niedziela, 20 stycznia 2019

                                            ZAGUBIONA AUTOSTRADA

ODMIENNE STANY ŚWIADOMOŚCI

Po Dzikości Serca i Miasteczku Twin Peaks wydawało się, że dziwność Lyncha sięgnęła zenitu.A jednak Zagubiona autostrada wszystkich zdezorientowała, postawiła mnóstwo pytań, nie udzielając jednocześnie na nich odpowiedzi. Jeśli można tak powiedzieć, Lynch przeszedł samego siebie, osiągając chyba szczyt doskonałości.


Fabuła jest dosyć wyrazista, co nie oznacza, że zrozumiała. Saksofonista Fred Madison wraz z żoną Renee zaczynają otrzymywać tajemnicze kasety video z obrazami ich domu, a potem wnętrza mieszkania. Ktoś wnika w ich prywatność - za każdym razem coraz dalej. Gdy Renee zostaje okrutnie zamordowana, jedynym podejrzanym jest Fred, co potwierdzają kasety video, na których ćwiartuje swoją żonę. Zostaje skazany na karę śmierci, ale któregoś dnia po prostu znika z więzienia. A raczej nie tyle znika, co na jego miejscu pojawia się młody chłopak -Pete Dayton. W ten sposób Lynch teoretycznie zaczyna zupełnie inną historię. Młody mechanik wplątuje się w romans z bliźniaczo podobną do Renee, Alice, dziewczyną miejscowego gangstera, co oczywiście musi się zakończyć źle, czyli morderstwem. W finale jednak Fred wróci i historia zatoczy krąg


Gdyby nie taki podział filmu, można by uznać Zagubioną autostradę za klasyczny przykład filmu noir. Problem w tym, że już od początku mamy do czynienia zupełnie z czymś innym. Lynch zwodzi, uwodzi, hipnotyzuje, a my do ostatniej sekundy czekamy, że coś się wyjaśni. Ale zanurzamy się coraz głębiej w tajemnicy i błądzimy po omacku. Przyjrzyjmy się bowiem przestrzeni. Większa część pierwszej historii dzieje się w domu Madisonów. Dom jest specyficzny- chłodny, oszczędny, momentami pozbawiony konturów. Stąd poczucie chaotyczności przestrzeni, tajemniczości. Dom jest duży, a jednocześnie klaustrofobiczny, przypomina labirynt. Część domu pochłania ciemność, pozbawiona jednak ram i cieniowana. Gradacja ciemności to jeden z najlepszych pomysłów Lyncha i operatora Deminga. Stąd Bill i Renee poruszając się we własnym domu, jednocześnie nie mogą się wzajemnie odnaleźć. Przestrzeń się jakby rozszerza i zmienia kształt. Inną cechą charakterystyczną dla przestrzeni jest brak dźwięków - zarówno na zewnątrz, jak i w środku domu. Tak jakby życie tutaj zamarło. Nikogo wokół nie widzimy, żadnego ruchu w zasadzie nie rejestrujemy. A denerwujące szczekanie psa zostaje opatrzone pytaniem Freda : Do kogo właściwie należy ten cholerny pies? Martwota otoczenia i widmowość domu zostają wzmocnione nierzeczywistością bohaterów. Już pierwsza scena pokazuje Freda w jakimś transowym wycieńczeniu. Wygląda jak człowiek, który wyszedł z piekła i zaraz ma umrzeć. Jakby znajdował się na granicy dwóch światów. Nieobecny, zawieszony, zdezorientowany, niepewny- to kluczowe elementy jego osobowości. Zresztą oboje z Renee wydają się jacyś wycofani, jakby skierowani do wewnątrz - niewiele ruchu, niewiele słów, brak emocji- po prostu widmowe postacie.


Innym aspektem konstruowania świata w Zagubionej autostradzie jest kwestia czasoprzestrzeni. Jak sugerowali twórcy filmu, mamy do czynienia z rzeczywistością na wzór wstęgi Moebiusa. To przykład powierzchni posiadającej jedną stronę i jeden brzeg, choć wydaje nam się, że istnieje przód – tył, lewo –prawo. Jeśli potraktujemy ją jako świat, w którym żyją płaskie istoty- to byty takie wędrując wzdłuż wstęgi, wracają do miejsca, w którym rozpoczęły wędrówkę - odwrócone na lewą stronę. Dlatego film kończy się tak jak zaczyna. W pierwszej scenie Fred słyszy głos z domofonu, informujący, że Dick Laurent nie żyje. Na końcu widzimy tę scenę z drugiej strony. Co ciekawe osobą po obu stronach domofonu jest Fred Madison.  Natomiast klamrą spinająca całość jest obraz autostrady, niekończące się żółte pasy prowadzące w ciemność. Ale efekt wstęgi Moebiusa to nie tylko kwestia początku i końca- bowiem obie historie, choć tak różne, wciąż się splatają, mieszają, przenikają. Oczywiście najlepszym przykładem jest postać Alice i Renee, grana przez tę samą aktorkę -Patricię Arquette. Są takie same, ale jednocześnie tworzą lustrzane odbicie, budowane są na kontraście. Jedna jest seksowną kobietą o blond włosach i jaskrawej sukience, druga to czarny anioł śmierci. Jednak elementów scalających te dwa światy jest znacznie więcej, to niemal łamigłówka do rozwiązywania bez końca np. Pete z radia słyszy solówkę saksofonową, którą na koncercie gra Fred. Te same osoby, przedmioty, sytuacje, słowa, gesty, nawet dźwięki konstruują rzeczywistość o jednej tylko powierzchni. W obu historiach pojawia się też Mystery Man, tajemniczy osobnik, który potrafi rozmawiać ze sobą przez telefon. To zresztą kolejny element oniryczności, nierealności Lynchowskiego świata. Mystery Man ma widmowy wygląd, niejasne pochodzenie, pojawia się znikąd i ma nadnaturalną zdolność bycia w kilku miejscach naraz. Lynch genialnie zaciera granice przestrzeni, czasu, zaciera kontury rzeczywistości i ludzi. Destabilizuje układ współrzędnych obrazem, kolorem, dźwiękiem, ale też przedmiotami. Świetnie oddaje to scena, w której Fred opowiada swój sen : Byłaś w domu...Zawołałaś mnie. Fred! Fred! Gdzie jesteś? Nie mogłem cię znaleźć. Potem zobaczyłem cię. Leżałaś w łóżku. Ale to nie byłaś ty. Fred budzi się, ale to dalszy ciąg snu. I tak jest do końca filmu - budzimy się, by stwierdzić, że nadal śnimy, także po wyjściu z kina. To siła tego filmu.

 


Jeśli chodzi o konstruowanie nastroju, Lynch osiągnął tutaj mistrzostwo, ale co ważne- sprzężenie formy z treścią wydaje się nierozerwalne. Bo w końcu o czym jest film? Możemy przyjąć, że jest o chorobliwej zazdrości, prowadzącej do morderstwa. Już pierwsze sceny sugerują, że Renee może zdradzać męża. Pozostaje w domu, kiedy ten gra koncert, sugerując, że będzie czytać. Reakcja Freda sugeruje, że Renee po prostu nie czyta książek. Kiedy Fred dzwoni do niej do domu, ona nie odbiera telefonu, a po powrocie nie może jej znaleźć. Esencją pustki ich związku jest scena erotyczna, posępna, zimna, mechaniczna, pozbawiona emocji. Renee jakby wysysała z niego siłę emocjonalną. Im bardziej jej potrzebuje, tym ona bardziej się oddala. Jeśli jeszcze założymy, że Renee jest tą samą osobą co Alice, to wiemy, iż zarabiała w przeszłości jako prostytutka i aktorka porno. Nakrycie żony z kochankiem prowadzić więc logicznie mogło do okrutnego morderstwa. Problem w tym, że Fred nic nie pamięta. Jest kimś, kto nie bierze udziału w wydarzeniach, a jest jedynie obserwatorem. Niemożliwość ogarnięcia wszystkiego prowadzi do zaburzenia, którą sam Lynch określił jako psychogeniczna fuga. Jest to stan psychiczny, który polega na zagadkowej zmianie osobowości, życia, zniknięciu na dłuższy czas, a następnie powrotu do życia i amnezji obejmującej to, co się działo podczas zniknięcia. I Fred rzeczywiście zmienia osobowość. Jako Pete Dayton próbuje unieważnić zbrodnię, cofnąć czas i nadal być z ukochaną kobietą. Problem w tym, że happy endu nie ma, marzenie zamienia się koszmar. Podczas kapitalnej i – nie waham się użyć tego określenia – pięknej sceny miłosnej na pustyni, w świetle samochodowych reflektorów – mamy do czynienia z kluczowym dialogiem dla całej twórczości Lyncha. Pete powtarza kilkakrotnie Alice Chcę cię, na co ona szepcze mu- Nigdy nie będziesz mnie miał. Czy to oznacza,że nie ma powrotu do przeszłości, że nie można posiąść drugiej osoby, nie można odkryć tajemnicy. Interpretacja dowolna, ale każda intrygująca.


Czy Lynch sugeruje w ten sposób, że marzenia nie istnieją, są iluzją, kłamstwem, czy też, że nie można od siebie uciec, od swojej osobowości i tożsamości? A może, że zła nie da się naprawić, nie ma oczyszczenia? Przemianę można bowiem odczytać jako próbą katharsis. W celi Fred racjonalizując to, co się stało wcześniej, tęskni za szansą odkupienia. Amnezja i stworzenie osobowości młodego, niewinnego chłopaka jest takową szansą. Pete jest to swoista tabula rasa. W filmie wygląda to tak jakby nie miał przeszłości, nie miał pamięci, jakby wyłonił się z ciała Madisona ( sugeruje to zarazem reakcja rodziców, którzy nie chcą opowiedzieć, co się feralnego dnia stało, słowa dziewczyny informujące, że jest od tamtego momentu dziwny, jak i przebłyski świadomości, obrazów, w których jego ciało deformuje się, rozrywa ). Jest tworem nowym, ale budowanym świadomie na zasadzie kontrastu. Fred jest w średnim wieku artystą, Pete to młody mechanik samochodowy; Fred traci kobietę dla innego, a Pete ją zabiera innemu. Pierwszy mieszka wysoko nad miastem, drugi – na przedmieściach. Również obraz kobiety, w których się kochają, jest zwierciadlaną odwrotnością. Tak jak we wspomnianej taśmie Moebiusa -mamy odwróconą rzeczywistość, która jest- jak się okazuje po prostu tym samym światem


 
Filozoficznie możemy więc mówić o wiecznym powrocie. Przypomina to Nietzscheańska teorię, którą Milan Kundera tak trafnie opisał w Nieznośnej lekkości bytu jako obłąkańczą ideę :Jeśli każda sekunda naszego życia miałaby się powtarzać w nieskończoność, bylibyśmy przykuci do wieczności jak Chrystus do krzyża. Takie wyobrażenie jest straszne. W świecie wiecznego powrotu na każdym geście kładzie się ciężar nieznośnej odpowiedzialności. Życie to więzienie, z którego nie ma ucieczki. No właśnie- może film jest o pragnieniu wolności i niemocy ucieczki. Zagubiona autostrada prowadzi donikąd. Można jechać tylko szybciej w iluzji dotarcia do celu. Amerykański mit drogi, pędu, swobody u Lyncha zyskuje wymiar absurdu. Jedyne co nam pozostaje – to błądzić we mgle urojeń, marzeń, pragnień, wyobrażeń, uciekać bez końca ze świadomością, że i tak wrócimy do punktu wyjścia. Nie da się uciec od siebie. I reżyser Zagubionej autostrady rewelacyjnie oddaje to, umiejętnie zacierając granicę między zewnętrznością a wnętrzem świata bohatera.

Warto jednak wrócić do postaci Mystery Mana. Spełnia on podobną rolę jak Bob w Twin Peaks. Staje się kwintesencją zła, wszechogarniającą emanacją zniszczenia i destrukcji. Nie przypadkowo podczas walki z panem Eddym, to on poda nóż do ręki Fredowi i to on pociągnie za spust pistoletu. Tuż przed śmiercią zdziwiony gangster mówi Pan i ja...My odstawiamy wszystkich dupków w głębokim cieniu, nieprawdaż? Bo Mystery Man jak Bułhakowskie diabły pojawiają się tylko tam, gdzie kwitnie zło. Zdradę psychopatycznego, zdeprawowanego pana Eddy’ego można zrozumieć jako wybór Freda na nośnik zła. Zarażony Fred nie będzie już potrafił się uwolnić od niego. Ale przecież Fred i Mystery Man to w gruncie rzeczy jedna i ta sama osoba. A jak mówi tajemnicza postać podczas pierwszego ich spotkania :To nie w moim stylu iść tam, gdzie mnie sobie nie życzą. A więc to my otwieramy drogę przemocy, my zapraszamy demona do siebie. Czy więc film nie jest o absolutnym złu tkwiącym w nas. Odwiecznym pytaniem o to, kim jest człowiek, jaka jest natura? Być może najważniejsze pytanie, jakie pada w filmie wychodzi właśnie z ust Mystery Mana : Jak ty się nazywasz? Jak się, kurwa, ty nazywasz!. To pytanie o tożsamość. To spojrzenie w lustro, które wykrzywia naszą twarz, odkrywa szokującą prawdę o nas




Mystery Man może być lustrzanym odbiciem każdego nas, naszym najgorszym koszmarem. Albo ciemną stroną naszej osobowości. Ale pozostaje inna ciekawa kwestia- kaset. Jeśli postawilibyśmy znak równości między Fredem i Mystery Manem, moglibyśmy założyć, że to sam Fred filmował swój dom. Ale Fred nienawidzi kamer, a na filmach widzi samego siebie. Istnieje więc jakieś niewidzialne oko, które rejestruje nasze kroki, szczególnie akty seksualne, morderstwa i dezintegrację bohaterów. Kto jest tym okiem? Bóg, szatan, my sami, nasza podświadomość ? A może artysta? W filmie motyw kamery pojawia się cały czas. Trudno rozstrzygnąć, czy to co widzimy na filmie jest kopią rzeczywistości, rejestracją prawdy, czy źródłem tejże rzeczywistości. Bez wątpienia mamy do czynienie z aktem kreacji, pytanie tylko- co jest tym elementem stworzonym? Ziarnista, czarno-biała faktura filmu wideo przekonuje nas bardziej niż rozmyta, przejaskrawiona momentami rzeczywistość świata przedstawionego. Może więc tylko to, co jest zarejestrowane na kamerze, jest prawdą ? A może to jest ta sama rzeczywistość, tylko z innego punktu widzenia. A może jedno i drugie to tylko rojenia Freda Madisona. Lubię pamiętać rzeczy na swój sposób…Tak jak zapamiętałem...Niekoniecznie tak jak się wydarzyły- powie Fred policjantom. Więc wszystko, co widzimy, to może tylko rojenia schizofrenicznego umysłu. Ta interpretacja jest być może najciekawsza. Film byłby wtedy zapisem wędrówki po meandrach zwichrowanego, szalonego umysłu, swoistym strumieniem świadomości zaburzonej psychiki.



Czy Zagubiona autostrada jest więc filmem o szaleństwie, czy o schizofrenicznym świecie? O absolucie zła, tkwiącym w każdym człowieku? O zagubieniu, samotności i błądzeniu? O ucieczce do wolności, która kończy się uwięzieniem. O koszmarach, które śnimy. A może o tym, że jesteśmy tylko tworem czyichś snów. A może po prostu żyjemy w świecie swoich koszmarów. To tylko niektóre propozycje, możliwości. Ten film jest jak sen, jak apokaliptyczny koszmar, naruszający wszelkie możliwe nasze przyzwyczajenia.Kształty, światło, przedmioty, sugestywne dźwięki, rewelacyjna muzyka, zintegrowana z poetyckością stylu i malarskością obrazów – to wszystko tworzy klimat, który pozwala nam się przedostać do innego świata. Sam Lynch to świetnie określił- to nie jest coś, o czym się myśli, to coś, co się czuje. Rewelacyjnie oddana atmosfera zagrożenia, lęku i niepewności, surrealizm obrazów, wizyjność świata, hipnotyczna muzyka- to czysty Lynch, tyle że bez ulubionej ironii. I Zagubiona autostrada jest dowodem na to, że właśnie David Lynch zasłużył na miano filmowego Franza Kafki.

T.M

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz