piątek, 2 sierpnia 2019

                                    POROZMAWIAJ Z NIĄ



MĘSKI SZEPT
Na swój sposób to dziwny film. Oczywiście po ogromnym sukcesie Wszystko o mojej matce cały świat mówił o tym, że Almodovar spoważniał , dojrzał, wysubtelniał. A jednak Porozmawiaj z nią zaskakuje. Zaskakuje tonacją – niemal całkowicie serio, bez wygłupów, kiczowatych chwytów, kolorystycznych zabiegów, ekscentrycznych postaci. Historia, którą opowiada reżyser, charakteryzuje się wstrzemięźliwością i dużą dojrzałością narracyjną. Almodóvar przeskakuje swobodnie w czasie, budując równoległe historie czworga głównych bohaterów. Dodajmy- świetnie zagranych i to przez aktorów po raz pierwszy występujących u hiszpańskiego reżysera (szczególne brawa dla Javiera Camary). Subtelny scenariusz, pastelowe, ciepłe barwy, przyciemnienia, spokojny montaż, delikatny jak na Almodovara humor, no i męscy bohaterowie ( w dodatku tacy, których chciałoby się spotkać na swojej drodze)- to znajdziemy w tym filmie.

A zaczyna się też niespodziewanie. Kurtyna odsłania scenę, na której stoją krzesła i stoły, a dwie kobiety poruszają się w lunatycznym tańcu. Zjawia się mężczyzna z bardzo smutną twarzą i zaczyna szybko usuwać przeszkody spod nóg kobiety. To przedstawienie teatru tańca Piny Bausch. Warto się przyjrzeć temu, co widzimy, bowiem choreografia niemieckiej artystki staje się metaforą i komentarzem do akcji. W Cafe Muller Bausch kładzie nacisk na ekstremalne stosunki damsko- męskie, naznaczone piętnem wzajemnego udręczenia, osaczenia, walki, zmagania się. W centrum jest ciało poddane agresji, psychiczno-emocjonalnej napaści, doprowadzone do granic bólu. W ruchach tancerzy znajdziemy przede wszystkim niezborność, dysharmonię, złamanie- czyli uczucia indywidualnych jednostek. Almodovar z całego spektaklu wybiera obraz dwóch samotnych kobiet, wyalienowanych, wyginających się w ekstazie bólu i cierpienia, rozbijających się o kawiarniane krzesełka, i mężczyzny, którego zadanie sprowadza się do zrobienia im przestrzeni życiowej. O tym jest właśnie film- o mężczyznach, którzy zmagając się z kobietami, walcząc z nimi, jednocześnie poświęcają się dla nich. 


I właśnie na widowni podczas tego spektaklu spotykają się męscy bohaterowie filmu. Jeszcze się nie znają, ale wkrótce się spotkają w szpitalu. Benigno jest tu pielęgniarzem, Marco natomiast, dziennikarz i autor książek podróżniczych, odwiedza swoją ukochaną, która została stratowana przez byka .Lidia leży w śpiączce, podobnie jak Alicja, którą Benigno od czterech lat opiekuje się. Nie tylko ją myje, przebiera, masuje, czesze, ale także rozmawia. Traktuje ją jak żywą istotę, która widzi, słyszy, czuje. I to właśnie z jego ust padnie, skierowane do Marco,  tytułowe "porozmawiaj z nią" .

Tak rozpocznie się intrygująca przyjaźń między nimi. Bo Almodovar tym razem kreśli wyjątkowo ciepły i przekonujący obraz męskiej przyjaźni. Jej siła być może tkwi w tym, że mężczyzn w zasadzie wszystko dzieli. Benigno jest młodym, zamkniętym w sobie człowiekiem, który niemal całe swe życie poświęcił matce. Nieśmiały, niedoświadczony, o nieokreślonej płciowości, żyje niemal w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. Momentami przypomina lekko niedorozwinięte dziecko, zresztą tak jest też traktowany przez otoczenie. Marco natomiast to mężczyzna dojrzały, po przejściach, raczej zamknięty w sobie, spokojny, mądry, wyważony. Nawet powierzchowność jest przeciw nim- jeden niski, nalany, o nieco bezmyślnym wyrazie twarzy, drugi wysoki, przystojny, męski. A jednak połączy ich silna przyjaźń. Bodźcem jest oczywiście fakt, że kobiety, które kochają, są niemal martwe. Ale nie to jest zwornikiem ich przyjaźni. Łączy ich ogromna wrażliwość i wewnętrzna delikatność. Benigno zwraca uwagę na Marco dlatego, że na wspomnianym spektaklu Piny Bausch ten płakał. Ta uczuciowość, subtelność, wrażliwość, swoisty sentymentalizm, sprzeczny z machowskim wizerunkiem, jest ogromną siłą bohaterów.


Ale obu łączy jeszcze coś innego. Obaj w miłości zaznali niespełnienia, emocjonalnej pustki. Dlaczego? Ponieważ byli w swej miłości egoistyczni, traktowali kobiety tylko jako obiekt swego zainteresowania. Podziwiali je, ale zapominali obdarować uczuciem. Benigno, platonicznie zakochany w Alicji, w skrytości podglądał ją przez okno, śledził, marzył o niej, wzdychał, ale nie wyszedł ze swego zamknięcia. Marco wciąż rozpaczający po rozpadzie poprzedniego związku, za bardzo wsłuchiwał się w swój ból, nie dopuszczając do głosu uczuć Lidii. Doskonale pokazuje to scena tuż przed wypadkiem, kiedy Lidia informuje go, że muszą porozmawiać. Marco, zdziwiony, odpowiada, że przecież rozmawiali, ale kobieta uświadamia mu, że tylko on mówił. Nie zdążył więc wysłuchać, że Lidia chce go opuścić. Obaj bohaterowie żyjąc w świecie zbyt zamkniętym, pochłonięci swoją samotnością, nie potrafią porozumieć się z innymi. A tym, co ich uwalnia, są właśnie słowa. One stają się lekarstwem na ich samotność i cierpienie, one otwierają ich na uczucia. Begnino wypowiada kluczowe słowa dla bohaterów, ale i całej twórczości Hiszpana :
KOBIETOM TRZEBA POŚWIĘCAĆ UWAGĘ, ROZMAWIAĆ Z NIMI. TROSZCZYĆ SIĘ, KIEDY TRZEBA. PIEŚCIĆ JE. PAMIĘTAĆ, ŻE ISTNIEJĄ , ŻYJĄ I SĄ DLA NAS WAŻNE

Dlatego Begnino żyje jakby za Alicję. Robi wszystko to, co ona by robiła, a potem opowiada jej to. Dzięki temu zyska to, co najcenniejsze- miłość, a Marco choć miłość straci, zyska przyjaźń. Słowa w filmie mają moc niemal magiczną, moc uwalniania. I te słowa uwalnia właśnie Begnino. To wdzięczna postać – taki święty głupek. Ktoś, kto czyni zło, pozostając dobrym. I to on paradoksalnie okaże się mądrzejszy od Marco. Nauczy go nie tylko mówić do Lidii, ale pozwoli mu otworzyć się na świat, przejść metamorfozę, uczynić życie pełniejszym. Przypadłością Marco był płacz, który pojawiał się niespodziewanie, kiedy się wzruszał, myślał o czymś smutnym. Ale to było coś poza nim, nie płynęło z niego. Kiedy Begninio umiera, jego płacz jest już prawdziwy.

Almodovar nie byłby oczywiście sobą, gdyby tej baśni nie naznaczył okrucieństwem i przewrotnym finałem. Drastyczna to baśń, ale jednak baśń- o zbawczej sile miłości, miłości, która sprawia cud. A to, że cud się skrywa za ohydnym postępkiem… no cóż. Nie zmienia to postaci rzeczy, że dla miłości można zrobić wszystko. Że nawet jeśli przyjmuje tak szokującą twarz, jest lekarstwem na samotność, być może największą bolączkę współczesnego świata, zwłaszcza, że w filmie wszyscy są samotni na swój sposób. Miłość przekracza tutaj granice, jest szalona, ale Almodovar nie mierzy jej poprawnością, ale intensywnością. Wyłącza ją z kwalifikacji moralnych. Kapitalnym pomysłem okazało się wprowadzenie do fabuły siedmiominutowej sekwencji niemego filmu ”Malejący kochanek”. Obraz ten stał się zasłoną ukrywającą to, co się zdarzyło w pokoju Alicji. Z jednej strony pozwoliło to zachować sekret przed widzem, z drugiej złagodzić drastyczność sceny. Sam obraz, nacechowany zmysłowością, a jednocześnie pozbawiony dźwięku, jak świat Alicji, staje się wyjątkowo wymowny. I w końcu pozwala nam łagodniej spojrzeć na bohatera. Surrealistyczna pornografia, naznaczona piętnem czasu, staroświecka i niewinna na swój sposób, oddaje dziwne, co nie znaczy gorsze uczucia Begnigno. Po prostu pielęgniarz kocha Alicję. I mimo potworności uczynku – daje tego dowód – popełnia samobójstwo. Bo jak żyć w świecie, w którym nie można nawet dotknąć spinki ukochanej. No jak? 


Potworna to siła miłości, potworna, ale i piękna. Daje przecież życie – i to podwójne- Alicji i jej dziecku. A przecież jeszcze Begnino swoją śmiercią spełnia rolę kupidyna- łączy ludzi, którzy są mu najbliżsi. Almodovar zgodnie z tradycją baśni łączy Marco i Alicję, a jednocześnie kończy film kunsztowną klamrą. Do spotkania dojdzie na spektaklu Piny Bausch. Ale tonacja Masurca fogo jest już inna. Bardziej zmysłowa, poetycka, abstrakcyjna, ale i radosna. Znajdziemy tu tęsknotę za miłością, poszukiwanie porozumienia, potrzebę spełnienia. Krąg taneczny czyni nas mniej zdanymi na rozpacz. Trzeba tylko odnaleźć rytm. I mamy wrażenie, że bohaterowie odnaleźli w sobie partnerów. Choć wydają się kruchymi istotami, uzależnionymi od żywiołów, potrafią się porozumieć. Widzimy, jak zwaleni z nóg mężczyźni wiją się u stóp aktorki, wreszcie unoszą ją do góry i podają z rąk do rąk. Aktorka zmysłowo śpiewa do mikrofonu. Tak rozpoczyna się historia Marco i Alicji. Ale to już zupełnie inny film – o spełnieniu, o rozkołysanej sile radości.

Porozmawiaj z nią to film dojrzały, świeży, subtelny i wzruszający. I jak wyjątkowo trafnie to ujął Olivier de Bruyn w Premiere –film gdzie mężczyźni szepczą, a kobiety milczą- z przejmującą łagodnością uderza mocno i dotyka głęboko. Nic dodać nic ująć

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz