WŚCIEKŁOŚĆ I WRZASK
Michael
Pearce umiejscowił akcję swego debiutu na wyspie Jersey, z której
sam pochodzi. Obraz jest luźno zainspirowany wydarzeniami, które się rozegrały na wyspie.
Przez ponad dekadę, począwszy od 1960 r. , była ona terenem
łowieckim dla seryjnego gwałciciela, który atakował kobiety i
dzieci w ich własnych domach. Prasa nazwała go Bestią z Jersey.
Historia ta przypomniała reżyserowi, kiedy szukał opowieści
związanej ze swoim dzieciństwem. Terror, który siał wtedy Edward
Paisnel, był dla Pearce swoistą utratą niewinnością, zrozumiał
bowiem, że potwory naprawdę istnieją, a bajkowa wyspa, na której
dorastał, jest przerażającym miejscem. Postanowił więc stworzyć
historię, która będzie złowieszcza i przerażająca, ale odda też
ambiwalentny charakter jego świata. Postanowił pokazać przestrzeń,
która z jednej strony jest rajem, pięknym turystycznym
miasteczkiem, otoczonym oceanem, z drugiej strony więzieniem,
mrocznym, klaustrofobicznym miejscem, dającym poczucie zduszenia i
wyobcowania.
Tę
intrygującą sprzeczność świetnie oddają zdjęcia Benjamina
Kracuna. Jersey jest zwykle przedstawiane w bardzo oryginalny i
malowniczy sposób - i tę idylliczność bezpiecznej przestrzeni
ukazują ujęcia operatora, często naznaczone światłem i
wyrazistymi, elementarnymi barwami. Jednocześnie zdjęcia akcentują
dzika fakturę krajobrazu, sugerują mrok, który czai się
gdzieś niewidocznie (co ciekawe-ciemność tkwi bardziej w ludziach niż w
otaczającej rzeczywistości). Pejzaże symbolizują ograniczenie, a
także tworzą pragnienie, dosłowne lub metaforyczne, ucieczki.
Od
pierwszych ujęć ta sprzeczność jest wyraźnie widoczna. Film
otwierają dwie sceny, które kolorystycznie i nastrojowo kreują
świat pozytywnych wartości. Pierwsza to próba chóru w sterylnej
sakralnej przestrzeni, gdzie anielski śpiew buduje poczucie
czystości, piękna i doniosłości. Dla przeciwwagi scena urodzin
głównej bohaterki Moll wygląda jak obrazek z folderu, utrzymany w
nastroju sielankowej radości. W obu jednak przypadkach kamera
próbuje ukazać, że ten raj jest dla bohaterki wiezieniem, sugeruje
proces duszenia się. Kracun stosuje statyczne, przemyślane ujęcia,
powolne zbliżenia, a paleta jest ograniczona i wyciszona. Mamy
poczuć ucisk, który pozbawia Moll tlenu, dlatego też w tych
scenach bohaterka jest wyraźnie wyizolowana. Praca kamery świetnie
współgra z wymową scen. Śpiewająca w chórze kościelnym Moll jest
jedyną osobą skrytykowaną przez dyrektora, którym się
okazuje jej matka. Na przyjęciu urodzinowym Moll jej starsza siostra,
tuż po złożeniu życzeń, ogłasza publicznie,że jest w ciąży( i to z
bliźniakami), całkowicie przyćmiewając solenizantkę. Obrazy te
zostają wzmocnione monologiem bohaterki, w którym mówi o swojej
miłości do orek. Ssaki te wyglądają jakby były wiecznie
uśmiechnięte. Wolne potrafią przepłynąć wiele mil w ciągu
dnia, ale niewola działa na nie bardzo destrukcyjnie, pod wpływem
szaleństwa są w stanie wybić sobie zęby, byleby tylko przebić
mur, oddzielający je od swobody. Kiedy Moll wbija sobie w dłoń kawałki
szkła z rozbitej szklanki, rozumiemy, że świat bohaterki to
kontrola, klaustrofobia i opresja. Mimo 27 lat utknęła w rodzinnym
domu z apodyktyczną matką, opiekując się ojcem chorym na
Alzheimera i pracując jako przewodnik turystyczny. Zachwala
wycieczkom uroki wyspy, której nienawidzi i z której nie może
uciec. A uciec chce za wszelką cenę.
I
ucieka - przynajmniej z imprezy urodzinowej. Moll udaje się do
lokalnego klubu tanecznego, gdzie bawi się całą noc. Imprezę
kończy o świcie wędrówką po klifach nad morzem z mężczyzną,
którego ledwo zna. Z opresji, która mogła zakończyć się
gwałtem, ratuje ją nieznajomy, który niczym wybawiciel wyłania
się znikąd. Tak rozpoczyna się historia miłosna, trawestacja
baśni o Pięknej i Bestii. Tajemniczy wybawicielem okazuje się
Pascal, miejscowy outsider. Skojarzenia z „Wichrowymi wzgórzami”
być może są przypadkowe, ale podobieństwo charakterologiczne do
Heathcliffa, naznaczonego i tajemnicą, i mrokiem, można jednak
dostrzec.Już jego wygląd naznaczony jest aurą dzikości,
nieokrzesania i szorstkości. Szczupły, ale dobrze zbudowany i
silny, z zaniedbanym zarostem na twarzy, zmierzwionymi włosami i
szramami na twarzy. Całości dopełnia myśliwska kurtka i broń,
Pascal jest bowiem kłusownikiem, czego bynajmniej przed Moll nie
ukrywa. Wprost przeciwnie pokazuje jej skrwawionymi dłońmi swoje
trofea w postaci zabitych królików. Enigmatyczny, mało
komunikatywny, pewny siebie, żeby nie powiedzieć bezczelny, wydaje
się niczego nie bać i nie dbać o przekraczanie granic. Jednak pod
tradycyjną męską osobowością skrywa chłopięcą twarz. Nie
brakuje mu i troskliwości, i opiekuńczości. To połączenie
uprzejmości i szorstkości, brutalności i delikatności,
otwartości i tajemnicy tworzy romantyczny nimb, któremu trudno nie
ulec. Tym bardziej, że jego ciężkie spojrzenie wydaje się
spoczywać tylko na Moll. Wyodrębnia ją i nadaje jej
podmiotowość. Rycerz, wojownik, zbawca, charyzmatyczny kochanek, pełen atrakcyjności seksualnej, a może jednak najbardziej przewodnik. Od pierwszej sceny, kiedy każe jej iść za sobą,
zachowuje się jak królik, który oprowadza Alicję po drugiej
stronie lustra.
Jest
antytezą wszystkiego, o co rodzina Moll się troszczy, a przez to
stanowi idealne narzędzie do przebicia się przez nieskazitelną
fasadę tego świata. Pascal inspiruje Moll, pozwala jej wyjść z
powłoki i wyzwala spod przemożnego wpływu jej rodziny. Ale nie
odbywa się to bez walki, która nosi tu niemal znamiona
psychomachii. Jej rodzina stanowi zwartą społeczność, Pascal jest
natomiast aspołecznym samotnikiem, oni reprezentują pewien status
ekonomiczny i społeczny klasy średniej, on jest prostym
rzemieślnikiem, oni reprezentują świat zasad, konwenansów,
rytuałów, on ma naturę buntownika, dla którego najważniejsza
jest wolność. Oni reprezentują świat kultury i cywilizacji, on
mieszka za miastem w kamiennym domu. Nawet pochodzenie ich różni.
Imię Pascal sugeruje, że jego rodzina ma korzenie normańskie, a on
sam twierdzi, że jego przodkowie zamieszkiwali wyspę od stuleci.
Rodzina Moll w ten sposób staje się przybyszem z Wielkiej Brytanii
i pomimo bogactwa i manier, w rzeczywistości jest kolonialnym
uzurpatorem. W ten sposób władczość matki dziewczyny staje się
tylko pozą, pustą manierą. Ale ciekawsze jest pytanie, które
stawia reżyser - kto tu jest w rzeczywistości obcym? Zakorzenienie
Pascala w tym świecie jest tym silniejsze, że twórcy filmu czynią
z niego człowieka ziemi. Jest często brudny, pokryty sadzą,
przesiąknięty potem. Charakterystyczny elementem jego wyglądu jest
właśnie ziemia za paznokciami. Pascal uczy też Moll jak polować i
rąbać drewno, pokazuje jej alternatywę dla jej uprzywilejowanego,
nieskazitelnego świata. A Moll zachowuje się jakby tylko czekała
na sygnał, który da jej świat natury reprezentowany właśnie
przez Pascala. Siła przyciągania jest więc duża i ma charakter zwierzęcego
magnetyzmu.
Mimo
silnej chemii między kochankami otaczający ich świat zamkniętej społeczności się nie poddaje.
Związek komplikuje zagadka morderstw. Seryjny morderca uprowadził i
zabił trzy lokalne dziewczyny, a czwarta zaginęła w noc urodzin
Moll, krótko przed pierwszym spotkaniem Pascala. Jednym z
podejrzanych jest właśnie młody buntownik, którego kartoteka
stawia w bardzo negatywnym świetle. W ten sposób dwójka samotników
musi się zmagać z przeszkodami losu. I choć od początku nurtuje
nas pytanie: czy Pascal
naprawdę może być mordercą? to raczej przychylamy się do
opinii, że miejscowi unikają go, ponieważ poluje nielegalnie,
pracuje rękoma i ma zdumiewającą zuchwałość, by pojawić się w
golfowym klubie w czarnych dżinsach. Pascal jest po prostu trochę
dziwny, ale też zbyt szczery, więc przeraża ludzi przyzwyczajonych
do uprzejmości i sztuczności wyższych klas. Pogłoski, bigoteria,
hipokryzja i rodzaj masowej histerii robią swoje, stanowią
truciznę, która może zniszczyć ich uczucie. Film pokazuje, jak w
małej społeczności rodzi się agresja, nienawiść, jak łatwo
stworzyć atmosferę lęku i nieufności i jak konwencjonalnie
pojmowana kobiecość zakłada kaftan bezpieczeństwa na takie
dziewczyny jak Moll. Chcemy więc w bohaterach widzieć niewinne osoby
uwięzione w bagnie lęku i uprzedzeń, naznaczone paranoją i
niesłabnącym pragnieniem zemsty, kozły ofiarne w procesie polowania na
czarownice.
Taką
interpretację konstruuje świetna praca kamery. Kiedy Moll zakochuje
się, mamy więcej ujęć z ręki, więcej żywych kolorów, obrazów
przyrody, naturalnego światła, a całość ma charakter impresyjny.
Historia miłosna ukazana jest w sposób intensywny, dotykowy i
dziki. Postać Pascala wydaje się być wolna i żyć według
własnych reguł, więc kamera także jest swobodna i elastyczna.
Formalnie te kompozycje są zdecydowanie płynniejsze, swobodniejsze,
lżejsze niż te, które budują rodzinny świat Moll. Chodziło o
to, abyśmy my, widzowie, opowiedzieli się za historią miłosną,
nawet jeśli Pascal okazałby się zabójcą. Kiedy więc Moll zapewnia alibi kochankowi, wydaje się, że jednoznacznie
odrzuca rodzinę, a śledztwo staje się jedynie zemstą za nonkonformizm outsidera. Widząc, jak Pascal daje dziewczynie
przestrzeń, jak pozwala jej oddychać, sekundujemy mu i jego
działaniom.
Pascal
jednak od początku wiedzie Moll w mrok. Ucieleśnieniem tego będzie
scena miłosna, w nocy, pośród lasu, na ziemi. Dziewczyna podąża
za nim, czując strach i podekscytowanie. Jest coś rytualnego w tej
scenie. Pascal jawi się jako dziki bożek, bardzo mocno związany z
naturą, który nie tylko wyzwala ją ze świata cywilizowanego
społeczeństwa, ale wciąga ją do świata mrocznego, dzikiego,
nieokiełznanego. Rozsadza jej rzeczywistość. Moll początkowo jest
zdezorientowana, rozdarta, pogrążona w rozpaczliwej walce o
wolność. W końcu musi zmierzyć się z kluczowym pytaniem: czy
Pascal jest sprawcą straszliwych okrucieństw, czy jest tytułową bestią ( bo tak brzmi oryginalny tytuł).
Choć
tytuł sugeruje liczbę pojedynczą, to okazuje się, że na rodzimej
wyspie Moll czai się jednak wiele ludzkich potworów. Być może
największym jest Hilary, matka Moll. Zaciekła, biernie agresywna,
zdeterminowana, by z żelazną konsekwencją kontrolować wszystkie myśli, słowa i czyny córki. Z pozoru opanowana, godna szacunku, pełna
artystycznej wrażliwości, jest wyjątkowo okrutna, apodyktyczna i
wciąż dostarcza córce upokorzeń. Wymagająca, nietolerancyjna,
pełna pogardy terroryzuje, ubezwłasnowolnia, a wszystko pod
płaszczykiem przyjaźni i troski. Jej autorytarna opresyjność
niemal dusi Moll. Nie toleruje żadnej wolności u córki, zawsze
odwołując się do jej niechlubnej przeszłością. Reprezentuje
ona zresztą zagorzałych obrońców czystości i niewinności,
reformatorów, którzy chcą naprawiać innych, a którym brakuje
zrozumienia i życzliwości. To postać antypatyczna, nieludzka, ale możemy za jej poczynaniami
zobaczyć też strach. Być może wyimaginowany, być może prawdziwy, ale
strach przed tym, co może Moll zrobić. Strach przed bestią.
Najciekawsza bowiem
koncepcja interpretacyjna pozwala dostrzec bestię w dziewczynie.
Trudno jednak rozstrzygnąć, czy jest to historia, w której
spotykają się dwie bestie, czy może to Pascal zamienia Piękną w Bestię. Nie zmienia to faktu, że od
niemal pierwszych scen jest w niej coś, co nas niepokoi. Anielski
śpiew w chórze, uśmiech na twarzy czy pastelowo żółta sukienka
urodzinowa (łudząco przypominająca tę Belli z disnejowskiej
bajki) skrywają silne emocje, co najlepiej ukazuje jej spojrzenie.
Pearce od początku zostawia ślady, które pozwalają właśnie tak
konstruować jej postać. Przytaczany wcześniej monolog o orkach
możemy odczytać nie tylko jako manifest wolności, ale też
sugestię własnej drapieżności. Scena z wyrywaniem włosa na szyi
jest oczywistym dążeniem do wyrwania z siebie dzikości, wpisania
się w uładzone, cywilizowane społeczeństwo. Być może jednak
najciekawsze będzie pójście tropem baśniowym. Czy odrastający
włos nie jest znakiem, dowodem na jej wilczą naturę, skrywaną pod
cienką skórą rudowłosej dziewczynki. Uśpiona bestia czeka tylko
na sprzyjające okoliczności, by wyrwać się na swobodę. I
spotkanie z Pascalem odkrywa w niej coś dzikiego, co wszyscy starali
się tłumić przez te lata.
W scenie, w której partner uczy ją polować na króliki, Moll wydaje się stroną bardziej aktywną. Kiedy ranne w wyniku jej strzału zwierzę cierpi, skraca jego męki, roztrzaskując mu po prostu łeb kolbą. Czy to tylko wyraz frustracji, gniewu, który w niej tkwi, czy dowód na jej bezkompromisowość, maksymalizm, zdolność przekraczania granic?A może to sugestia rozpoczęcia podróży do kresu ciemności. W końcu po prostu dowód jej bestialstwa, które ujawniła w wieku 14 lat, kiedy wbiła nożyczki w twarz rówieśniczki. Ale i tutaj nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, czy to był rodzaj obrony własnej przed prześladowaniem czy erupcja zła. Jednak to ten czyn spowodował zamknięcie Moll w klatce. Odseparowana od ludzi, spacyfikowana przez matkę, pozbawiona osobowości, przez kilkanaście lat żyła jak pod kloszem, z przypiłowanymi pazurami. Dzięki Pascalowi nabiera jednak kształtów, zyskuje tożsamość, a że może być ona mroczna, świetnie ukazuje to scena powrotu do domu po nocnej schadzce miłosnej. Moll zapada się w nieskazitelnie kremowej sofie matki, z rozłożonymi, niemal po męsku, triumfalnie nogami, brudna, zabłocona. Jej oddech i postawa przypomina zwierzę, W końcu wbija swoje zabłocone paznokcie w rodzinną sofę - i zaczyna ją drapać - sugestywny symbol pożądania i gniewu jednocześnie.Niemal jak wilkołak, który wrócił do ludzkiej postaci. Świetnie to obrazuje wielokrotnie eksponowana żółta sukienka. Jej baśniowa wartość, kolorystyczna i wizualna, przynosi obraz Moll jako grzecznej, układnej, szlachetnej istoty, co potwierdza jej uległość, empatia na początku filmu. Ale ta sukienka staje się coraz brudniejsza, tak jak brudniejsza staje się ta delikatna dziewczyna- jakby cofała się do swojego właściwego, pierwotnego stanu. Staje się w końcu tym, kim chciała być, odkrywając poczucie wolności, dostrajając się do swoich pragnień. W którymś momencie sukienka zostaje złożona i schowana na dno szuflady. Ukryta jak dowód zbrodni, a może jak skóra, z której bohaterka wyrosła.
Atrakcyjność
tych zmian tkwi jednak w niejednoznaczności jej postaci, co jest
dużą zasługa świetnej gry Jessie Buckley. Zaciera barierę między dobrem a złem, między katem a
ofiarą. Jak w scenie, kiedy leży w blasku księżyca, w płytkiej
dziurze, gdzie znaleziono ofiarę morderstwa, obok pola
ziemniaczanego. Gromadzi wokół siebie ziemię, którą się
przykrywa niby kocem, i napełnia usta ziemią. Czy to rodzaj
pogańskiego rytuału czy empatyczny odruch wczucia się w rolę
ofiary, czy właśnie poczucie smaku morderstwa, którego dokonał
Pascal? Tajemnica bowiem nie sprowadza się tyle do morderstw, co
do postaci Moll, której emocje pozostają cały czas dla nas
niejasne.
Tak jak niejasne jest, czy Moll i Pascal to dwie strony tego samego medalu.Na
pewno istnieje silne poczucie pokrewieństwa między nimi. I być
może więź tych impulsów
jest silniejsza od romantycznej miłości. Fizyczny magnetyzm zespala
ich, bo pod pewnymi względami są tą samą osobą. Nierozumiani, nieokiełznani,
nieuznający autorytetów. A jednak film opowiada historię Moll i to jej oczami spoglądamy na świat. To jej podróż śledzimy. Czy
więc Moll jest tytułową bestią? Ofiarą, która coraz bardziej
staje się dzika, nieokiełznana, drapieżna. Ale przecież cały
czas też pozostaje tą eteryczną, zagubioną dziewczynką ze
zmierzwioną rudą czupryną. Jest dorosłą kobietą, ale jej
temperament lśni jak u dziecka. Pozostaje więc Czerwonym Kapturkiem. Kiedy jednak „przepędza” prześladujących ją
mężczyzn przeszywającym wyciem, pokazuje, jak bardzo mocno tkwią
w niej zwierzęce instynkty i jaka jest ich siła. Czerwony Kapturek
staje się więc wilkiem.
I
kiedy wydaje się, że wzorem Bonnie i Clyde'a, zespoleni miłością
na śmierć i życie, romantyczni buntownicy ruszą drogą wolności, Moll zabija
ukochanego. Finał mimo wszystko zaskakuje, a na pewno nie rozwiązuje
zagadki tkwiącej w bohaterce. W punkcie kulminacyjnym, czyli
rozmowie w restauracji na plaży, miałem wrażenie, że Moll zastawia na
Pascala pułapkę. Przyznanie się ukochanego do zbrodni dałoby jej
moralne prawo zabicia go. Ale rozmowa równie dobrze mogła być
bezwarunkową deklaracją miłości, bezkompromisowej i
nieśmiertelnej. Pascal popełnił błąd, mówiąc, że one ( w
domyśle ofiary”) nic dla niego nie znaczyły. Czy to jest
przyznanie się do winy - nie jestem pewien, ale być może w ten
sposób wydał na siebie wyrok śmierci. I być może pojawił się
czynnik, który jednak dzielił tę parę - uczucie empatii.
Czerwony Kapturek jest jednak wciąż dziewczynką, nawet pod postacią wilka. Czy to wyjaśnia jednak
fakt, że udusiła Pascala własnymi rękoma? Przede wszystkim nie widzę w tym geście mechanizmu obronnego, naturalnego odruchu unicestwienia bestii zanim zabije
kolejną ofiarę. Oczywiście można i tak
zinterpretować zakończenie, ale kiedy zobaczyłem jej twarz, tuż po
zabójstwie, pierwszym skojarzeniem był film "Autostopowicz".
Bohater tego thrillera zabijając psychopatycznego mordercę, przekroczył
granicę moralną i mentalnie stał się taki jak jego dotychczasowy oprawca. Zabijając bestię Moll sama więc stała się bestią. W jej
oczach zobaczyłem furię, która może zniszczyć świat. Później pojawiły się jednak inne emocje. Skoro potraktujemy wędrówkę
Moll jako doświadczanie kobiecości i dojrzałości, poznawanie samej
siebie, unicestwienie Pascala to unicestwienie w sobie bestii. I nie
rozumiem tego dosłownie, raczej chodzi o aspekt zaakceptowania w sobie
dzikości, podania dłoni swoim demonom. Przemiana się dokonała.
Jak w baśni- jest już kimś innym, silniejszym, bardziej świadomym,
gotowym pójść dalej. Orką, która straciwszy zęby, jednak się uwolniła, Piękną, która
stała się bestią, by stać się Piękną. Tak oto otrzymujemy współczesną baśń o duchowej wędrówce dziewczyny, która przez dotknięcie Zła i jego przezwyciężenie osiąga prawdziwą dojrzałość. I to można zobaczyć w jej oczach w ostatniej scenie
Debiut
Pearce'a naprawdę robi wrażenie. Ale nie byłoby siły rażenia,
gdyby nie Jessie Buckley. Rola Moll dla tej młodej irlandzkiej
aktorki to droga do dużej kariery. Gra ją z dziką intensywnością
i młodzieńczą naturalnością. Jej twarz mówi nam wszystko, co
powinniśmy wiedzieć. Potrafi wyrazić bez słów różne
wewnętrzne emocje- pożądanie, wściekłość, strach, namiętność,
uległość, gniew czy desperację. Fascynuje też, z jaką subtelnością
potrafi pokazać zejście swej bohaterki w spiralę mroku.
Obraz
Brytyjczyka sprawdza się jako thriller psychologiczny i jako dramat o
obsesyjnej miłości, ale ambicje twórców idą dalej. Film „Pod
ciemnymi gwiazdami” bada złożoność natury ludzkiej, emocje,
które nas pochłaniają, zadaje pytanie o istotę zła. Tytuł
być może odnosi się bowiem bardziej do impulsu w nas niż
konkretnej postaci. Może chodzi o bestię, która siedzi w każdym z
nas, o nasze atawistyczne popędy, o zwierze, które czai się tuż
pod naszą skórą. Cienka warstwa naszego człowieczeństwa skrywa
czysty chaos.
Być
może jednak najbardziej zachwyca zdolność reżysera do
nieustannego destabilizowania i podważania naszych
interpretacyjnych ustaleń. Historia jest opowiedziana z punktu
widzenia Moll, a nie jest ona najwiarygodniejszym narratorem. Sny i
wizje, które Pearce wprowadza zupełnie bez ostrzeżenia, rozmywają
rzeczywistość bohaterki, zacierają granice między koszmarami a
realnym światem. Gdzie więc jesteśmy - na zewnątrz czy wewnątrz bohaterki? Trzeba więc jeszcze raz wyruszyć w podróż w poszukiwaniu odpowiedzi - gdzie drzemie bestia?
T.M.
T.M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz