Niemiłość
Andrieja Zwiagincewa to surowa, tajemnicza i przerażająca opowieść o
duchowej katastrofie. Historia małżeństwa, które nie potrafi kochać, historia kraju, który stracił swoją duszę, historia świata, w którym zbankrutowała ludzkość. Dramat o pozornej formie kryminalnego thrillera.
Ma hipnotyczną intensywność i nieznośną niejednoznaczność,
która utrzymuje się do samego końca.
Dźwiękowo
film rozpoczyna pojedyncza nuta, powtarzana na fortepianie stale i
złowieszczo, która rośnie w głośne, niemal agresywnie
minimalistyczne brzmienie orkiestry. Używając niesamowicie surowego
brzmienia niepokojącej, nieco hipnotycznej muzyki Evgeny'ego i
Saschy Galperin Zwiagincew od początku buduje atmosferę lęku i
napięcia, którą współtworzy obraz zimowej natury. Najpierw
widzimy szkieletowe śnieżne drzewo, przypominające wyblakłe kości
trupa wieloryba z "Lewiatana”. Drzewo sfilmowane jest
majestatycznie w okrągłym panoramicznym ruchu, od dołu, co daje
wrażenie zawrotu głowy, jak i czegoś nierealnego, metafizycznego.
Po chwili zawieszenia kolejne ujęcia Mikhaila Krichmana odsłaniają
obrazy zimowej natury. Ujęcia te podążają za sobą, przenikają,
odbijają się, a całości dopełnia niepokojący odgłos chłodnego
wiatru. Intensywna, przytłaczająca zmysły kompozycja muzyczna i
obrazy drzew odbijających się w wodzie stawu wracają w finale,
tworząc wielowarstwową, złożoną metaforę.
Nagle
kolejna scena przenosi nas do okropnego, bezosobowego, nowoczesnego
budynku, który okazuje się być szkołą. Wśród tłumu dzieci
wyróżniony zostaje 12-latek w czerwonej kurtce. W ponury dzień
wędruje on samotnie przez odludny las. To ta sama przestrzeń stawu,
ale ukazana w jesiennej, ponurej aurze. Widzimy gnijące drzewa,
wyrwane z korzeniami i przewrócone, suche gałęzie, „potłuczone”
i rozproszone po opadłych liściach. Szara, monochromatyczna paleta
jest wszechobecna. Gdzieniegdzie przebija się delikatne światło.
Obserwując korzenie drzewa, zamiast dostrzec solidny fundament, od
którego zależy żywot drzewa, widzimy korzenie odłamane,
„porzucone”, „niekochane”. To metafora świata, który
przyjdzie nam poznać wkrótce. Chłopiec znajduje w korzeniach
czerwono-białą taśmę ostrzegawczą, zwykle znajdującą się przy
budowlanych konstrukcjach. Alosza wyrzuca ją w powietrze, gdzie
utknie w gałęziach drzewa. Spojrzenie w stronę mglistego światła
zamyka jego twarz w marzycielskim uśmiechu. Kontemplacyjne oblicze
Aloszy pozostanie dla nas tajemnicą. Czy
to uderzenie piękna? Czy rodzaj melancholii, odbicie uczuć
samotności i niepokoju? Chęć ucieczki a może intuicyjne
poszukiwanie transcendencji ? Ta tajemnica nie zostanie rozwiązana,
podobnie jak w przypadku taśmy. Bo choć może zwiastować
zniknięcie chłopca, antycypować przyszłe wydarzenia, to nie
dowiemy się, czy określa jego los jako ofiary zbrodni czy jest
drogowskazem, gdzie się ukrył przed światem bez miłości?
Tak
czy inaczej powrót do domu, znajdującego się w jednym z szarych
bloków mieszkalnych, zmazuje dość szybko blask z twarzy dziecka.
Każde jego spojrzenie i gest świadczą o latach emocjonalnych
obrażeń. Widzimy, jak wpatruję się w okno, w trawiaste wzgórze,
na którym spacerują ludzie i bawią się dzieci. Krople deszczu na
szybie stają się synonimem jego smutku i zwiastują tragedię.
Atmosferę rodzinną budują bowiem krzyki, nakazy i wyrzuty. Matka
przejawia do dziecka stosunek pogardliwy. Nie tylko narusza prywatną
przestrzeń pokoju wizytą potencjalnych nabywców mieszkania, ale
jeszcze publicznie go upokarza. A mieszkanie jest na sprzedaż,
ponieważ Zhenya i Borys, rodzice chłopca, się rozwodzą. Alosza
jednak o tym nie wie, bowiem jest w domu całkowicie ignorowany i
pozostawiony sam sobie.
Kiedy
późnym wieczorem pojawia się ojciec, małżeństwo zaczyna się
kłócić, nie zważając na to, czy syn ich usłyszy. To, o co się
kłócą, jest związane z opieką nad Aloszą. Zhenya i Borys są
teraz z nowymi partnerami i żadne z nich nie chce wziąć
odpowiedzialności za syna. Rozważają umieszczenie go w sierocińcu,
co ma go przygotować do służby wojskowej. Kłótnia staje się
przerażającym spektaklem, przedstawionym w nieustających długich
ujęciach z surową szczerością, ostrą agresją, gdzie każda ze
stron dąży do zranienia. Przez cały czas kłótni Zhenya i Borys
krążą po mieszkaniu, jak uwięzieni w klatce, którą stało się
ich małżeństwo. Zwiagincew świadomie pochłania widzów energią
kłócącej się pary, zmuszając nas do przyjęcia ich
krótkowzroczności i do przeoczenia dziecka. Zapominamy o
Aleksieju, dopóki Zhenya nie wyjdzie z łazienki. Kiedy szklane
drzwi zamykają się, za nimi widzimy zbliżenie twarzy chłopca.
Alosza
stał tam przez cały czas i wszystko słyszał, niewidzialny dla
nich, niewidzialny dla nas. Szerokie, wykrzywione usta i stłumiony
szloch wyrażają zdumienie, strach przed porzuceniem, niemoc. Jego
twarz zamierająca w cichym krzyku na długo zostaje w pamięci i
tworzy najbardziej wstrząsającą sceną filmu. Reprezentuje
bezpośrednio doświadczenie zaniedbanego dziecka. Scena
jest tak brutalna, ponieważ uświadamia nam, że nie ma znaczenia,
czy jego krzyk jest głośny czy cichy. Zamknięte drzwi czynią z
nas biernych świadków tej tragedii, która wydaje się tak surowa,
osobista, szczera i autentyczna, że nasze usta także zamierają w
bezgłośnym krzyku. Zostajemy ze świadomością niewygodnej prawdy
razem z dzieckiem.
Następnego
dnia Alosza milczy. Jego milczenie jest dla nas oczywiste, ale
rodzice nie potrafią dostrzec tego -ojca bowiem nie ma, a matka jest
zbyt zajęta swoim smartfonem. Dziecko wychodzi do szkoły i znika.
Kiedy film zapomina o Aleksym, podążamy za Borysem i Zhenyą.
Kolejne sceny budują równolegle ich nowe życie i naświetlają
różne aspekty obecnej rosyjskiej rzeczywistości. Borys,
zatrudniony w konserwatywnej firmie technologicznej, panicznie boi
się utraty pracy. Firma jest prowadzona przez religijnego szefa,
który preferuje bogobojny obraz pracowników z żoną i dziećmi,
rozwód jest więc wyjątkowo źle postrzegany. Mężczyzna szuka
sposobów na ukrycie tego faktu, choć ma już nową dziewczynę.
Masza jest przeciwieństwem Zhenyi- oddana, niepewna, czuła, uległa.
Gotowa do wpisania się w tradycyjny obraz zgodnej i miłej żony,
ale też matki, bowiem Borys zdążył już ją zapłodnić.
Budowanie domowego ogniska staje się dla niego najbardziej wygodnym
sposobem na wymazanie poprzedniego, uszkodzonego związku. Zhenya
natomiast jest menadżerką salonu kosmetycznego, intensywnie
skupioną na swoim wyglądzie i swojej seksualności. W zasadzie nie
rozstaje się ze swoim smartfonem, a selfie staje się dla niej
sposobem komunikowania się ze światem. Jej nowy partner, Anton,
jest częścią rosyjskiej elity ekonomicznej. Ma przestronne, bogate
mieszkanie, wyszukany gust i możliwości zbudowania jej życia na
wysokim poziomie.
Zhenya
jest narcystyczna, skupiona tylko na swoich potrzebach, okrutna,
zimna i pozbawiona litości. Borys jest natomiast wycofany i
tchórzliwy, najczęściej nieobecny. Oboje są głęboko samolubni i
pragmatyczni, pragną nowego życia, całkowicie wolnego od bagażu
przeszłości, a tym bagażem jest właśnie syn. Gorzko
nieszczęśliwi, użalają się nad sobą, obarczają pogardą,
atakują nawzajem, nie zauważając zranionego dziecka. Alosza w tym
czasie, kiedy obserwujemy małżeństwo, pozostaje jakby poza
ekranem, niezauważony, a ponieważ nie pojawia się ponownie - bez
żadnej sugestii, że coś mu się stało - Zwiagincew po mistrzowsku
wykorzystuje dziecko jako formę negatywnej przestrzeni. Bardzo
odważny konceptualny zabieg polega na pokazaniu obrażeń
psychicznych dziecka poprzez toksyczny związek, w którym przebywał,
a nie przez jego portret.
Andriej
Zwiagincew bada małżeństwo bohaterów jak patolog wykonujący
autopsję, obnaża ich egotyzm i podłość. Ale reżyser nie buduje
karykatur, nie demonizuje bohaterów, nie fetyszyzuje ich
okrucieństwa. Pomimo braku empatii, Zwiagincew nie odczuwa do nich
wstrętu czy nienawiści, ponieważ umożliwiają widzowi zaglądanie
głęboko w duszę człowieka - wszystkie jego ukryte lęki, problemy
i wyzwania. "Ich dusze są jak pole bitwy"- jak w jednym z
wywiadów określił to rosyjski reżyser. Są więźniami nienawiści
do siebie i psychicznego terroru, ale na swój sposób próbują
znaleźć jakąś miłość
( niemiłość?) w swoim życiu. Za mistrzostwo twórcy Lewiatana trzeba uznać to, że przy konstruowaniu swojej okrutnej wiwisekcji rodzinnej katastrofy uniknął on zobrazowania bohaterów jako potworów zdolnych jedynie do nienawiści. Pozostają oni paradoksalnie spragnieni uczuć, które próbują odnaleźć w nowych związkach. Ich nowi partnerzy zdają się posiadać to, co małżonkowie utracili - Antoni podtrzymuje kontakt z dorosłą już córką, która przebywa za granicą, a ciężarna kochanka Borysa ma dobre relacje z własną matką. Dlatego Zwiagincew pokazuje małżonków, angażując ich w długie, namiętne, wysmakowane sceny erotyczne ze swoimi nowymi partnerami. Reżyserowi nie chodziło o to, żeby wyglądały jak w filmie pornograficznym, chciał, żeby widz uwierzył w emocje bohaterów. Ograniczenie oświetlenia do minimum i kręcenie tylko w jednym ujęciu budują i intymność, i wiarygodność, co pokazuje, że choć emocje między małżonkami - jeśli były kiedykolwiek - całkowicie wygasły, są oni w stanie otworzyć się na innych. Mają więc w sobie jakiś ludzki gen. Ale w tych scenach jest jednak pustka. Buduje ją od samego początku przestrzeń, zbyt sterylna, zbyt jałowa. A nasz dystans do nich potęguje świadomość, że oboje wydają się nie pamiętać, że mają syna. Przytłacza ich potrzeba ucieczki od siebie nawzajem. Emocjonalny potencjał, który tkwi w scenach erotycznych, szybko zostaje zaprzepaszczony, kiedy Aleksy naprawdę znika. Maski opadają, otwiera się przepaść. To nie w ich starym związku zabrakło miłości, tylko oni po prostu nie potrafią kochać.
( niemiłość?) w swoim życiu. Za mistrzostwo twórcy Lewiatana trzeba uznać to, że przy konstruowaniu swojej okrutnej wiwisekcji rodzinnej katastrofy uniknął on zobrazowania bohaterów jako potworów zdolnych jedynie do nienawiści. Pozostają oni paradoksalnie spragnieni uczuć, które próbują odnaleźć w nowych związkach. Ich nowi partnerzy zdają się posiadać to, co małżonkowie utracili - Antoni podtrzymuje kontakt z dorosłą już córką, która przebywa za granicą, a ciężarna kochanka Borysa ma dobre relacje z własną matką. Dlatego Zwiagincew pokazuje małżonków, angażując ich w długie, namiętne, wysmakowane sceny erotyczne ze swoimi nowymi partnerami. Reżyserowi nie chodziło o to, żeby wyglądały jak w filmie pornograficznym, chciał, żeby widz uwierzył w emocje bohaterów. Ograniczenie oświetlenia do minimum i kręcenie tylko w jednym ujęciu budują i intymność, i wiarygodność, co pokazuje, że choć emocje między małżonkami - jeśli były kiedykolwiek - całkowicie wygasły, są oni w stanie otworzyć się na innych. Mają więc w sobie jakiś ludzki gen. Ale w tych scenach jest jednak pustka. Buduje ją od samego początku przestrzeń, zbyt sterylna, zbyt jałowa. A nasz dystans do nich potęguje świadomość, że oboje wydają się nie pamiętać, że mają syna. Przytłacza ich potrzeba ucieczki od siebie nawzajem. Emocjonalny potencjał, który tkwi w scenach erotycznych, szybko zostaje zaprzepaszczony, kiedy Aleksy naprawdę znika. Maski opadają, otwiera się przepaść. To nie w ich starym związku zabrakło miłości, tylko oni po prostu nie potrafią kochać.
W
filmie słyszymy jedynie wołanie o miłość. Pytanie "Czy
naprawdę mnie kochasz?" w rzeczywistości wyraża skrajną
potrzebę bezpieczeństwa i afirmacji, wskazując na fundamentalny
brak stabilności i ciągłe wątpliwości co do szczerości
intencji. I o tym jest ten film - jest pytaniem, czy miłość jest
możliwa i czy wolność bez miłości jest do osiągnięcia? Czy
jedyną nadzieją na początek uczciwej i pełnej miłości więzi
może być doświadczenie jej nieobecności?
Zniknięcie
Aloszy budują drugą część filmu. Kiedy dramat domowy przeradza
się w niespokojne śledztwo, poczucie egzystencjalnego
lęku zostaje wzmocnione. Zniknięcie zmusza Zhenyę i Borysa, by
zdystansowali się do swojej nienawiści i skupili się na synu.
Wezwani policjanci są znużeni i biurokratyczni, jak
urzędnicy w wcześniejszym Lewiatanie. Policja traktuje
zniknięcie Aloszy z maksymalną powściągliwością, która
symbolizuje jeden z wizerunków państwa. Oficerowie mówią, że nie
mogą pomóc, ponieważ dzieci znikają codziennie i dlatego nie są
w stanie znaleźć wszystkich. I mimo że wciąż istnieje nadzieja
na znalezienie dziecka, policja z przyjemnością przekazuje
odpowiedzialność wyspecjalizowanej grupie wolontariuszy, która
poprowadzi akcję poszukiwawczą. Reszta filmu łączy napięcie
thrillera z psychologicznym portretem dwóch walczących istot
ludzkich, które w końcu uświadamiają sobie, że w zasadzie
powinny poczuć ulgę. Stąd ich nienawiść się tylko zaostrza.
Skoncentrowani głównie na
obwinianiu się nawzajem, biczują się słowami, zjednoczeni we
wzajemnej odrazie.
Zwiagincew
dobitnie ukazuje psychologicznie zbankrutowane postacie, co
szczególnie mocno uświadamia nam scena w kostnicy. Intensywna
reakcja małżonków, łącząca ulgę, rozpacz i przerażenie, to
popis aktorski. Ale to, co sprawia, że scena tak zapada w pamięć,
to fakt, że pomimo podzielanych uczuć, nie potrafią w tym
momencie się zjednoczyć. Wręcz przeciwnie, rozpad ich związku i
osobista izolacja są jeszcze bardziej intensywne. Króluje
nienawiść. Zwiagincew nie zostawia nam wątpliwości. Żadnego
oczyszczenia nie będzie, żadna refleksja nie zagości w ich
duszach.
Postacie
rosyjskiego reżysera są omylne, ale nie chcą się do tego
przyznać. Myślą, że są dorosłe, ale w rzeczywistości są tylko
ślepymi dziećmi, jak całe społeczeństwo, w którym żyją. Ta
wizualna metafora została zwerbalizowana przez konfesyjny monolog
Zhenyi o sobie, jej matce, jej synu, mężu i dziecku, o życiu,
które wniknęło głęboko i ostro, odsłaniając bolesne rany z
przeszłości. W tej niezwykłej scenie Zhenya leżąc nago na łóżku
kochanka, mówi mu, że nigdy nie była kochana przez matkę, której
zachowanie jest odzwierciedleniem uczuć Zhenyi wobec Aloszy.
Kobieta przyznaje też, że nigdy nie kochała ani syna, ani męża,
sumując wyznanie żalem z powodu niedokonania aborcji. Ta scena jest
fascynującą mieszanką rozpaczy i erotyki, która jest zaostrzona
przez nagie ciało Zhenyi i przez geometrycznie sterylną
przestrzeń mieszkania.
W
rzeczywistości jednym z najbardziej uderzających spostrzeżeń tej
sceny jest ukryte przekonanie, że ból, który wyraża Zhenya był
przekazywany z pokolenia na pokolenie, uwidaczniając zbyt dobrze
znany łańcuch destrukcyjnych zachowań na linii rodzic - dziecko.
W tym świecie dziecko zostaje poddane sile przemocy zwanej
miłością. Matka Zhenyi, kiedy ją poznajemy, to prawdziwy potwór
pozbawiony jakichkolwiek uczuć, wykorzystujący każdą możliwą
chwilę, aby znieważyć córkę i ją upokorzyć. Film jednak
podważa ideę, że ten ten układ powinien być odczytany
indywidualnie, ponieważ wydaje się że matka kobiety doświadczyła
podobnego związku ze swoimi rodzicami. Niemiłość staje się
piętnem, które Zhenya ostatecznie przekazuje swojemu synowi. Ponura
spuścizna jest widoczna też w pozornie łagodnej postaci Maszy. Jej
matka pod pozorami opiekuńczości manipuluje kobietą, skupiając
się na swojej wygodzie. Wizerunek rodziców w ogóle, a matek w
szczególności, jest tu surowy i bezlitosny. Ta zgnilizna jest
przekazywana z rodzica na dziecko dopóki, dopóty nie dotknie całego
społeczeństwa.
Film
opowiada bowiem o tym, jak każda osoba przyczynia się do stworzenia
państwa i jego tożsamości, a także jak obojętność systemu
tworzy odpowiednie środowisko i ludzi. A element braku miłości to
coś, co jednoczy postacie rosyjskiego twórcy. Ta czarna wizja
pozbawionego miłości, nienasyconego, samolubnego macierzyństwa
staje się polityczna w jednym bezpośrednim obrazie Zhenyi,
biegnącej na bieżni w dresie olimpijskim z napisem "Rosja"
na klatce piersiowej. Zwiagincew tłumaczył ten zabieg faktem, iż
akcja dzieje się przed olimpiadą w Soczi, ale trudno jednak nie
postawić znaku równości między Zhenyią a Rosją, a wtedy Matka
Rosja staje się potworem. I nawet jeśli ta metafora nie przemawia
do nas, to bez wątpienia reżyser tworzy nie tylko portret rodziny,
ale tka mroczny gobelin swojego kraju, który przedstawia jako ziemię
jałową, rozbitą i tolerancyjną na moralną zgniliznę. Niemiłość
reżyser mógł umieścić wszędzie, ale tematyka filmu jest
zakorzeniona szczególnie w rosyjskim krajobrazie, egzystencjalnym i
dosłownym.
Zwiagincew
potępia zarówno represyjną maszynerię porządku społecznego, jak
i pułapki, które są oferowane przez wolny rynek. Borys pracuje
przecież dla firmy, której polityka, lojalna wobec prawosławnego
reżimu Putina, domaga się, aby pracownicy byli małżeństwem.
Rozmowa biurowa Borysa przypomina nam, że w pozornie
chrześcijańskiej kulturze, która odrzuca rozwód, ludzie często
trwają w związkach tylko po to, by ratować twarz. Szef ojca Aloszy
jest ortodoksyjnym chrześcijańskim biznesmenem, który czuwa nad
moralnością, zachowując ludzi w amoralnej hipokryzji. Ściany
biura są usiane religijnymi obrazami, a więc duchowe potrzeby Rosji
zostają sprowadzone do obrazków i kościoła jako elementu
infrastruktury osiedlowej. A pokazanie firmy przez pryzmat stołówki,
stylizowanej na linię montażową, budują świat bez twarzy, bez
tożsamości.
Dla
Zhenyi przedmiotem kultu jest natomiast błyszczący telefon
komórkowy. Bez niego prawie nigdy się nie rusza, robiąc selfie
lub sprawdzając Facebooka. Nie ona jedna, co świetnie utrwala
scena, w której bohaterka jedzie pociągiem, gdzie wszyscy, którzy
chcą wysiąść, wpatrują się w telefony. Ponure nagłówki o
walkach na Ukrainie wyłaniające się z radia i telewizji,
zagłuszone są przez powierzchowny urok kanałów Instagram i inne
technologiczne rozrywki. Mariaż symboli pobożności i
niekontrolowanego kapitalizmu napędza ten świat niemiłości.
Mężczyźni są ambitni i zimni. Kobiety natomiast, nawet te w tle,
zawieszone są między narcyzmem a desperacją. Spoglądamy np na
kobietę w restauracji, która zalotnie podaje numer telefonu komuś,
kogo nawet nie widzimy, po czym siada przy stole ze swoim mężczyzną.
Widzimy powszechną obojętność na otaczającą rzeczywistość,
nawet rozmowa o apokalipsie jest tylko dodatkiem do konsumowanego
obiadu w firmowej stołówce. Reżyser zresztą brutalne łączy
kulturowe i socjologiczne sprzeczności. Stara komunistyczna rozpacz
i bieda żyją wraz z eleganckim, nowoczesnym światem zalanym
technologią. Z jednej strony zbiorowa uwaga społeczeństwa skupiona
jest na telefonach komórkowych, a smukłe kobiety, noszące krótkie
sukienki w eleganckich restauracjach, wykrzykują ekstatycznie toast:
„za miłość i selfie”. Równocześnie widoczne są
porzucone, zniszczone i zalane budowle, które jeszcze nie zostały
wyburzone, a które są totemem poprzedniego reżimu. Sposób,
w jaki Zwiagincew przedstawia ten świat, jest zimny i kliniczny,
podobnie jak jego mieszkańcy. To świat próżnego hedonizmu,
bezmyślnego konsumpcjonizmu, biurokratycznej apatii
Obraz
twórcy Lewiatana staje się opowieść o współczesnej
Rosji, w której ludzie są na łasce systemu bez miłości. To
świat, w którym zwykła potrzeba przetrwania zmutowała i
przerodziła się w niekończące się zapotrzebowanie na status,
pieniądze, wygodę, luksus i autoafirmację. A wszystko to jest
podbudowane lub nadzorowane przez konserwatywne normy społeczne
chrześcijaństwa, konformizmu i nacjonalizmu. To system, w którym
przemoc podszywa się pod miłość i ogranicza wolność drugiego
człowieka, niszcząc go. Rosja Zwiagincewa to strzaskane
społeczeństwo na każdej płaszczyźnie, ludzie być może boją
się konfrontacji z osobistymi problemami, patrzą na zewnątrz,
chcąc za wszelką cenę poczuć się lepiej. Niemiłość to brak
komunikacji, którą sugerują tutaj niemal wszystkie rozmowy, ale
też motyw odbić. Szyby okienne, szyby samochodu tworzą swoistą
taflę, mur, odcinając ludzi od rzeczywistości, od drugiego
człowieka. Komunikacyjna niemoc bierze się więc zarówno z
istnienia między ludźmi barier, ale też z tego, że nie mają
sobie nic ciekawego do powiedzenia.
Jako
reżyser filmowy nie demaskuje obłudnego, pozbawionego miłości i
rozpadającego się społeczeństwa jako czegoś "odrębnego"
istniejącego w równoległej rzeczywistości. Bo choć w
każdym ze swoich filmów Zwiagincew próbuje zrekonstruować
rosyjską rzeczywistość, geniusz rosyjskiego twórcy filmowego
opiera się na uniwersalnej naturze jego opowieści, gdzie ludzie
oglądają się w szokującym zbliżeniu na ekranie. W tym żrącym i
hipnotycznym filmie obfitującym w wszelkiego rodzaju patologie,
widzimy już historię upadku całego świata.
Zewnętrzna
rzeczywistość skierowana jest więc w stronę przestrzeni
apokaliptycznej. Z jednej strony szał medialny koncentrujący się
na nadchodzącej zagładzie, która została przewidziana na rok 2012
w starożytnym kalendarzu Majów, z drugiej
aneksja Krymu przez Rosję i wojna na Ukrainie. Fragmenty wiadomości
radiowych i telewizyjnych wskazują na świat rozpadający się w
szwach, co wzmacnia obrazowo nadchodząca zima. Świeże opady
śniegu, zasypujące wszystkie ślady, zwiastują śmierć.
Apokaliptyczne informacje odzwierciedlają jednak osobistą sytuację
pary bohaterów: wojnę, którą prowadzą przy użyciu wszelkich
dostępnych środków. U rosyjskiego twórcy bowiem- co pokazały
wcześniejsze filmy Elena
i Lewiatan
-apokalipsa dokonuje się nie w świecie, lecz w ludziach- albo
dokonuje się w świecie, ponieważ wcześniej wypełniła się w
ludzkich duszach. Bohaterowie ostatniego dzieła Zwiagincewa
zatracili głębszą duchowość. Dbają jedynie o ciało, tkwią w
konsumpcjonizmie. Nie przypadkowo Zhenya i Borys pokazywani są przez
pryzmat jedzenia, zakupów i erotyki. Nie potrafią dostrzec poza
własną goryczą szerszego humanistycznego aspektu egzystencji.
Jedyną rzeczą, która ma siłę przekroczyć wszystkie społeczne i
kulturowe podziały, jest wszechogarniający chłód między
rodzicami a dziećmi, między mężem a żoną, między państwem a
obywatelem.
W
finale widzimy, jak Zhenya i Boris już żyją nowym życiem, w nowym
domu, z nowymi rodzinami. Nie wspominają przeszłości, a dobitnie
obrazuje to scena, w której jedyny znak widzialny Aloszy, jakim był
jego pokój, jest bezlitośnie niszczony przez nowych właścicieli. Pozostał
tylko jako ulotka na latarni, która jest ignorowana przez
przechodzących. Świat Zwiagincewa to ogromne, bezduszne miejsce, w
którym samotne dusze nie mogą istnieć. Ale główni bohaterowie,
choć zapomnieli i stworzyli nową rzeczywistość -pozostali smutni,
sfrustrowani, jałowi. Jesteśmy świadkami, jak Boris bierze
przeszkadzające mu w oglądaniu telewizji dziecko i wrzuca do
kojca. Ten mały chłopiec to kolejny Alosza - nowe pokolenie, które
ponownie rośnie w środowisku "bez miłości". Rosja stoi
w miejscu, nie ma tu postępu, nie ma rozwoju. A bezpośrednią
metaforą tego jest wspomniana scena pokazująca Zhenyę na bieżni w
dresie z napisem "Rosja". Patrząc na nią, zadajemy sobie
pytanie -Dokąd biegniesz Rosjo, dokąd zmierzasz świecie? Przez
pustkę w oczach kobiety przedziera się jakiś irracjonalny ból.
Ból niemiłości?
Błędem
byłoby jednak negować lub podważać bardziej poetycką, mistyczną
i duchową stronę filmu Zwiagincewa, Nie na darmo widzi się w nim
następce Tarkowskiego. Choć Niemiłosć przedstawia przede
wszystkim i analizuje życie we współczesnej Rosji, nie można
ominąć zdolność Rosjanina do przekroczenia tej realistycznej
czasoprzestrzeni skupionej na tu i teraz. Jego filmy szukają
ponadczasowej natury życia, która manifestuje się w doczesności.
Obrazy Krichmana od samego początku próbują uchwycić sens czegoś
nieobecnego, nienamacalnego. Raz za razem operator ukazuje swoich
bohaterów przez przednie szyby samochodu, okna z deszczowymi
kropelkami i inne szklane powierzchnie, jakby starał się nie tylko
przejrzeć ich dusze, ale także je zobaczyć. Przez cały też czas
kamera Krichmana prowadzi własne śledztwo, zatrzymując się w
przestrzeni korzeni drzewa, sunąc po samotnych wodach, przyglądając
się z dużej odległości bawiącym się dzieciom. Wraz z
wolontariuszami przesuwa się powoli po ponurym, zalesionym terenie,
po obskurnych opuszczonych budynkach, tworząc dysonans między
naturalnym pięknem a sztuczną entropią. Odkrywa pełną erozji
gigantyczną czaszę radaru, który wpatruje się w gałęzie, jakby
był sztucznym słońcem. Prowadzi przez niszczejący kompleks z
czasów radzieckich, który kiedyś mieścił sale konferencyjne,
basen i boisko do koszykówki. Ukazuje erozję, a może grób już
nie tylko Rosji, ale współczesnej cywilizacji, gdzie natura
przywraca kontrolę.
Nieziemski
akcent fortepianowy i przebłyski światła tworzą aurę czegoś
nieuchwytnego. Podobnie jest wtedy, kiedy kamera odrywa się od
głównej opowieści i szuka jakby nowych dróg. Dlaczego skupia się
np na nic nieznaczącej postaci nauczycielki zmazującej tablicę
?Ale kiedy ta wychodzi z klasy, kamera pozostaje i wygląda przez
okno, kontemplując zimowy pejzaż. W innej scenie podąża za
nieznanym mężczyzną po zaśnieżonej ścieżce. Tajemnica
pozostanie tajemnicą, ale ruch kamery i kompozycje obrazowe tworzą
gęsty trop interpretacji.
Wyczucie
metafizycznej mocy krajobrazu powraca w ostatniej scenie, a obrazy
zimowych drzew stają się wyrazem prostej poezji filmowej. Film
kończy się jak się zaczyna, wraca z powrotem, zataczając pełne
koło. Wszystko zawiera się w mikrokosmosie natury albo też
odzwierciedla nietzscheańską ideę wiecznego powrotu. Do nas już
należy, czy jesteśmy w
zimowej scenerii dostrzec coś więcej niż to, że czas minął. Nie
ma już bowiem Aloszy, nie ma też tam nikogo, kto mógłby
kontemplować tę scenę. Jednak pulsujące brzmienie wywołane
uderzeniem jednego klawisza fortepianu może symbolizować też bicie
serca.
Możemy
więc doszukiwać się jakiejś namiastki nadziei, spróbować
znaleźć coś, co choć na chwilę da nam sens, ale tak naprawdę
pesymizm Niemiłości
jest bezlitosny. Film jest brutalnie uczciwy, wytrąca nas z
równowagi, uwidaczniając wewnętrzny i zewnętrzny świat pełen
bólu, rozczarowania, świat przepełniony głęboko zakorzenioną
obojętnością, świat duchowej pustki, w której rośnie już
tylko zło. Ten film dosłownie boli, bo nie da się żyć bez
miłości. Ten film dotyka nas w sposób charakterystyczny dla
dawnych mistrzów jak Bergman, ale i też tych współczesnych jak
Haneke.
Niemiłość
to niezapomniany portret kraju zniszczonego emocjonalnie, etycznie i
fizycznie. To film o rosyjskim życiu, rosyjskim społeczeństwie i
rosyjskiej udręce, który jest jednak bardzo uniwersalny, wszyscy
bowiem żyjemy w świecie niemiłości.
T.M
T.M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz