AMORES PERROS
SKUNDLONE PIĘKNO MIŁOŚCI
Rewelacyjne
kino, wstrząsające, żrące, zapierające dech w piersiach.
Brutalne piękno i wzruszająca prawda o człowieku i świecie. A to
wszystko w debiucie meksykańskiego reżysera Alejandro Gonzaleza
Inarritu
Amores
Perros to trzy nowele, opowiadające
o trzech różnych wydarzeniach dziejących się w tym samym czasie i
miejscu. Konstrukcja filmu jest jednak przewrotna, misterna i
zaskakująca. Łamie czas filmowy, cofamy się bowiem w przeszłość,
ale i wybiegamy w przyszłość. Punktem kulminacyjnym, zwrotnym
wydarzeniem, jest wypadek. Śledzimy zarówno wydarzenia, które do
niego doprowadziły, jak i jego konsekwencje. W tragicznym wypadku
zderzają się życia trojga spośród 20 milionów mieszkańców
miasta Meksyk. Choć żyją obok siebie, należą do różnych
światów. Gdyby nie kolizja, najprawdopodobniej nigdy by się nie
spotkali. 20-letni Octavio mieszka z liczną rodziną w biednej
dzielnicy miasta. Chce uciec od dotychczasowego życia z żoną
swojego brutalnego brata. Aby zdobyć pieniądze na nowe, urojone
życie, wystawia do walk psów swojego rottweilera Cofi. Nie waha się
także nasłać na brata bandytów. Jednakże obrana przez niego
droga przemocy okazuje się ślepym zaułkiem. Wygrywając walkę za
walką, naraża się lokalnemu zbirowi. To właśnie przed nim ucieka
z rannym psem, kiedy zderza się z samochodem pięknej modelki
Valerie. To dla Valerii Daniel, redaktor gazety, porzuci żonę i
dzieci. W dniu, w którym świętują początek nowego, wspólnego
życia, Valeria zostaje tragicznie okaleczona we wspomnianym wypadku
samochodowym. Traci nie tylko nogę, ale kontakt ze światem
zewnętrznym. To koniec jej kariery. W jednej chwili raj, w którym
już widział się Daniel, zamienia się w piekło, w którym
przychodzi mu żyć z Valerią. Gwoździem do trumny staje się
wypadek z ukochanym pieskiem Valerie, który wpada do dziury pod
podłogą. Trzecim bohaterem jest Chivo, który staje się świadkiem
wypadku. Kiedy inni zajmują się ofiarami kolizji, on bierze pod
opiekę rannego psa. Chivo jest złamanym przez życie idealistą.
Zarabia jako płatny morderca i czułość okazuje tylko
towarzyszącej mu sforze psów. Wcześniej jednak był
intelektualistą, który porzucił rodzinę dla rewolucji, za co
spędził 20 lat w więzieniu. Paradoksalnie obcowanie z psem zabójcą
skłania go do podjęcia próby powrotu do życia. Kiedy w gazecie
natrafia na nekrolog żony, idzie na pogrzeb, gdzie spotyka swoją
córkę. Wracają wspomnienia, pojawiają się wyrzuty sumienia.
Postanawia odszukać córkę, a osobom uwikłanym w kolejne zlecenie
morderstwa postanawia dać nauczkę.
Każda
część obrazu to inny gatunek, inny film, punkt widzenia. Inny
rytm, inne tempo. Pierwsza odsłona to naturalizm, brutalność,
impulsywność i krzyk. Tętni latynoskim rytmem, meksykańskim
rapem. Dużo tu przemocy, krwawych walk psów, agresywnych uczuć.
Druga część ma spokojny, niemal monotonny rytm, rodem z
telenoweli, co wzmacnia wysoki status społeczny bohaterów. Ale nie
brak tu elementów rodem z horroru. Wreszcie trzecia to rodzaj
moralitetu i stadium samotności w jednym. Kameralność zostaje
podszyta tu muzyką Gustavo Santaolalla i parabolicznym wydźwiękiem.
Inarritu
nie przypadkowo umieścił akcję swego filmu w Mexico City.
Meksykański tygiel nadaje się idealnie na miejsce akcji, bo daje
możliwość określenia egzystencjalnych cech charakteru człowieka
w kontekście uwarunkowań historycznych, kulturowych, politycznych i
ekonomicznych. Stworzył w ten sposób portret łacińskiej
aglomeracji miejskiej, molocha, gdzie bardzo mocno ścierają się
wpływy europejskie z kulturą indiańską. Mexico ofiarowuje bogactwo
kulturowe, ale też bogactwo kontrastów, sprzeczności, konfliktów.
To świat zmienny, dynamiczny, dychotomiczny. To miasto, które
popycha mieszkańców do aktów desperacji, to świat agresji, w
którym wciąż wszyscy pragną czegoś więcej, chcą czegoś
nowego, chcą się wspinać wyżej. To miejsce ofiarowuje ogromne
możliwości, choć nie bardzo wiadomo jakie. Ofiarowuje też tłok,
dynamiczne tempo życia, bezwzględność i chaos.
I w
tym właśnie chaosie żyją bohaterowie. Z dnia na dzień,
zagubieni, osamotnieni, wyalienowani, sfrustrowani, zrozpaczeni. Chcą
walczyć, ale stworzenie utopi jest niemożliwe. Meksykański moloch
nie pozwala na dyskrecję, intymność, subtelność. Jest wrogiem
człowieka, którego atakuje wszędzie, nawet w domu, wśród
najbliższych. Atakuje ich człowieczeństwo. Bo bohaterzy
sympatyczni nie są. Są egoistyczni, pełni złych emocji, nie
potrafią odrzucić swoich słabości, swoich grzechów. Świat
Inarritu to świat skundlony, pełen brudu, nienawiści, agresji i
bólu. I to bólu bezsensownie zadawanego. Połączenie
cywilizacyjnego zagubienia i zwierzęcej natury daje efekt łacińskiej
maksymy- człowiek człowiekowi wilkiem. A jednak bohaterowie nie
poddają się, nie tracą nadziei, próbują okiełznać wrogi sobie
świat. Tym, co ich łączy, jest miłość.
Ale
co to za miłość, sugestywnie podpowiada tytuł. Pieska miłość,
miłość jak suka, jak dziwka. Miłość jest tu brutalna, ostra,
rozdygotana, impulsywna. Bohaterowie nie myślą, lecz działają,
oddają się uczuciom. Miłość jest gorzka, miłość to udręka,
miłość to grzech, miłość to śmierć. Miłość to piekło, ale
też nadzieja na opuszczenie tego piekła. Bo choć brutalna, trudna,
to ona daje siłę do zmiany. Co nie oznacza, że zmienia.
Scenariusz
Arriagi splata ze sobą losy trzech bohaterów w różnych stadiach
życia -młodość, dojrzałość i starość. W każdym płaci się
za miłość wysoką cenę. Najmłodszym bohaterem jest Octavo, który
mieszka wraz z bratem i matką w dzielnicy nędzy. W ich rodzinie
widać wyraźny brak ojca, zwłaszcza, że matka nie jest dla Octavia
autorytetem. Octavio w ogóle pozbawiony jest autorytetów, moralnego
kośćca, a nawet kulturowego zakorzenienia. Jest młody, popędliwy,
łatwo ulega pokusie posiadania, łatwo też wchodzi w świat agresji
i przemocy. Kieruje się emocjami, pragnieniami. Ma siłę, energię
i wiarę ,ale jednak przegrywa. Traci wszystko. Śmierć przyjaciela,
utrata psa, rozpad rodziny, odejście Suzanny, wypadek składają się
na jego porażkę. Cena jest bardzo wysoka, nagrody jednak nie ma.
Bohater nic nie zyskał. Tylko wiedzę, ale tej wiedzy nie potrafi
wykorzystać. Jest za młody, zbyt dziewiczy psychicznie, by wziąć
los w swoje ręce. Jego klęskę pokazuje ostatnia scena. Samotny,
przegrany, rozgoryczony i bezsilny zamiast wsiąść w autobus i
zacząć od nowa, wraca z powrotem tam, gdzie nic i nikt na niego nie
czeka.
Daniel
także wszystko traci w imię miłości. Traci więcej niż Oktawio,
więcej bowiem zaryzykował. To przykład człowieka, który ma
wszystko – pieniądze, pozycję, rodzinę, dobrą pracę. Ale to
tylko rola społeczna, którą całe życie grał. Kiedy osiągnął
to wszystko, zauważył, że jest tak naprawdę pusty i samotny, że
jego życie emocjonalne od lat stoi w miejscu. Piękna Valery ma mu
tę pustkę zrekompensować. Wypadek jednak powoduje konfrontację
wyobrażeń z rzeczywistością. Okaleczona modelka przestaje być
synonimem doskonałości, maski opadają, pojawia się
niezrozumienie, wrogość i obcość. Zamiast dojrzałej miłości
rodzą się ślepe namiętności, tworzy się spirala wzajemnych
pretensji, pozostaje w końcu osad żalu i poczucia oszukania. Daniel
jest już dojrzalszą wersją Octavo, jego klęska to konsekwencja
jego wyborów. Wie, że powrót do rodziny niczego by nie zmienił.
Dla niego jest szansa. Jeśli potrafi przekroczyć rozczarowanie i
porzucić marzenia,
jego związek ma szansę stać się dobrą miłością.
Najciekawszą
postacią jest Chivo. Po pierwsze łączy oba światy reprezentowane
przez poprzednich bohaterów. Był na samym szczycie i na samym dnie,
poznał świat idei i świat pieniądza, poznał dobro i zło .Podróż
po bezdrożach piekła skończyła się tym, że został płatnym
mordercą. Ale nie robi tego dla pieniędzy, żyje jak nędzarz w
całkowitej izolacji od świata. To znak jego rozczarowania do tego
świata i ludzi. Marzenia o lepszym świecie się nie ziściły.
Dlatego bardziej kocha psy. I to spotkanie z Coffim, morderczym psem,
jest przełomowe, bo ma charakter spojrzenia w lustro. Kiedy pies
Octavia morduje inne jego psy, El Chivo pojmuje, że robił tylko to,
czego go nauczono- zabijał -tak jak i on. Spojrzenie w głąb siebie
niesie za sobą przebaczenie. A to- otworzenie się na miłość do
córki. Chivo odkrywa w sobie człowieczeństwo, siłę do
udźwignięcia ojcostwa, do zmiany swojego życia. Pojmuje to, co dla
innych jest niedostępne- przemoc i okrucieństwo są złem i zawsze
mają charakter destrukcyjny. I może dlatego jedyny bohater trzyma
los w swoich rękach, potrafi to wykorzystać. Czyni rozrachunek ze
swoim życiem i wyrusza w podróż na spotkanie jutra.
Film
ukazuje różne odcienie miłości- także do psa. A może inaczej-
Inarritu stawia znak równości między człowiekiem i zwierzęciem.
Miłość do psa staje się miernikiem wartości uczucia. Może
dlatego, że jak sam Inarritu twierdzi - bohaterowie „Amores
perros” zapominają o swojej boskości i zanurzają się głęboko
w swojej zwierzęcej naturze, aby odkupić siebie samych, swoje
decyzje i ich konsekwencje poprzez ból, tym niemniej pięknie i
odważnie, z godnością i nadzieją. Dlatego dają się lubić:
bywają niewierni, ale nigdy nielojalni. I może dlatego w
konstruowaniu postaci Inarritu nas zwodzi. Nie ułatwia polubienia
bohaterów, ale też subtelnie zmienia nasze wyobrażenie o nich.
Wciąż musimy ich na nowo definiować, przewartościowywać. To nie
są martwe, puste marionetki, lecz prawdziwi, wrażliwi ludzie.
Dlatego są oni namacalni, pełnokrwiści, budzą wyjątkowe emocje.
Scenarzysta Ariaga chciał, aby bohaterowie byli pełni sprzeczności
i paradoksów, zdolni do intensywnego życia i przygotowani, aby za
to płacić: śmiercią, okaleczeniem, zniewoleniem : chciałem
zawrzeć opowieść, która nie trywializowałaby przemocy i śmierci.
Opowieść, która zmusiłaby widza do odczucia tragedii morderstwa,
okrutnych konsekwencji wypadku samochodowego, przyczyn zdrady,
destrukcyjnej siły zakazanej miłości. Opowieść zdolną przekazać
ból, zagubienie, smutek, radość, nicość i nadzieję, które
niesie ze sobą życie. Opowieść ludzką do granic bólu, wolną od
obrzydliwej tyranii politycznej poprawności, która haniebnie
okalecza istotę człowieczeństwa. Opowieść, której bohaterowie
musieliby przejść przez piekło i miotając się pomiędzy dobrem i
złem, szukać zgody z własną naturą..
Film
jest mocny, dogłębny, momentami szorstki, z drugiej strony pełen
pasji, emocji, nerwowego napięcia. Wymowa jest gorzka i ponura,
zwycięstwo jest jednocześnie porażką. Inarritu zostawiając
otwarte zakończenie, nie rozstrzyga, czy miłość może uleczyć
nasze troski. A jednak, odzierając nas ze złudzeń, zostawia
odrobinę nadziei. Nadziei, że można zacząć wszystko od nowa.
T.M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz