POROZMAWIAJ Z NIĄ
MĘSKI SZEPT
Na swój sposób to dziwny film. Oczywiście po
ogromnym sukcesie Wszystko o mojej matce cały świat mówił
o tym, że Almodovar spoważniał , dojrzał, wysubtelniał. A jednak
Porozmawiaj z nią zaskakuje. Zaskakuje tonacją – niemal
całkowicie serio, bez wygłupów, kiczowatych chwytów,
kolorystycznych zabiegów, ekscentrycznych postaci. Historia, którą
opowiada reżyser, charakteryzuje się wstrzemięźliwością i dużą
dojrzałością narracyjną. Almodóvar przeskakuje swobodnie w
czasie, budując równoległe historie czworga głównych bohaterów.
Dodajmy- świetnie zagranych i to przez aktorów po raz pierwszy
występujących u hiszpańskiego reżysera (szczególne brawa dla
Javiera Camary). Subtelny scenariusz, pastelowe, ciepłe barwy,
przyciemnienia, spokojny montaż, delikatny jak na Almodovara humor,
no i męscy bohaterowie ( w dodatku tacy, których chciałoby się
spotkać na swojej drodze)- to znajdziemy w tym filmie.
A zaczyna się też niespodziewanie. Kurtyna
odsłania scenę, na której stoją krzesła i stoły, a dwie kobiety
poruszają się w lunatycznym tańcu. Zjawia się mężczyzna z
bardzo smutną twarzą i zaczyna szybko usuwać przeszkody spod nóg
kobiety. To przedstawienie teatru tańca Piny Bausch. Warto się
przyjrzeć temu, co widzimy, bowiem choreografia niemieckiej artystki
staje się metaforą i komentarzem do akcji. W Cafe Muller
Bausch kładzie nacisk na ekstremalne stosunki damsko- męskie,
naznaczone piętnem wzajemnego udręczenia, osaczenia, walki,
zmagania się. W centrum jest ciało poddane agresji,
psychiczno-emocjonalnej napaści, doprowadzone do granic bólu. W
ruchach tancerzy znajdziemy przede wszystkim niezborność,
dysharmonię, złamanie- czyli uczucia indywidualnych jednostek. Almodovar z całego spektaklu wybiera obraz dwóch samotnych kobiet,
wyalienowanych, wyginających się w ekstazie bólu i cierpienia,
rozbijających się o kawiarniane krzesełka, i mężczyzny, którego
zadanie sprowadza się do zrobienia im przestrzeni życiowej. O tym
jest właśnie film- o mężczyznach, którzy zmagając się z
kobietami, walcząc z nimi, jednocześnie poświęcają się dla
nich.
I
właśnie na widowni podczas tego spektaklu spotykają się męscy
bohaterowie filmu. Jeszcze się nie znają, ale wkrótce się
spotkają w szpitalu. Benigno jest tu pielęgniarzem, Marco
natomiast, dziennikarz i autor książek podróżniczych, odwiedza
swoją ukochaną, która została stratowana przez byka .Lidia leży
w śpiączce, podobnie jak Alicja, którą Benigno od czterech lat
opiekuje się. Nie tylko ją myje, przebiera, masuje, czesze, ale
także rozmawia. Traktuje ją jak żywą istotę, która widzi,
słyszy, czuje. I to właśnie z jego ust padnie, skierowane do Marco, tytułowe "porozmawiaj z nią" .
Tak rozpocznie się intrygująca przyjaźń między
nimi. Bo Almodovar tym razem kreśli wyjątkowo ciepły i
przekonujący obraz męskiej przyjaźni. Jej siła być może tkwi w
tym, że mężczyzn w zasadzie wszystko dzieli. Benigno jest młodym,
zamkniętym w sobie człowiekiem, który niemal całe swe życie
poświęcił matce. Nieśmiały, niedoświadczony, o nieokreślonej
płciowości, żyje niemal w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości.
Momentami przypomina lekko niedorozwinięte dziecko, zresztą tak
jest też traktowany przez otoczenie. Marco natomiast to mężczyzna
dojrzały, po przejściach, raczej zamknięty w sobie, spokojny,
mądry, wyważony. Nawet powierzchowność jest przeciw nim- jeden
niski, nalany, o nieco bezmyślnym wyrazie twarzy, drugi wysoki,
przystojny, męski. A jednak połączy ich silna przyjaźń. Bodźcem
jest oczywiście fakt, że kobiety, które kochają, są niemal
martwe. Ale nie to jest zwornikiem ich przyjaźni. Łączy ich
ogromna wrażliwość i wewnętrzna delikatność. Benigno zwraca
uwagę na Marco dlatego, że na wspomnianym spektaklu Piny Bausch ten
płakał. Ta uczuciowość, subtelność, wrażliwość, swoisty
sentymentalizm, sprzeczny z machowskim wizerunkiem, jest ogromną
siłą bohaterów.
Ale
obu łączy jeszcze coś innego. Obaj w miłości zaznali
niespełnienia, emocjonalnej pustki. Dlaczego? Ponieważ byli w swej
miłości egoistyczni, traktowali kobiety tylko jako obiekt swego
zainteresowania. Podziwiali je, ale zapominali obdarować uczuciem.
Benigno, platonicznie zakochany w Alicji, w skrytości podglądał ją
przez okno, śledził, marzył o niej, wzdychał, ale nie wyszedł ze
swego zamknięcia. Marco wciąż rozpaczający po rozpadzie
poprzedniego związku, za bardzo wsłuchiwał się w swój ból, nie
dopuszczając do głosu uczuć Lidii. Doskonale pokazuje to scena tuż
przed wypadkiem, kiedy Lidia informuje go, że muszą porozmawiać.
Marco, zdziwiony, odpowiada, że przecież rozmawiali, ale kobieta
uświadamia mu, że tylko on mówił. Nie zdążył więc wysłuchać,
że Lidia chce go opuścić. Obaj bohaterowie żyjąc w świecie zbyt
zamkniętym, pochłonięci swoją samotnością, nie potrafią
porozumieć się z innymi. A tym, co ich uwalnia, są właśnie
słowa. One stają się lekarstwem na ich samotność i cierpienie,
one otwierają ich na uczucia. Begnino wypowiada kluczowe słowa dla
bohaterów, ale i całej twórczości Hiszpana :
KOBIETOM TRZEBA POŚWIĘCAĆ UWAGĘ, ROZMAWIAĆ Z
NIMI. TROSZCZYĆ SIĘ, KIEDY TRZEBA. PIEŚCIĆ JE. PAMIĘTAĆ, ŻE
ISTNIEJĄ , ŻYJĄ I SĄ DLA NAS WAŻNE
Dlatego Begnino żyje jakby za Alicję. Robi
wszystko to, co ona by robiła, a potem opowiada jej to. Dzięki temu
zyska to, co najcenniejsze- miłość, a Marco choć miłość
straci, zyska przyjaźń. Słowa w filmie mają moc niemal magiczną,
moc uwalniania. I te słowa uwalnia właśnie Begnino. To wdzięczna
postać – taki święty głupek. Ktoś, kto czyni zło, pozostając
dobrym. I to on paradoksalnie okaże się mądrzejszy od Marco.
Nauczy go nie tylko mówić do Lidii, ale pozwoli mu otworzyć się
na świat, przejść metamorfozę, uczynić życie pełniejszym.
Przypadłością Marco był płacz, który pojawiał się
niespodziewanie, kiedy się wzruszał, myślał o czymś smutnym. Ale
to było coś poza nim, nie płynęło z niego. Kiedy Begninio
umiera, jego płacz jest już prawdziwy.
Almodovar nie byłby oczywiście sobą, gdyby tej
baśni nie naznaczył okrucieństwem i przewrotnym finałem.
Drastyczna to baśń, ale jednak baśń- o zbawczej sile miłości,
miłości, która sprawia cud. A to, że cud się skrywa za ohydnym
postępkiem… no cóż. Nie zmienia to postaci rzeczy, że dla
miłości można zrobić wszystko. Że nawet jeśli przyjmuje tak
szokującą twarz, jest lekarstwem na samotność, być może
największą bolączkę współczesnego świata, zwłaszcza, że w
filmie wszyscy są samotni na swój sposób. Miłość przekracza
tutaj granice, jest szalona, ale Almodovar nie mierzy jej
poprawnością, ale intensywnością. Wyłącza ją z kwalifikacji
moralnych. Kapitalnym pomysłem okazało się wprowadzenie do fabuły
siedmiominutowej sekwencji niemego filmu ”Malejący kochanek”.
Obraz ten stał się zasłoną ukrywającą to, co się zdarzyło w
pokoju Alicji. Z jednej strony pozwoliło to zachować sekret przed
widzem, z drugiej złagodzić drastyczność sceny. Sam obraz,
nacechowany zmysłowością, a jednocześnie pozbawiony dźwięku,
jak świat Alicji, staje się wyjątkowo wymowny. I w końcu pozwala
nam łagodniej spojrzeć na bohatera. Surrealistyczna pornografia,
naznaczona piętnem czasu, staroświecka i niewinna na swój sposób,
oddaje dziwne, co nie znaczy gorsze uczucia Begnigno. Po prostu
pielęgniarz kocha Alicję. I mimo potworności uczynku – daje tego
dowód – popełnia samobójstwo. Bo jak żyć w świecie, w którym
nie można nawet dotknąć spinki ukochanej. No jak?
Potworna to
siła miłości, potworna, ale i piękna. Daje przecież życie – i
to podwójne- Alicji i jej dziecku. A przecież jeszcze Begnino swoją
śmiercią spełnia rolę kupidyna- łączy ludzi, którzy są mu
najbliżsi. Almodovar zgodnie z tradycją baśni łączy Marco i
Alicję, a jednocześnie kończy film kunsztowną klamrą. Do
spotkania dojdzie na spektaklu Piny Bausch. Ale tonacja Masurca
fogo jest już inna. Bardziej zmysłowa, poetycka, abstrakcyjna,
ale i radosna. Znajdziemy tu tęsknotę za miłością, poszukiwanie
porozumienia, potrzebę spełnienia. Krąg taneczny czyni nas mniej
zdanymi na rozpacz. Trzeba tylko odnaleźć rytm. I mamy wrażenie,
że bohaterowie odnaleźli w sobie partnerów. Choć wydają się
kruchymi istotami, uzależnionymi od żywiołów, potrafią się
porozumieć. Widzimy, jak zwaleni z nóg mężczyźni wiją się u
stóp aktorki, wreszcie unoszą ją do góry i podają z rąk do rąk.
Aktorka zmysłowo śpiewa do mikrofonu. Tak rozpoczyna się historia
Marco i Alicji. Ale to już zupełnie inny film – o spełnieniu, o
rozkołysanej sile radości.
Porozmawiaj z nią
to film dojrzały, świeży, subtelny i wzruszający. I jak wyjątkowo
trafnie to ujął Olivier de Bruyn w Premiere –film gdzie mężczyźni
szepczą, a kobiety milczą- z przejmującą łagodnością uderza
mocno i dotyka głęboko. Nic dodać nic ująć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz