wtorek, 22 stycznia 2019

                                                         TRUPOSZ
PIEŚŃ DOŚWIADCZANIA ŚMIERCI
Najbardziej hipnotyczny film Jima Jarmuscha. Co ciekawe w formule westernu. Reżyser Poza prawem nie byłby jednak sobą, gdyby nie naznaczył stereotypowego gatunku swoim piętnem. Formuła westernu posłużyła mu za punkt wyjścia do metafizyczno – psychodelicznej opowieści o podróży w krainę śmierci.
Połowa XIX wieku. Bohater, młody księgowy z Cleveland, o znaczącym nazwisku William Blake, wyrusza na Dziki Zachód w poszukiwaniu szczęścia. W miasteczku Machine, gdzieś na peryferiach świata, ma zostać nowym księgowym miejskiego bogacza i przemysłowca Dickinsona. Ale albo podróż była za długa, albo nastąpiła pomyłka, bo jego stanowisko już zostało obsadzone. Pozbawiony pieniędzy i możliwości powrotu Blake zostaje na przysłowiowym lodzie. Zagubionego i samotnego, spotyka była prostytutka, obecnie sprzedająca papierowe róże. Znajomość z Thiel i nieszczęśliwy splot okoliczności czynią z Blake’a zabójcę syna Dickinsona. Ranny, musi uciekać z miasteczka, zwłaszcza, że przemysłowiec wysyła za nim trzech ekscentrycznych rewolwerowców. Zresztą listy gończe czynią z niego słynnego zabijakę i groźnego przestępcę. Przewodnikiem i towarzyszem Blake’a zostanie wychowany w Anglii Indianin imieniem Nikt. Nikt wierzy, iż Blake to duch zmarłego angielskiego pisarza i malarza, którego duszę trzeba doprowadzić do krainy cieni.

Wędrówka Jarmuscha ma kilka płaszczyzn. Podobnie jak w innych jego filmach+ mijany pejzaż to nuda, monotonia, pustka. W ten sposób dokonuje Jarmusch demistyfikacji Dzikiego Zachodu. Już początek podróży Williama Blake’a pociągiem ukazuje przestrzeń śmierci i nicości. Puste indiańskie namioty, sterty kości, spalone wozy, zabłocone uliczki. Jedynym odstępstwem od bezmyślnego trwania w kolejowym wagonie jest równie bezmyślne strzelanie do bizonów z okien pociągu. Zdegradowana, wyjałowiona przestrzeń pełna psychopatycznych, nienormalnych ludzi znajduje swoje apogeum w miasteczku Machine. To swoiste centrum brudu, nędzy, degrengolady i wynaturzenia.


Jarmusch deheroizuje przestrzeń, ale też nadaje jej wymiar metaforyczny. Jałowa ziemia prowadzi bohatera do miasta, które reżyser subtelnie buduje na wzór Kafkowskiego świata z fabryką jako majestatycznym zamkiem, gdzie urzęduje wszechwładny Dickinson. Klaustrofobiczna przestrzeń , przygnębiająca szarością i beznadziejnością, zaludniona jest przez złośliwych urzędników, somnambulicznych robotników, pozbawionych tożsamości, i psychopatycznych rewolwerowców, niestroniących na przykład od kanibalizmu. Więcej tu szaleństwa i zwyrodnienia niż normalności. To stolica zła i brzydoty, gdzie piękno przybiera postać papierowych róży. I musi w końcu skończyć w błocie, podobnie jak nawrócona prostytutka o dobrym sercu musi zostać zabita. Ucieczka z Machine niczego nie zmieni, bo otaczający świat nie jest lepszy.

W ten sposób William Blake stanie się klasycznym everymanem, znużonym, zagubionym człowiekiem w labiryncie życia, pełnym niezrozumiałych znaków i znaczeń. Taki jest nasz byt, droga przez piekło, odzierająca nas z piękna, godności i człowieczeństwa. Ale też warto zwrócić uwagę, że po raz pierwszy od debiutu Jarmusch pozwolił swojemu bohaterowi dojrzeć, przemienić się. Wędrówka Blake’a zmienia go. Podobnie jak Józef K z Procesu bohater budzi się do życia. Bierny, bezwolny, pozbawiony siły, powoli bierze sprawy w swoje ręce, a dokładnie bierze -rewolwer. Nieśmiało, ale coraz bardziej świadomie staje się mścicielem wymierzającym sprawiedliwość, piszącym krwawe dzieła za pomocą kul. Ta przemiana to zasługa Indianina. Nikt wraz ze światem tubylczym wprowadza świat mistyczny, metafizyczny. Z konfrontacji dwóch kultur to właśnie ta indiańska wygrywa. Nikt staje się łącznikiem między tymi dwoma światami, za pomocą dziwnych słów i niezrozumiałych znaków prowadzi Blake’a nie tylko po krainie Dzikiego Zachodu, ale odsłania przed nim inną rzeczywistość – rzeczywistość śmierci. 


Bo o tym jest przede wszystkim film- o podróży do śmierci, bo tylko tam można uciec z piekła, jakim jest życie. Krótka i konwulsyjna to podróż, na granicy snu i jawy. Ale trzeba się do niej przygotować i Nikt to czyni. Prowadzi naszego bohatera ku zrozumieniu, akceptacji tego stanu. Zgodnie z tytułem Blake jest truposzem, człowiekiem już dawno „zmarłym”, który swej śmierci nie zauważył. Który trwa bezmyślnie, który nie potrafi się rozstać z marną powłoką. Wsiadając jednak do pociągu, rozpoczął proces oddalania się od tego, co zna, rozumie, co bliskie i realne. Zanurza się w świat duchowy, senny, hipnotyczny, powłoka cielesna coraz bardziej traci wyrazistość. W końcu Nikt zaprowadzi bohatera nad jezioro, gdzie ten już wyruszy w ostatni etap swej podróży. Samotnie zmierzy się z ogromem nieba. Za jego plecami odbędzie się odwieczna walka między dobrem i złem, reprezentowanych przez Indianina i rewolwerowca- kanibala. Ich wzajemne unicestwienie pozwala Blake’owi podążyć tam, gdzie powłoka cielesna jest już niepotrzebna, zanurzyć się w odmętach śmierci. Jarmusch pokazuje, że jest to jedyna rzecz, której możemy być pewni, że śmierć jest wokół nas i w nas. W Truposzu czai się wszędzie i przyjmuje wszelkie możliwe twarze : martwej sarny, obdartego z kory drzewa, zakładu pogrzebowego, porzuconych namiotów, przybitych do ścian czaszek zwierzęcych, zniszczonych wozów, licznych trupów, no i w końcu samego Williama Blake’a.

Podróż jak najzupełniej jest potraktowana poważnie, ale tonacja filmu- jak to bywa u twórcy Inaczej niż w raju- jest ewidentnie ironiczna. Wystarczy się przyjrzeć głównemu bohaterowi- nosi wyraźne znamiona slapstickowe. Kraciasty garnitur, specyficzny kapelusz, binokle i teczuszka nadają mu groteskowy charakter zwłaszcza na tle potężnych, zarośniętych mężczyzn Dzikiego Zachodu. Błazeńska sylwetka Johnny’ego Deppa o melancholijnej twarzy pierrota idealnie wpisuje się w tę tonację. Kuriozalni są płatni rewolwerowcy, wśród których jeden śpi w nocy z pluszowym misiem, drugi zgwałcił swoich rodziców, po czym zabił i zjadł. Dziwna jest rodzinka traperów, gdzie szef ( w pysznej interpretacji Iggy’ego Popa ) chodzi w damskich ciuchach i recytuje Biblię, dziwny jest sam Nikt, Indianin znający świetnie twórczość Williama Blake’a. To postacie przekrzywione, absurdalne, ale w specyficzny sposób, niemal poetycki. Pomysły Jarmuscha są i zabawne i absurdalne. Przepowiednia przyjmuje postać umorusanego maszynisty, który po prostu siada naprzeciw bohatera i opowiada mu o śmierci. A kluczowym egzystencjalnym pytaniem jest: czy masz tytoń. Jarmusch bawi się obrazami, symbolami, znakami, zachowując jednak umiar i jednorodność przedstawionego świata. Udaje mu się połączyć specyficzny humor z poetyckim obrazowaniem, naturalizm z mistycyzmem. Poetycko wystylizowane czarno –białe zdjęcia Robby’ego Muellera, hipnotyczna gitara Neila Younga, zrytmizowane ściemnieniami i rozjaśnieniami obrazy, oraz zagubiona twarz Jonhny'ego Deppa rodzą dzieło doskonałe. 



Zobaczyć świat w ziarenku piasku
Niebiosa w jednym kwiecie z lasu
W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar
W godzinie- nieskończoność czasu

{ William Blake -Wróżby niewinności }
T.M.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz