środa, 4 lipca 2018

                                                              
                                                           ZWIĄŻ MNIE





UWIĘZIENI W MIŁOŚCI

W powszechnym mniemaniu Zwiąż mnie to film niezbyt udany w twórczości Pedro Almodovara. Może dlatego, że powstał zaraz po świetnie przyjętych Kobietach na krawędzi załamania nerwowego. I rzeczywiście nie jest to film ani tak błyskotliwy, ani tak perfekcyjnie zrealizowany. Nie jest też tak mądry i głęboki jak późniejsze dokonania Hiszpana. Zgodzę się, że jest nieco sentymentalny, że ma banalne zakończenie. Ale ja go lubię. To bezpretensjonalna komedia o romantycznej miłości.
 
Para, którą jednak będziemy śledzić, jest specyficzna. Ricky niemal całe 23-letnie bytowanie na ziemskim padole spędził w zamknięciu –sierociniec, poprawczak, szpital wariatów. Marina to była narkomanka i gwiazda filmów porno, obecnie robiąca karierę w horrorach klasy B. Niecodzienne jest też ich spotkanie. Poznajemy Ricky‘ego, kiedy zostaje przywrócony światu po opuszczeniu psychiatryka. Wbrew pozorom – świat stoi przed nim otworem, ma wyuczonych kilka zawodów, dzięki pielęgniarkom ciało kobiece nie jest dla niego tajemnicą, a dzięki wdzięcznej za posługę erotyczną dyrektorce ma nawet pieniądze na rozpoczęcie nowego życia. Ricky jednak już wcześniej obmyślił sobie wizję nowego życia. Ma bardzo konkretny plan. Odnaleźć Marinę i założyć z nią rodzinę. Ricky poznał ją podczas jednej z ucieczek, przespał się z nią, obiecał, że wróci i zaopiekuje się. Problem w tym, że Marina była wtedy na narkotykowym haju i spała z kim popadnie, nie pamięta więc chłopaka. Nie mając więc wyjścia, Ricky włamuje się do jej mieszkania i więzi. Kobieta nie rozumie co się dzieje, widząc jednak pożądanie w oczach Ricky’ego, gotowa jest się dać zgwałcić i pozbyć się intruza. Problem w tym, że Ricky chce miłości i gotów jest poczekać aż Marina się nim zakocha, a to oznacza dla niej, że mieszkanie zamienia się w więzienie.


 
Marina ma chłopaka za szaleńca, no i nie jest daleka od prawdy. Ricky jest lekko szurnięty, wierzy bowiem, że można rozkochać kogoś w kilka dni. To oczywiście efekt nie choroby psychicznej, a jego niedojrzałości psychicznej, infantylności i naiwności. Pozbawiony wzorców postępowania, odcięty od społeczeństwa, ukształtował swój świat na wzór czytanek dla małych dzieci i kolorowych obrazków, co pokazuje choćby jego prezent dla Mariny- pudełko czekoladek w postaci serca. Kiczowate i banalne, ale Ricky jest właśnie dużym dzieckiem. Są też i zalety takiej postawy - entuzjazm, zapał, szczerość, wiara w miłość. Ricky może Marinie ofiarować siłę swoich uczuć. Nie potrafi- co nie dziwi- przekonać jej do siebie inaczej jak za pomącą więzów i kneblowania. I choć jest oprawcą, jednocześnie jest bardzo rozczulający w swojej troskliwości i cierpliwości. Cierpliwie znosi bowiem jej próby ucieczki, złośliwości, niechęć i pogardę. Mimo absurdalnej sytuacji, próbuje stworzyć jej normalne życie. Załatwia jej leki na ból zęba, naprawia zlew, kupuje bardziej delikatny plaster do zaklejania ust, jest czuły, opiekuńczy i gotowy do poświęceń. Podziwia Marinę i ją szanuję.



Była gwiazda porno nie jest osobą, którą łatwo zdominować, ale powoli cała sytuacja zaczyna mieć dla niej urok. Przełom następuje, kiedy Ricky zostaje pobity podczas próby zdobycia heroiny. Budzi to w Marinie czułość niemal matczyną, ale też zmysłowe pożądanie. Jakże inaczej zabrzmi w jej ustach późniejsze „zwiąż mnie”. Stanie się to elementem pewnej gry zmysłowej między nimi.

Film nie poraża może jakąś głębią, ale przekonuje jako film o miłości. Dziwacznej szurniętej, lecz jednak uświęconej na swój sposób. Film otwiera kiczowaty obraz religijny przedstawiający Matkę Boską i Chrystusa. Podobny obraz widzimy nad łóżkiem Mariny. W ten sposób Almodovar sakralizuje związek, bo – jak sam mówi – połączenie się dwóch osób zawsze należy do obszaru świętości. Każdy związek jest inny, ma swoje własne normy, swój własny wizerunek. Miłość Ricky’ego i Mariny jest szalona, niekonwencjonalna, naznaczona zmysłowością i przemocą, lecz wcale przez to nie mniej prawdziwa. Oczywiście Almodovar ukazuje całość w konwencji komediowej, momentami groteskowej – jak wtedy, kiedy w trakcie pierwszego stosunku Marina wykrzykuje, że teraz dopiero poznaje Rick’ego. Tak właśnie Almodovar przekonuje nas do potęgi tego uczucia- wśród setek mężczyzn rozpoznała jednak swego księcia. Zresztą scen zabawnych, przerysowanych jest oczywiście więcej. Moja ulubiona to specyficzna scena łóżkowa, kiedy oboje udają, że śpią. Śmieszne, pełne uroku, ale i napięcia. W ich wzroku tak dużo się dzieje. I może właśnie dlatego należy film uznać za udany. Między odtwórcami ról ewidentnie iskrzy, wyczuwamy prawdziwe namiętności i emocje. To szczególnie ważne, że Almodovar w tym obrazie zminimalizował ilość charakterystycznych dla siebie przerysowanych, udziwnionych postaci. Choć widać w filmie zabawę dekoracjami, kolorami, symbolami, choć nie stroni od kiczu, sztuczności i ironii, to scenariusz Zwiąż mnie głównie opiera się na tej dwójce. Bez aktorskiej siły nie byłoby tego filmu. 

Ricky’ego świetnie zagrał Antonio Banderas, jeszcze taki Almodovarowski- młodzieńczy, nieokrzesany, żywiołowy, pełen temperamentu, z tym specyficznym błyskiem w oku. Po drugiej stronie po raz pierwszy u Almodovara Victoria Abril, późniejsza muza reżysera, drobna, rozedrgana, zmysłowa, emocjonalna. Z jednej strony dominująca, świadoma własnego ciała, z drugiej – na swój sposób delikatna i wrażliwa. Oczywiście w ich grze jest lekki ton przerysowania, zbytniej ekspresji, delikatnego pastiszu, ale los szyderczy dotyka tutaj bardziej świat mediów ( kapitalny pastisz reklamy ) i świat filmu ( z delikatną nutą autoironii ). Bohaterowie natomiast są nam jednak bliscy, tak jak i ich uczucie.


Widać i w warstwie scenariusza, i materii filmowej, że Zwiąż mnie jest filmem nie do końca przemyślanym, może nieco błahym. Ale czuje się w nim lekkość, świeżość, pewną filuterność i zadziorność. A ponadto sympatię do bohaterów. Na swój sposób to urzekająca bajka o miłości, tylko książę to świr, a księżniczka- gwiazdka porno. No ale to przecież Pedro Almodovar.

 T.M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz