się ich po prostu uciąć. Przypomina jej też o tym dźwięk, kiedy jej stopy ciężko zderzają się z deskami parkietu- uderzenia brzmią jak grzmot.

To powoduje, że Lara nienawidzi swoich stóp. Palce u stóp, zmuszone do wytrzymania rozwijającej się męskiej muskulatury, mają rany porównywalne jedynie do ran, które sama nastolatka  zadaje pozostałej części ciała, owijając plastrami genitalia. Wszystko to w desperackiej strategii ukrycia swej męskości. Penis staje się dosłownie ciężarem. Gdy ukrywa swoje genitalia pod taśmą w swoistym masochistycznym rytuale, staje się jasne, że jest w stanie wojny ze sobą. Narastająca złe samopoczucie wynika z bycia w niewłaściwym ciele. Scena, w której Lara mówi swojemu terapeucie, że nie widzi siebie jako dziewczyny, mimo że wszyscy inni widzą ją w ten sposób, jest w swojej prostocie bardzo przejmująca i prawdziwa. "Widzę dziewczynę.Jesteś dziewczyną"- słowa te okazują się niewystarczające.



Film świetnie pokazuje, jak ciało ludzkie staje się więzieniem, ciężarem, jak ogranicza, sprawia ból. Ciało ludzkie jest terenem tak rozległym i skomplikowanym, że nigdy go w pełni nie zrozumiemy, nawet po spędzeniu całego życia w jego towarzystwie. A bohaterka dopiero jest na początku drogi. Obraz jest bowiem o dojrzewaniu, okresie, który jest bolesnym aktem samopoznania, procesie, który towarzyszy nam przez całe życie. Nikt nie przygotuje nas do tego. Nie ma instrukcji obsługi, (na szczęście lub niestety.) Jednym z głównych wyzwań Lary jest poznanie siebie, ale nie w sensie płciowym, bo to jest już dla niej całkiem jasne. Jej prawdziwy dramat dotyczy pytań większości nastolatków na całym świecie -kim jestem i gdzie jest moje miejsce? Lara poszukuje siebie, tworzy swoją osobowość. I chociaż środowisko sprzyja jej w tworzeniu tożsamości, nie wystarcza to jednak. Najgorszy z naszych wrogów to my sami. Kierując się po części głosem środowiska, jesteśmy w stanie znienawidzić siebie za niespełnianie postawionych nam przez nie wymagań. Podobną frustrację budzi niemożliwość osiągnięcia ideału.

Dlatego tak ważny jest motyw odbicia. Lara wszędzie, gdzie patrzy, widzi lustro, czy to rzeczywiste, czy w postaci ciała innej dziewczyny, czy w oczach chłopców, którzy ją pociągają. To nie jest więc historia transseksualizmu. To historia Lary, historia tego, co dzieje się, gdy patrzymy w lustro, ale powracający obraz nie jest tym, co chcielibyśmy zobaczyć. Opowieść o walce ze sobą, o kreowaniu własnego wizerunku. Nie podzielam więc poglądu grupy krytyków, że fizyczność Lary została za mocna zaakcentowana i przez to uprzedmiotowiona. Obraz Dhonta skupia się bardziej na tym, co przemilczane niż pokazane. W sposobie, w jaki operator ustawia ostrość ujęcia na ciele Lary, jest z pewnością coś niewygodnego, szczególnie w wielokrotnie wracającym ujęciu coraz bardziej zaczerwienionej i zaognionej skóry w okolicy pachwiny, spowodowanej zaklejaniem penisa. Film jednak bardzo ściśle dopasowuje się do perspektywy Lary, a Lara jest na najbardziej narcystycznym i wrażliwym seksualnie etapie życia. Bohaterka ma obsesję na punkcie swojego ciała, jej niedoskonałości, stąd tak intensywne naciskanie na przyśpieszenie operacji. Nic nie zadowoli Lary bardziej niż przyspieszenie procesu stania się kobietą, bez względu na to, czy weźmie dodatkowe hormony czy też uzyska zgodę na zamianę męskiego członka w pochwę. Chociaż wszyscy radzą dziewczynie żyć dniem dzisiejszym i nie tracić czasu na myślenie o tym, Lara po prostu nie może zapomnieć o swoim ostatecznym celu. Ta pasja do szybkich zmian to coś, co łączy wszystkich zwykłych nastolatków, dla których świat porusza się zbyt wolno.


Ale film ukazuje też inne oblicze ciała. Umożliwia ono wolność- jest plastyczne i może ewoluować razem z naszymi pragnieniami. Ciało ludzkie jest źródłem bólu, ale i czułości. I tak jest w filmie Girl, który w dużej mierze jest obrazem o walce o uzyskanie władzy nad ciałem. Długie i pięknie odwzorowane sekwencje taneczne są ekscytujące, gdy Lara odzyskuje kontrolę nad ciałem, umysłem i duszą. Dziewczyna jest wyjątkowo nieśmiała, niewiele mówi o sobie, o tym, co czuje, co myśli. Nie potrafi w pełni otworzyć się ani przed kochającym ojcem, ani przed terapeutą. Film pozostawia otwartą kwestię, czy jest to naturalny aspekt jej osoby, czy też konsekwencja niepewnej perspektywy przekształcenia się w kobietę. Tak czy inaczej dzięki baletowi jest w stanie uwolnić pierwotne i być może niesprecyzowane emocje. Kamera spędza dużo czasu, obserwując i kontemplując  w ciszy twarz Lary, jednak intensywność jej tańca wskazuje na silne zawirowania w jej wnętrzu. Lara wyraża się poprzez sposób, w jaki się porusza. W końcu jest tancerką- język ciała to jej język ojczysty. Stąd jej pewność siebie w sali prób i jej niepokój, gdy bierze prysznic z innymi dziewczynami. Ale ekspresyjny taniec jest w połowie oczyszczeniem, a w połowie bitwą. Tańce są budowane sekwencjami narastającego napięcia, z ciasnymi zbliżeniami na twarzy aktora, a gdy partytura Valentina Hadjadja buduje głośniejsze dźwięki, mamy wrażenie jakby w każdej chwili mogło stać się coś strasznego. Dhont wykorzystuje taniec jednocześnie jako stabilizator i destabilizator, wprowadza harmonię i niepokoi. Tak więc w zależności od momentu historii i wewnętrznego stanu bohaterki, sekwencje baletowe są spokojne lub "udręczone". Duża w tym zasługa niezwykle subtelnego działania aktorskiego Victora Polstera, zwłaszcza że jego Lara jest praktycznie w każdej scenie.

Polster jest szokująco dobry jako introspekcyjna, małomówna Lara, zwłaszcza, że nie jest osobą trans. Jest nie tylko przekonywujący w fizycznie wymagających sekwencjach tanecznych ujawniających świadomość ciała Lary, ale także potrafi oddać myśli i emocje bohaterki niemal bez słów w scenach pełnych niuansów psychologicznych. To dzięki niemu w dużej mierze dramat Lary wypada tak prawdziwie. Warto jednak też docenić scenariusz, który w dużej mierze skupia się na konkretnym konflikcie mającym miejsce, gdy ciało odmawia dostosowania się do swojej tożsamości, a ściślej- gdy odmawia tego z wystarczającą prędkością. Dorastanie bowiem nie czeka. W ten sposób Girl staje się opowieścią o typowej nastolatce, która niecierpliwi się, aby dorosnąć i rozpocząć swoje życie na własnych zasadach, pozostawiając za sobą udrękę dojrzewania. 

Obraz Dhonta jest cichy i subtelny. Reżyser opowiada historię w sposób nienachalny i spokojny, bez egzaltacji, sensacji, nagłych zwrotów akcji, dramatycznych zdarzeń. Zamiast krzyku jest cichy szept. Kamera van den Eedena nieustannie towarzyszy bohaterce, podchodzi do niej najbliżej jak się da, koncentrując się na jej zachowaniu, gestach, twarzy. Ale choć jest przyklejona do Lary, przeważnie, podobnie jak bohaterka, która woli zachować emocje dla siebie, aparat jest ostrożny i trzymany w bezpiecznej odległości. Większość scen jest tak naturalistyczna, że można by je było umieścić w filmie dokumentalnym. Zamiast wymyślać konwencjonalną fabułę filmu, Dhont po prostu zaprasza nas do obejrzenia bohaterki, niemal namacalnie pozwala nam uczestniczyć w jej bólu. I potrafi pokazać ten ból w sposób mocny, intensywny, momentami szokujący. Film nigdy nie stroni od pokazania fizycznej strony rzeczy, zarówno w odniesieniu do seksualności, jak i samookaleczenia.


Właśnie kluczowa scena samookaleczenia wzbudziła najwięcej kontrowersji. Bynajmniej nie chodzi o drastyczny sposób obrazowania, reżyser jest bowiem dyskretny wizualnie i pozwala pracować wyobraźni. Niektórzy krytycy widzieli w tej scenie klasyczne deus ex machina, że nie wpisuje się ona ani w wyciszoną narrację, ani w osobowość bohaterki; inni sugerowali zbyt melodramatyczny ton i podążanie w stronę kina sensacji. Będę jednak bronił tej sceny. Nie racjonalności czy sensowności działań samej bohaterki, ale jako scenariuszowego konceptu. Świat Lary z jednej strony jest zdeterminowany przez nastoletnie postrzeganie świata w kolorach czarno- białych, z drugiej przez niecierpliwość i impulsywność. Cios w postaci odroczonej operacji i opuszczenia zespołu tanecznego dla niej jest zbyt dotkliwy. Nie mniej ważny jest jednak perfekcjonizm odrzucający każdą ułomność, w tym wypadku męskość. Lara to ktoś, kto jest bardzo świadomy swojego ciała i kto wierzy w swoją tożsamość, przekraczającą fizyczne ograniczenia. Determinacja Lary w pogoni za marzeniami staje się dążeniem do metamorfozy. By nastąpił rytuał przejścia , poświęca część ciała.  Nie mogąc obciąć sobie stóp, obcina penisa. W którymś momencie Lara mówi : "Nie chcę być wzorem. Chcę po prostu być dziewczyną". I w finale staje się dziewczyną.

Stąd ostatnią scenę odczytuję zdecydowanie optymistycznie. Nie odnajdziemy tu łatwego happy endu, ale twarz Lary, kiedy widzimy w finale, wydaje się niemal promienna, tchnie pewnością i spokojem. Za delikatnym uśmiechem kryje się odwaga i wdzięk. Kryje się kobieta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz