niedziela, 7 lipca 2019

                                                     ZATRZYJ ŚLADY



Debra Granik to jeden z ciekawszych głosów w amerykańskim kinie. Namacalnie autorski i niebanalny. Swoje historie umieszcza ona na marginesie życia bogatego społeczeństwa, oddając głos ludziom, których zbiorowość ignoruje. Mocny debiut fabularny z 2004 roku, Down to the Bone, z przełomową rolą Very Farmigi, ukazywał kasjerkę w markecie, matkę dwójki dzieci walczącą z uzależnieniem od kokainy. Drugi obraz Granik - "Do szpiku kości" (2010) portretował siedemnastoletnią dziewczynę toczącą bój o siebie i swoje młodsze rodzeństwo w górach Ozark. Poczucie ekonomicznej niesprawiedliwości zabarwiało oba filmy, ale same historie były kameralne i intymne. Choć obraz "Do szpiku kości" podbił festiwal w Sundance i przyniósł cztery nominacje do Oscara, to Granik na nakręcenie kolejnego filmu czekała całe osiem lat. Ale naprawdę warto było. Podobnie jak poprzednie dzieła "Zatrzyj ślady" inteligentnie i empatycznie angażuje się w tematykę zmarginalizowanych ludzi w Ameryce, ukazuje postacie złamane, odrzucane, izolowane i zdradzone przez społeczeństwo.


Tytuł przywołuje etos przyjęty przez doświadczonych podróżnych, którzy szanują otaczający świat, szanują naturę i tak banalnie nie pozostawiają po sobie śmieci. W filmie słowa te nabierają charakteru metaforycznego i oznaczają coś bardziej niepokojącego, mianowicie potrzebę bycia daleko od cywilizacji, być może na stałe poza nią. Pragnienie bycia niewidzialnym. A to umożliwia właśnie świat natury. Reżyserka ma duży dar do tworzenia interesujących kinowych przestrzeni, które są namacalnie żywe i które sprawiają, że mamy uczucie jakbyśmy stali obok swoich bohaterów. Tak też się dzieje w tym obrazie. Od razu, w pierwszych ujęciach, umieszcza nas w lesie, zielonym i wilgotnym, pełnym wysokich, omszałych drzew i dywanów paproci. Bujny las to w rzeczywistości Park Narodowy w Portland w stanie Oregon, schronienie i dom dwójki bohaterów- byłego żołnierza Marine Willa i jego nastoletniej córki Tom. Zdjęcia Michaela McDonougha nie tylko doskonale wizualizują surowy i gęsty las, ale pozwalają zobaczyć samoistny, odosobniony świat. Gęste zielone liście, otaczające mężczyznę i jego córkę ,wydają się trzymać je jak w osłoniętych ramionach. Zieleń otacza dwójkę bohaterów niczym tarcza ochronna przed odkryciem. To jednak nie tyle zamknięcie, co poczucie symbiozy, jedności. Pierwsze ujęcia kreują obraz spokoju i harmonii, gdzie naturalne brzęczenie i ćwierkanie współgra z dźwiękami ludzkiego ruchu.




Will i Tom stworzyli w tej zielonej puszczy swoistą przestrzeń domową składającą się z namiotu, ogrodu, miejsca do gotowania, parasola, którego wklęsła strona została pokryta folią aluminiową w celu utworzenia pieca słonecznego, i zawieszonego arkusza z tworzywa sztucznego z otworem w środku, aby zebrać wodę deszczową do wiadra poniżej. Bohaterowie żyją jak survivaliści. Większość czasu spędzają na zbieraniu ziół i grzybów do jedzenia, mchu i drewna do rozpalenia ognia czy łapaniu wody deszczowej do picia. Kiedy potrzebują więcej jedzenia lub innych zapasów, idą do miasta. W szpitalu dla weteranów Will zbiera leki, które następnie sprzedaje innym bezdomnym weteranom. Wizyty te są rzadkie, cały niemal swój czas bohaterowie spędzają w lesie, żyjąc całkowicie bez elektroniki i nowoczesnej technologii. Wszystko, co najważniejsze, daje im przyroda. Wolny czas przeznaczają na grę w szachy czy czytanie encyklopedii. Will przeprowadza też córce ćwiczenia mające na celu ukrycia się w w razie niebezpieczeństwa. Są zaradni, ascetyczni i po prostu szczęśliwi.

Świat, w którym funkcjonują, jest tak zachęcający, tak spokojny, że wydaje się utopią z wszystkimi możliwościami, jakie niesie ze sobą nieuchwytny ideał. Dostrzegamy wspaniałość tego miejsca, jak i dziewicze piękno. Reżyserka zachęca nas do zobaczenia tego piękna i głębszego znaczenia w codzienności - aksamitnym mchu na drzewie, opalizującym połysku pajęczej sieci i czułości, która otacza Willa i Tom. Granik nie estetyzuje jednak nadmiernie naturalnego piękna otoczenia. Reżyserka nie czyni też z bohaterów wojowników, zbiegów czy radykałów. Nie odnajdziemy tu wreszcie sentymentalnego mistycyzmu- Will i Tom nie bujają bowiem w obłokach idei, słów czy znaków. Są mocno uziemieni, a las jest po prostu miejscem egzystencji - spiżarnią, schronieniem i domem. Stąd pojęcie bezdomności w przypadku tej dwójki musi zostać zakwestionowane. Granik tworzy inną definicję domu, zbudowaną na intymnym, wzruszającym związku ojciec-córka. Intymność między nimi jest namacalna, a ich komunikacja często odbywa się bez słów - wystarcza im spojrzenie.


Pytanie, które sobie zadajemy od początku- dlaczego wybrali taki styl życia, bo to, że jest to świadomy wybór, nie mamy wątpliwości. Wiemy, że Will jest weteranem, choć gdzie dokładnie służył i w jakich okolicznościach opuścił wojsko pozostaje nieujawnione. Tym bardziej nie ujawniona zostaje geneza traumy wojennej. Granik pozostaje bardzo enigmatyczna, oszczędza nam filmowych stereotypów jak wojenne retrospekcje. Nie jest też zainteresowana tworzeniem politycznych punktów odniesienia do historii. Zamiast tego jest humanistką, która buduje jednak postać Willa bez sentymentu i nawet grama protekcjonalności. Przeszłość jest odczuwalna jak szrapnel, tkwiący w ciele - czasem objawia się w gestach, czasem w ruchach albo w milczeniu. Strach objawia grymas na dźwięk helikoptera czy puste spojrzenie kontemplujące ścianę. Siła filmu tkwi w jego ekonomii, reżyserka tak konstruuje postać Willa, że konsekwentnie czujemy nieodparte napięcie, którego jednak nie zauważamy. Bycie samotnym rodzicem budzi też pytania o matkę dziewczynki. Tu też daje o sobie znać lakoniczność Granik. Śmierć żony Willa nie jest szczegółowo poruszana, chociaż najwyraźniej wydarzyła się jakiś czas temu. Nie dowiadujemy się o niej niczego z wyjątkiem tego, że jej ulubionym kolorem był żółty ( podobnie zresztą jak Tom).

Ta sielanka zostaje rozbita, gdy Tom zostaje zauważona przez turystę, co zostaje zgłoszone władzom. Para zostaje odkryta i włączona do programu usług społecznych. Film nie podąża jednak łatwą ścieżką, nie stosuje karykatury, zamieniając policjantów ani pracowników socjalnych w złoczyńców, którzy oddzielają ojca i córkę. Tutaj są ludźmi, którzy wykonują swoje trudne zadania, są wyrozumiali i otwarci, zdumieni odkryciem, że dziewczyna bez formalnego wykształcenia, intelektualnie przerasta swych rówieśników i naprawdę zainteresowani pomocą. Mają świadomość, iż Will nauczył córkę nie tylko zdolności do przetrwania, nauczył ją wszystkiego, oprócz umiejętności społecznych. Posuwają się do tego, że znajdują dla nich dom na wsi, dając im możliwość życia w izolacji, bez łamania jakichkolwiek praw i konwencji społecznych. Tak długo, jak Will będzie ciężko pracował każdego dnia, a Tom będzie chodziła do szkoły, będą mogli tam egzystować.


Amerykański sen, czyli domek na przedmieściu, dla Willa okazuje się jednak karą. Dla niego życie w domu ,spanie w łóżku oraz gotowanie obiadu w kuchni jest trudne do zaakceptowania, podobnie jak kult przedmiotów. Pierwszą rzeczą, jaką Will zrobi po wprowadzeniu się, jest więc schowanie telewizora w szafie, a pierwszy nocleg ma miejsce na trawniku.. Robi wszystko, aby zminimalizować swój kontakt ze światem cywilizacji.. Jak na ironię - w zamian za zakwaterowanie Will pracuje jako drwal choinek świątecznych. Obszary zalesione, które niegdyś zapewniały schronienie nad głową, stały się jego miejscem pracy i głównym źródłem dochodów. Co może być bardziej odległego od jego potrzeby, by być częścią lasu niż ta przemysłowa metoda zbierania drzew jako świątecznej dekoracji.

Gdy ich nowe życie nabiera kształtu, zdajemy sobie sprawę, że izolacja Willa i Toma od reszty świata była kluczem do ich intymności. Kiedy w ich orbicie pojawiają się ludzie, więź między ojcem a córką, która rozwinęła się w ciągu tych lat współzależności, robi się napięta. Naturalną skłonnością nastolatki jest buntowanie się i chociaż zostało to stłumione, pojawia się w momencie zasmakowania odrobiny cywilizacji. Dla Toma dom jest czysty, wygodny i daje poczucie stabilizacji, a otoczenie, choć skromne, kusi nowymi możliwościami, choćby obcowaniem z rówieśnikiem, który zaprasza ją na lokalne spotkanie klubu 4H. Znajduje poczucie wspólnoty. Kiedy więc Will z każdym dniem kurczy się, Tom rozkwita. Jej twarz się otwiera. Konflikt między ojcem a córką zaognia się, gdy Tom przyjeżdża do domu późno ze spotkania klubowego i sugeruje, że potrzebuje telefonu komórkowego, aby mogła skontaktować się z ojcem. Więc choć Will mówi o tym, że się dostosowali, w rzeczywistości dyskomfort się pogłębia i w końcu -pomimo niechęci Tom- pakują swe rzeczy i wracają do lasu. Happy endu jednak nie będzie. Will skręci kostkę i choć otrzymuje pomoc od grupy ludzi mieszkających w obozie RV, ojciec i córka muszą się rozstać.

Film jest nietypową historią dojrzewania, bada relacje między ojcem a córką, jednocześnie stawiając pytania o tak różnorodne kwestie, jak prawa rodzica i wartość przymusowej asymilacji. Film nie ocenia i nie zajmuje oczywistej pozycji w żadnej z tych kwestii, zamiast tego przedstawia je jako elementy ogólnej narracji i pozwala widzowi na dokonanie własnych ustaleń. Will kocha swoją córkę. To jest oczywiste, ale wiele rzeczy, które robi, niekoniecznie leżą w jej najlepszym interesie. Kierują nim jego własne demony i ,chcąc nie chcąc, ciągnie za sobą córkę. Dając jej tak dużo, jednocześnie ją ogranicza. Tom znajduje się na granicy dojrzałości, blisko momentu, kiedy będzie mogła podejmować własne decyzje. Chce być z innymi ludźmi i dowiedzieć się tego, czego jej ojciec nie może jej nauczyć. Granik tworząc postać Tom myślała o Pandorze jako uosobieniu ciekawości. Zamiast otwierania puszki, dziewczyna otwiera się na świat. Ważnym momentem jest uświadomienie sobie, że to z ojcem jest coś nie tak, że ona jest normalna. Zauważa, iż ojciec nie radzi sobie z ograniczeniami społecznymi, że musi być odizolowany i wolny od presji narzuconej przez społeczeństwo. Tom zyskuje świadomość, że nawet największa miłość czasem nie wystarcza i chce mieć pewność, że sparaliżowany smutkiem rodzic nie będzie próbował ją powstrzymywać przed pójściem naprzód. Moment stawania się dorosłym wymaga oddzielenia się od osoby, która była w naszym życiu centralna i miała na nas ogromny wpływ. 
 
Will nie jest złym człowiekiem, to po prostu ktoś, kto walczy z wewnętrznymi demonami, które pochłaniają go codziennie. Nawet jeśli miał dobre intencje i udało mu się wychować silną, niezależną córkę, mamy bolesną świadomość, że ukradł jej młodość. Granik odnajduje trafną i uderzająco naturalną metaforę w pszczelarstwie, które staje się dla Tom swoistą pasją. Spotkany pszczelarz pokazuje ciekawskiej dziewczynie, jak pszczoły nie żądlą jej, jeśli szanuje się ich przestrzeń. "Wiele dla mnie znaczy, że mam ich zaufanie” - mówi pszczelarz, gdy spokojnie podchodzi do ula - „Ciężko pracowałam, żeby je zdobyć". To doświadczenie pozwala Tom wyjść poza przekonanie Willa, że świat jest strasznym miejscem. Pragnąc pokazać ojcu, czego się nauczyła, ubiera siebie, jak i jego w kaptury pszczelarskie i otwiera ul. Trzymając rękę nad rojem, tłumaczy ojcu, że w ten sposób można poczuć ciepło ula. Teraz, gdy Tom poczuł to ciepło jako część społeczności, chce pozostać na miejscu, Will natomiast zdaje sobie sprawę, że nigdy nie znajdzie spokoju w grupie. Bohaterka wybierze więc własną ścieżkę.




Dużym atutem filmu jest gra aktorska. Ben Foster udowadnia, że jest obecnie jednym z najbardziej sugestywnych i jednocześnie niedocenianych aktorów. Jego Will jest postacią tragiczną, a aktor w w pełni wyraża smutek i desperację człowieka tak pokiereszowanego przez swoją przeszłość w wojsku, że nawet najsilniejsza więź nie jest w stanie dać pocieszenia. Jest emocjonalnie zniszczonym, głęboko antyspołecznym weteranem wojennym, który nie potrafi istnieć nigdzie indziej niż w lasach i parkach. Mógł być opresyjnym ojcem, despotą, całkowicie władającym swoją córką, ale Foster czyni go pokornym i kruchym, uważnym i czułym. Nie widzimy w nim buntownika czy wojownika. Jest krnąbrny i trudny, ale w taki łagodny sposób. Emocje rzadko mają dostęp do jego twarzy. Na pierwszy rzut oka jest racjonalnym, zamyślonym facetem, który nauczył swoją córkę czytania natury i umiejętności przeżycia w każdych warunkach. Ma pełną kontrolę nad swym życiem. Ale kiedy wraz z córką zostaje wyrwany ze środowiska, które tak starannie pielęgnował, Will się zmienia. Spojrzenie i niewielkie zmiany w ułożeniu ciała aktora pokazują jak Will, choć wciąż spokojny na powierzchni, wychodzi ze swojej skóry, gdy jest z dala od lasu. Życie w pudełku i przestrzeganie cudzych zasad jest dla niego zniewoleniem takim samym jak pobyt na wojnie

Prawdziwym odkryciem jest jednak wcielającą się w postać córki Thomasin McKenzie. Ta pochodząca z Nowej Zelandii dziewczyna ma wszystko, by zostać rasową aktorką - jest po prostu kapitalna. Dzięki niej portret Tom jest po prostu niezwykły, świetnie komunikuje się z jej jasnymi oczami, otwartą postawą i subtelną mimiką. Dostrzegamy i mądrość, i dojrzałość, ale też pewną niemal niezauważalną delikatność. Jej postać jest rozdarta, co aktorka świetnie ukazuje- nie tylko widzimy głęboki związek z ojcem ale także pragnienie, by rozwinąć skrzydła i wznieść się poza jego świat. Jej gra jest pełna uważności i naturalności.
 
Co ważne- jest między aktorami naturalna więź. Postacie są do siebie tak dobrane, że czujemy jakbyśmy mogli odczytać ich myśli. Intymność i miłość między Willem i Tom prezentowana jest z prawdziwą delikatnością. Bohaterowie są szczerzy i szanują się nawzajem- dzielą zarówno momenty smutku, jak i wyciszenia. Cechuje ich empatia, podobnie jak inne postacie na ekranie. To, co jest tak piękne i zaskakujące w filmie Granika, to pozytywna aura. Opowiada ona swoją historię bez cynizmu i pesymizmu. Nie ma tu żadnych złoczyńców, każda postać jest naprawdę dobra. Scenariusz i kamera starają się zobaczyć wszystkich na ekranie z poczuciem troski i godności. Każda osoba w Zatrzyj ślady jest postrzegana i przedstawiana jako istota ludzka, znacząca sama w sobie. Ludzie, których ukazuje reżyserka, choć żyją na marginesie społeczeństwa, starają się być otwarci, komunikatywni i wyczuleni na świat

Film jest spokojny i kontemplacyjny, cechuje go ekonomia i cierpliwość w snuciu opowieści, dzięki czemu nabiera intymnej intensywności. Granik opiera swój dramat nie na dialogu a na fizyczności występu aktorów, choć ich gra daleka jest od spektakularności. Osobowości Willa i Tom są uderzająco powściągliwe, zarówno pod względem koncepcji, jak i wykonania. Żadnych teatralnych tonów, żadnych fajerwerków dramatycznych i emocjonalnych, żaden aktor nie próbuje poruszyć naszych serc ( ale i tak je porusza).
 
Zatrzyj ślady to subtelny i enigmatyczny dramat, mądry, ale cichy w szczegółach i emocjach. Opowieść o ojcu i córce, którzy przemierzają świat, jest uderzająca w swej prostocie, a mimo to generuje prawdziwe poczucie podziwu poprzez swoją głębię i piękno. Transcendentne piękno natura ujawnia w małości owada wytwarzającego miód. W świecie, w którym czasami możemy czuć się przytłoczeni i samotni obraz Granik jest przypomnieniem, że wciąż jest dobro, niezwykłe w swojej zwyczajności. Potrzebujemy tylko zobaczyć świat, a to znaczy żyć z innymi i dla innych. Mimo wszystkich prób wymazania oznak swojego istnienia Will pozostaje kochającym ojcem, a Tom staje się jego  niezatartym znakiem w świecie, jego śladem.
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz