sobota, 13 października 2018

                         POD CIEMNYMI GWIAZDAMI


WŚCIEKŁOŚĆ I WRZASK
Michael Pearce umiejscowił akcję swego debiutu na wyspie Jersey, z której sam pochodzi. Obraz jest luźno zainspirowany wydarzeniami, które się rozegrały na wyspie. Przez ponad dekadę, począwszy od 1960 r. , była ona terenem łowieckim dla seryjnego gwałciciela, który atakował  kobiety i dzieci w ich własnych domach. Prasa nazwała go Bestią z Jersey. Historia ta przypomniała reżyserowi, kiedy szukał opowieści związanej ze swoim dzieciństwem. Terror, który siał wtedy Edward Paisnel, był dla Pearce swoistą utratą niewinnością, zrozumiał bowiem, że potwory naprawdę istnieją, a bajkowa wyspa, na której dorastał, jest przerażającym miejscem. Postanowił więc stworzyć historię, która będzie złowieszcza i przerażająca, ale odda też ambiwalentny charakter jego świata. Postanowił pokazać przestrzeń, która z jednej strony jest rajem, pięknym turystycznym miasteczkiem, otoczonym oceanem, z drugiej strony więzieniem, mrocznym, klaustrofobicznym miejscem, dającym poczucie zduszenia i wyobcowania.

Tę intrygującą sprzeczność świetnie oddają zdjęcia Benjamina Kracuna. Jersey jest zwykle przedstawiane w bardzo oryginalny i malowniczy sposób - i tę idylliczność bezpiecznej przestrzeni ukazują ujęcia operatora, często naznaczone światłem i wyrazistymi, elementarnymi barwami. Jednocześnie zdjęcia akcentują dzika fakturę krajobrazu, sugerują mrok, który czai się gdzieś niewidocznie (co ciekawe-ciemność tkwi bardziej w ludziach niż w otaczającej rzeczywistości). Pejzaże symbolizują  ograniczenie, a także tworzą pragnienie, dosłowne lub metaforyczne, ucieczki.

Od pierwszych ujęć ta sprzeczność jest wyraźnie widoczna. Film otwierają dwie sceny, które kolorystycznie i nastrojowo kreują świat pozytywnych wartości. Pierwsza to próba chóru w sterylnej sakralnej przestrzeni, gdzie anielski śpiew buduje poczucie czystości, piękna i doniosłości. Dla przeciwwagi scena urodzin głównej bohaterki Moll wygląda jak obrazek z folderu, utrzymany w nastroju sielankowej radości. W obu jednak przypadkach kamera próbuje ukazać, że ten raj jest dla bohaterki wiezieniem, sugeruje proces duszenia się. Kracun stosuje statyczne, przemyślane ujęcia, powolne zbliżenia, a paleta jest ograniczona i wyciszona. Mamy poczuć ucisk, który pozbawia Moll tlenu, dlatego też w tych scenach bohaterka jest wyraźnie wyizolowana. Praca kamery świetnie współgra z wymową scen. Śpiewająca w chórze kościelnym Moll jest jedyną osobą skrytykowaną  przez dyrektora, którym się okazuje jej matka. Na przyjęciu urodzinowym Moll jej starsza siostra, tuż po złożeniu życzeń, ogłasza publicznie,że jest w ciąży( i to z bliźniakami), całkowicie przyćmiewając solenizantkę. Obrazy te zostają wzmocnione monologiem bohaterki, w którym mówi o swojej miłości do orek. Ssaki te wyglądają jakby były wiecznie uśmiechnięte. Wolne potrafią przepłynąć wiele mil w ciągu dnia, ale niewola działa na nie bardzo destrukcyjnie, pod wpływem szaleństwa są w stanie wybić sobie zęby, byleby tylko przebić mur, oddzielający je od swobody. Kiedy Moll wbija sobie w dłoń kawałki szkła z rozbitej szklanki, rozumiemy, że świat bohaterki to kontrola, klaustrofobia i opresja. Mimo 27 lat utknęła w rodzinnym domu z apodyktyczną matką, opiekując się ojcem chorym na Alzheimera i pracując jako przewodnik turystyczny. Zachwala wycieczkom uroki wyspy, której nienawidzi i z której nie może uciec. A uciec chce za wszelką cenę. 
 

I ucieka - przynajmniej z imprezy urodzinowej. Moll udaje się do lokalnego klubu tanecznego, gdzie bawi się całą noc. Imprezę kończy o świcie wędrówką po klifach nad morzem z mężczyzną, którego ledwo zna. Z opresji, która mogła zakończyć się gwałtem, ratuje ją nieznajomy, który niczym wybawiciel wyłania się znikąd. Tak rozpoczyna się historia miłosna, trawestacja baśni o Pięknej i Bestii. Tajemniczy wybawicielem okazuje się Pascal, miejscowy outsider. Skojarzenia z „Wichrowymi wzgórzami” być może są przypadkowe, ale podobieństwo charakterologiczne do Heathcliffa, naznaczonego i tajemnicą, i mrokiem, można jednak dostrzec.Już jego wygląd naznaczony jest aurą dzikości, nieokrzesania i szorstkości. Szczupły, ale dobrze zbudowany i silny, z zaniedbanym zarostem na twarzy, zmierzwionymi włosami i szramami na twarzy. Całości dopełnia myśliwska kurtka i broń, Pascal jest bowiem kłusownikiem, czego bynajmniej przed Moll nie ukrywa. Wprost przeciwnie pokazuje jej skrwawionymi dłońmi swoje trofea w postaci zabitych królików. Enigmatyczny, mało komunikatywny, pewny siebie, żeby nie powiedzieć bezczelny, wydaje się niczego nie bać i nie dbać o przekraczanie granic. Jednak pod tradycyjną męską osobowością  skrywa chłopięcą twarz. Nie brakuje mu i troskliwości, i opiekuńczości. To połączenie uprzejmości i szorstkości, brutalności i delikatności, otwartości i tajemnicy tworzy romantyczny nimb, któremu trudno nie ulec. Tym bardziej, że jego ciężkie spojrzenie wydaje się spoczywać tylko na Moll. Wyodrębnia ją i nadaje jej podmiotowość. Rycerz, wojownik, zbawca, charyzmatyczny kochanek, pełen atrakcyjności seksualnej, a może jednak najbardziej przewodnik. Od pierwszej sceny, kiedy każe jej iść za sobą, zachowuje się jak królik, który oprowadza Alicję po drugiej stronie lustra.
 
Jest antytezą wszystkiego, o co rodzina Moll się troszczy, a przez to stanowi idealne narzędzie do przebicia się przez nieskazitelną fasadę tego świata. Pascal inspiruje Moll, pozwala jej wyjść z powłoki i wyzwala spod przemożnego wpływu jej rodziny. Ale nie odbywa się to bez walki, która nosi tu niemal znamiona psychomachii. Jej rodzina stanowi zwartą społeczność, Pascal jest natomiast aspołecznym samotnikiem, oni reprezentują pewien status ekonomiczny i społeczny klasy średniej, on jest prostym rzemieślnikiem, oni reprezentują świat zasad, konwenansów, rytuałów, on ma naturę buntownika, dla którego najważniejsza jest wolność. Oni reprezentują świat kultury i cywilizacji, on mieszka za miastem w kamiennym domu. Nawet pochodzenie ich różni. Imię Pascal sugeruje, że jego rodzina ma korzenie normańskie, a on sam twierdzi, że jego przodkowie zamieszkiwali wyspę od stuleci. Rodzina Moll w ten sposób staje się przybyszem z Wielkiej Brytanii i pomimo bogactwa i manier, w rzeczywistości jest kolonialnym uzurpatorem. W ten sposób władczość matki dziewczyny staje się tylko pozą, pustą manierą. Ale ciekawsze jest pytanie, które stawia reżyser - kto tu jest w rzeczywistości obcym? Zakorzenienie Pascala w tym świecie jest tym silniejsze, że twórcy filmu czynią z niego człowieka ziemi. Jest często brudny, pokryty sadzą, przesiąknięty potem. Charakterystyczny elementem jego wyglądu jest właśnie ziemia za paznokciami. Pascal uczy też Moll jak polować i rąbać drewno, pokazuje jej alternatywę dla jej uprzywilejowanego, nieskazitelnego świata. A Moll zachowuje się jakby tylko czekała na sygnał, który da jej świat natury reprezentowany właśnie przez Pascala. Siła przyciągania jest więc duża i ma charakter zwierzęcego magnetyzmu.


Mimo silnej chemii między kochankami otaczający ich świat zamkniętej społeczności się nie poddaje. Związek komplikuje zagadka morderstw. Seryjny morderca uprowadził i zabił trzy lokalne dziewczyny, a czwarta zaginęła w noc urodzin Moll, krótko przed pierwszym spotkaniem Pascala. Jednym z podejrzanych jest właśnie młody buntownik, którego kartoteka stawia w bardzo negatywnym świetle. W ten sposób dwójka samotników musi się zmagać z przeszkodami losu. I choć od początku nurtuje nas pytanie: czy Pascal naprawdę może być mordercą? to raczej przychylamy się do opinii, że miejscowi unikają go, ponieważ poluje nielegalnie, pracuje rękoma i ma zdumiewającą zuchwałość, by pojawić się w golfowym klubie w czarnych dżinsach. Pascal jest po prostu trochę dziwny, ale też zbyt szczery, więc przeraża ludzi przyzwyczajonych do uprzejmości i sztuczności wyższych klas. Pogłoski, bigoteria, hipokryzja i rodzaj masowej histerii robią swoje, stanowią truciznę, która może zniszczyć ich uczucie. Film pokazuje, jak w małej społeczności rodzi się agresja, nienawiść, jak łatwo stworzyć atmosferę lęku i nieufności i jak konwencjonalnie pojmowana kobiecość zakłada kaftan bezpieczeństwa na takie dziewczyny jak Moll. Chcemy więc w bohaterach widzieć niewinne osoby uwięzione w bagnie lęku i uprzedzeń, naznaczone paranoją i niesłabnącym pragnieniem zemsty, kozły ofiarne w procesie polowania na czarownice.

Taką interpretację konstruuje świetna praca kamery. Kiedy Moll zakochuje się, mamy więcej ujęć z ręki, więcej żywych kolorów, obrazów przyrody, naturalnego światła, a całość ma charakter impresyjny. Historia miłosna ukazana jest w sposób intensywny, dotykowy i dziki. Postać Pascala wydaje się być wolna i żyć według własnych reguł, więc kamera także jest swobodna i elastyczna. Formalnie te kompozycje są zdecydowanie płynniejsze, swobodniejsze, lżejsze niż te, które budują rodzinny świat Moll. Chodziło o to, abyśmy my, widzowie, opowiedzieli się za historią miłosną, nawet jeśli Pascal okazałby się zabójcą. Kiedy więc Moll zapewnia alibi kochankowi, wydaje się, że jednoznacznie odrzuca rodzinę, a śledztwo staje się jedynie zemstą za nonkonformizm outsidera. Widząc, jak Pascal daje dziewczynie przestrzeń, jak pozwala jej oddychać, sekundujemy mu i jego działaniom.

Pascal jednak od początku wiedzie Moll w mrok. Ucieleśnieniem tego będzie scena miłosna, w nocy, pośród lasu, na ziemi. Dziewczyna podąża za nim, czując strach i podekscytowanie. Jest coś rytualnego w tej scenie. Pascal jawi się jako dziki bożek, bardzo mocno związany z naturą, który nie tylko wyzwala ją ze świata cywilizowanego społeczeństwa, ale wciąga ją do świata mrocznego, dzikiego, nieokiełznanego. Rozsadza jej rzeczywistość. Moll początkowo jest zdezorientowana, rozdarta, pogrążona w rozpaczliwej walce o wolność. W końcu musi zmierzyć się z kluczowym pytaniem: czy Pascal jest  sprawcą straszliwych okrucieństw, czy jest tytułową bestią ( bo tak brzmi oryginalny tytuł).



Choć tytuł sugeruje liczbę pojedynczą, to okazuje się, że na rodzimej wyspie Moll czai się jednak wiele ludzkich potworów. Być może największym jest Hilary, matka Moll. Zaciekła, biernie agresywna, zdeterminowana, by z żelazną konsekwencją  kontrolować wszystkie myśli, słowa i czyny córki. Z pozoru opanowana, godna szacunku, pełna artystycznej wrażliwości, jest wyjątkowo okrutna, apodyktyczna i wciąż dostarcza córce upokorzeń. Wymagająca, nietolerancyjna, pełna pogardy terroryzuje, ubezwłasnowolnia, a wszystko pod płaszczykiem przyjaźni i troski. Jej autorytarna opresyjność niemal dusi Moll. Nie toleruje żadnej wolności u córki, zawsze odwołując się do jej niechlubnej przeszłością. Reprezentuje ona zresztą zagorzałych obrońców czystości i niewinności, reformatorów, którzy chcą naprawiać innych, a którym brakuje zrozumienia i życzliwości. To postać antypatyczna, nieludzka, ale możemy za jej poczynaniami zobaczyć też strach. Być może wyimaginowany, być może prawdziwy, ale strach przed tym, co może Moll zrobić. Strach przed bestią.

Najciekawsza bowiem koncepcja interpretacyjna pozwala dostrzec bestię w dziewczynie. Trudno jednak rozstrzygnąć, czy jest to historia, w której spotykają się dwie bestie, czy może to Pascal zamienia Piękną w Bestię. Nie zmienia to faktu, że od niemal pierwszych scen jest w niej coś, co nas niepokoi. Anielski śpiew w chórze, uśmiech na twarzy czy pastelowo żółta sukienka urodzinowa (łudząco przypominająca tę Belli z disnejowskiej bajki) skrywają silne emocje, co najlepiej ukazuje jej spojrzenie. Pearce od początku zostawia ślady, które pozwalają właśnie tak konstruować jej postać. Przytaczany wcześniej monolog o orkach możemy odczytać nie tylko jako manifest wolności, ale też sugestię własnej drapieżności. Scena z wyrywaniem włosa na szyi jest oczywistym dążeniem do wyrwania z siebie dzikości, wpisania się w uładzone, cywilizowane społeczeństwo. Być może jednak najciekawsze będzie pójście tropem baśniowym. Czy odrastający włos nie jest znakiem, dowodem na jej wilczą naturę, skrywaną pod cienką skórą rudowłosej dziewczynki. Uśpiona bestia czeka tylko na sprzyjające okoliczności, by wyrwać się na swobodę. I spotkanie z Pascalem odkrywa w niej coś dzikiego, co wszyscy starali się tłumić przez te lata.

W scenie, w której partner uczy ją polować na króliki, Moll wydaje się stroną bardziej aktywną. Kiedy ranne w wyniku jej strzału zwierzę cierpi, skraca jego męki, roztrzaskując mu po prostu łeb kolbą. Czy to tylko wyraz frustracji, gniewu, który w niej tkwi, czy dowód na jej bezkompromisowość, maksymalizm, zdolność przekraczania granic?A może to sugestia rozpoczęcia podróży do kresu ciemności. W końcu po prostu dowód jej bestialstwa, które ujawniła w wieku 14 lat, kiedy wbiła nożyczki w twarz rówieśniczki. Ale i tutaj nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, czy to był rodzaj obrony własnej przed prześladowaniem czy erupcja zła. Jednak to ten czyn spowodował zamknięcie Moll w klatce. Odseparowana od ludzi, spacyfikowana przez matkę, pozbawiona osobowości, przez kilkanaście lat żyła jak pod kloszem, z przypiłowanymi pazurami. Dzięki Pascalowi nabiera jednak kształtów, zyskuje tożsamość, a że może być ona mroczna, świetnie ukazuje to scena powrotu do domu po nocnej schadzce miłosnej. Moll zapada się w nieskazitelnie kremowej sofie matki, z rozłożonymi, niemal po męsku, triumfalnie nogami, brudna, zabłocona. Jej oddech i postawa przypomina zwierzę, W końcu wbija swoje zabłocone paznokcie w rodzinną sofę - i zaczyna ją drapać - sugestywny symbol pożądania i gniewu jednocześnie.Niemal jak wilkołak, który wrócił do ludzkiej postaci. Świetnie to obrazuje wielokrotnie eksponowana żółta sukienka. Jej baśniowa wartość, kolorystyczna i wizualna, przynosi obraz Moll jako grzecznej, układnej, szlachetnej istoty, co potwierdza jej uległość, empatia na początku filmu. Ale ta sukienka staje się coraz brudniejsza, tak jak brudniejsza staje się ta delikatna dziewczyna- jakby cofała się do swojego właściwego, pierwotnego stanu. Staje się w końcu tym, kim chciała być, odkrywając poczucie wolności, dostrajając się do swoich pragnień. W którymś momencie sukienka zostaje złożona i schowana na dno szuflady. Ukryta jak dowód zbrodni, a może jak skóra, z której bohaterka wyrosła.

Atrakcyjność tych zmian tkwi jednak w niejednoznaczności jej postaci, co jest dużą zasługa świetnej gry Jessie Buckley. Zaciera barierę między dobrem a złem, między katem a ofiarą. Jak w scenie, kiedy leży w blasku księżyca, w płytkiej dziurze, gdzie znaleziono ofiarę morderstwa, obok pola ziemniaczanego. Gromadzi wokół siebie ziemię, którą się przykrywa niby kocem, i napełnia usta ziemią. Czy to rodzaj pogańskiego rytuału czy empatyczny odruch wczucia się w rolę ofiary, czy właśnie poczucie smaku morderstwa, którego dokonał Pascal? Tajemnica bowiem nie sprowadza się tyle do morderstw, co do postaci Moll, której emocje pozostają cały czas dla nas niejasne.



Tak jak niejasne jest, czy Moll i Pascal to dwie strony tego samego medalu.Na pewno istnieje silne poczucie pokrewieństwa między nimi. I być może więź tych impulsów jest silniejsza od romantycznej miłości. Fizyczny magnetyzm zespala ich, bo pod pewnymi względami są tą samą osobą. Nierozumiani, nieokiełznani, nieuznający autorytetów. A jednak film opowiada historię Moll i to jej oczami spoglądamy na świat. To jej podróż śledzimy. Czy więc Moll jest tytułową bestią? Ofiarą, która coraz bardziej staje się dzika, nieokiełznana, drapieżna. Ale przecież cały czas też  pozostaje tą eteryczną, zagubioną dziewczynką ze zmierzwioną rudą czupryną. Jest dorosłą kobietą, ale jej temperament lśni jak u dziecka. Pozostaje więc Czerwonym Kapturkiem. Kiedy  jednak „przepędza” prześladujących ją mężczyzn przeszywającym wyciem, pokazuje, jak bardzo mocno tkwią w niej zwierzęce instynkty i jaka jest ich siła. Czerwony Kapturek staje się więc wilkiem.

I kiedy wydaje się, że wzorem Bonnie i Clyde'a, zespoleni miłością na śmierć i życie, romantyczni buntownicy ruszą drogą wolności, Moll zabija ukochanego. Finał mimo wszystko zaskakuje, a na pewno nie rozwiązuje zagadki tkwiącej w bohaterce. W punkcie kulminacyjnym, czyli rozmowie w restauracji na plaży, miałem wrażenie, że Moll zastawia na Pascala pułapkę. Przyznanie się ukochanego do zbrodni dałoby jej moralne prawo zabicia go. Ale rozmowa równie dobrze mogła być bezwarunkową deklaracją miłości, bezkompromisowej i nieśmiertelnej. Pascal popełnił błąd, mówiąc, że one ( w domyśle ofiary”) nic dla niego nie znaczyły. Czy to jest przyznanie się do winy - nie jestem pewien, ale być może w ten sposób wydał na siebie wyrok śmierci. I być może pojawił się czynnik, który jednak dzielił tę parę - uczucie empatii.
 
Czerwony Kapturek jest jednak wciąż dziewczynką, nawet pod postacią wilka. Czy to wyjaśnia jednak fakt, że udusiła Pascala własnymi rękoma? Przede wszystkim nie widzę w tym geście mechanizmu obronnego, naturalnego odruchu unicestwienia bestii zanim zabije kolejną ofiarę. Oczywiście można i tak zinterpretować zakończenie, ale kiedy zobaczyłem jej twarz, tuż po zabójstwie, pierwszym skojarzeniem był film "Autostopowicz". Bohater tego thrillera zabijając psychopatycznego mordercę, przekroczył granicę moralną i mentalnie stał się taki jak jego dotychczasowy oprawca. Zabijając bestię Moll sama więc stała się bestią. W jej oczach zobaczyłem furię, która może zniszczyć świat. Później pojawiły się  jednak inne emocje. Skoro potraktujemy wędrówkę Moll jako doświadczanie kobiecości i dojrzałości, poznawanie samej siebie, unicestwienie Pascala to unicestwienie w sobie bestii. I nie rozumiem tego dosłownie, raczej chodzi o aspekt zaakceptowania w sobie dzikości, podania dłoni swoim demonom. Przemiana się dokonała. Jak w baśni- jest już kimś innym, silniejszym, bardziej świadomym, gotowym pójść dalej. Orką, która straciwszy zęby, jednak się uwolniła, Piękną, która stała się bestią, by stać się Piękną. Tak oto otrzymujemy współczesną baśń o duchowej wędrówce dziewczyny, która przez dotknięcie Zła i jego przezwyciężenie osiąga prawdziwą dojrzałość. I to można zobaczyć w jej oczach w ostatniej scenie
 
Debiut Pearce'a naprawdę robi wrażenie. Ale nie byłoby siły rażenia, gdyby nie Jessie Buckley. Rola Moll dla tej młodej irlandzkiej aktorki to droga do dużej kariery. Gra ją z dziką intensywnością i młodzieńczą naturalnością. Jej twarz mówi nam wszystko, co powinniśmy wiedzieć. Potrafi wyrazić bez słów różne wewnętrzne emocje- pożądanie, wściekłość, strach, namiętność, uległość, gniew czy desperację. Fascynuje też, z jaką subtelnością potrafi pokazać zejście swej bohaterki w spiralę mroku.



Obraz Brytyjczyka sprawdza się jako thriller psychologiczny i jako dramat o obsesyjnej miłości, ale ambicje twórców idą dalej. Film „Pod ciemnymi gwiazdami” bada złożoność natury ludzkiej, emocje, które nas pochłaniają, zadaje pytanie o istotę zła. Tytuł być może odnosi się bowiem bardziej do impulsu w nas niż konkretnej postaci. Może chodzi o bestię, która siedzi w każdym z nas, o nasze atawistyczne popędy, o zwierze, które czai się tuż pod naszą skórą. Cienka warstwa naszego człowieczeństwa skrywa czysty chaos.
 
Być może jednak najbardziej zachwyca zdolność reżysera do nieustannego destabilizowania i podważania naszych interpretacyjnych ustaleń. Historia jest opowiedziana z punktu widzenia Moll, a nie jest ona najwiarygodniejszym narratorem. Sny i wizje, które Pearce wprowadza zupełnie bez ostrzeżenia, rozmywają rzeczywistość bohaterki, zacierają granice między koszmarami a realnym światem. Gdzie więc jesteśmy - na zewnątrz czy wewnątrz  bohaterki? Trzeba więc jeszcze raz wyruszyć w podróż w poszukiwaniu odpowiedzi - gdzie drzemie bestia?

T.M. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz